„Jedziemy równo z murawą! Wślizg, wślizg, wślizg!”. Pamiętacie te słowa Janusza Wójcika? Dobra, wiemy że pamiętacie. Ale czy mogliście się spodziewać, że w jednym z najważniejszych momentów eliminacji Euro 2016 weźmie je sobie do serca… Robert Lewandowski? My też nie.
Walimy głową w mur. Raz za razem. I nic. Szkoci mają 2:1 u siebie, są nadal w grze w tych eliminacjach, nasza sytuacja zaś mocno się komplikuje. Oni strzelają to, co mają. My? Nie potrafimy. Jest blisko, niebezpiecznie blisko porażki w Glasgow.
I wtedy piłkę do rzutu wolnego ustawia Kamil Grosicki, w pole karne Szkotów wbiega nawet Łukasz Fabiański. Gdybyśmy mieli kogoś dysponującego kopytem do stałych fragmentów, pewnie nawet nie przemknęłoby nam przez myśl, że z takiej pozycji, praktycznie na wprost do bramki można dośrodkować. W dodatku „Grosik” wcale nie robi tego perfekcyjnie. Piłka leci tak, że ze trzech Szkotów mogło ją po drodze wymieść i zgasić światła w tym meczu.
A futbolówka jakby od niechcenia odbija się i odbija – od murawy, od słupka. I wtedy – myśl jak błyskawica przemyka przez głowę Lewandowskiego. „Wślizg, wślizg, wślizg!”. Idzie na takim zdecydowaniu, na takiej determinacji, na takiej adrenalinie, że po tym, jak wjeżdża z piłką do bramki, od razu wstaje, otrzepuje się, bierze piłkę na środek boiska i chce ładować gospodarzom kolejną bramę. Tylko czasu nie starczyło.
Gdyby nie on – kto wie, czy dziś aby na pewno gralibyśmy z innymi wyspiarzami…