Reklama

Bale prowadzi Walię do zwycięstwa, choć na drodze stanął mu Duda

redakcja

Autor:redakcja

11 czerwca 2016, 19:21 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiedzieliśmy, że jeśli Walia ma osiągnąć dobry wynik na Euro, to Bale musi być w gazie. I rzeczywiście, pomocnik Realu spełniał nadzieje, bo to po jego golu Wyspiarze prowadzili ze Słowacją. Ale nawet, gdy rywale za sprawą Dudy doprowadzili do remisu, to Walijczycy wysłali jasny sygnał: Bale nie jest tu sam. O zwycięstwie zadecydował zupełnie kto inny, rezerwowy Robson-Kanu.

Bale prowadzi Walię do zwycięstwa, choć na drodze stanął mu Duda

Ależ to byłaby piękna historia, co? Gwiazdorowi Realu Madryt krzyżuje plany rozczarowujący w Legii Ondrej Duda. Dokładnie 59 sekund, tyle potrzebował Słowak, żeby pokonać bramkarza rywali. To był jego drugi kontakt z piłką, dostał ją z prawej strony, inteligentnie jej nie przyjmował, co zmyliło Williamsa i pomocnik miał otwartą drogę na strzał. Nie kombinował szukając prawej nogi, tylko walnął z tej mniej uzdolnionej i było 1:1. A długo się na to nie zanosiło, bo Słowacy grali słabiutko.

– Jest tu jakiś kozak? – mógł zapytać Gareth Bale przed uderzeniem z rzutu wolnego. Kozaka nie było, jedynie Kozacik, który przy bramce Walijczyka kompletnie się nie popisał – nie wiadomo po zrobił te dwa kroczki za mur i czego tam szukał. Piłka miała trudną trajektorię, ale Bale wcelował praktycznie w miejsce gdzie bramkarz wcześniej stał, wystarczyło nie cudować i zostać na miejscu. No, ale Słowak przekombinował, a potem miał pretensje do muru, to w sumie typowe po szmacie z wolnego, golkiperzy często chcą winę zrzucić na piłkarzy z pola. Tutaj nie miało to żadnej podstawy.

Reklama

Ten gol padł niespodziewanie, bo do tego momentu przeważali Słowacy. Szybko odbierali piłkę, grali agresywnie, ale zgodnie z przepisami i wydawało się, że gol dla nich padnie lada moment. W pewnej chwili pomyśleliśmy – „tak to ma jutro wyglądać z Irlandią Północną”. Pecha miał Hamsik, który położył pół zespołu rywala, ale jego strzał sprzed linii bramkowej wybił Ben Davies. Jednak ten pech miał się wkrótce skończyć, a stało się zupełnie co innego.

Po golu Bale’a drużyny weszły w klincz, co oczywiście dla Walii było dużo korzystniejsze. Słowacy niby próbowali, ale to była piąta woda po kisielu, jakieś marne strzały z dystansu – strzegący bramki Danny Ward (kompletny gołowąs, dwa mecze w kadrze) nawet się nie spocił. Aż do momentu wejścia Dudy.

Po wyrównaniu Słowacy chcieli szalę na swoją korzyść, ale ten mecz nie obdarowywał nas oczywistościami. Zaatakowali Walijczycy. Ramsey dostał piłkę od Ledleya, ale po przyjęciu zaczął się potykać i ostatnim tchnieniem, czubkiem buta przekazał piłkę Robsonowi-Kanu, a ten choć źle trafił, to wturlał futbolówkę do bramki. W telegraficznym skrócie – jeden się potknął i zrobił asystę, drugi skiksował i strzelił gola. Ale i takimi zagraniami można wygrać mecz, a przecież na Euro każde trzy punkty to towar piekielnie wartościowy.

Najnowsze

Polecane

W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby

Szymon Szczepanik
1
W objęciach Skarbu Państwa. Sprawdzamy wkład państwowych spółek w polskie kluby
Polecane

Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Sebastian Warzecha
0
Safety first? Nie tym razem, panie Pertile. Ryoyu Kobayashi walczy o skok… na 300 metrów

Komentarze

0 komentarzy

Loading...