Reklama

Jeśli się wzajemnie nie pozabijają, mogą namieszać

redakcja

Autor:redakcja

09 czerwca 2016, 16:20 • 8 min czytania 0 komentarzy

Poziom ligi – z roku na rok rośnie. Piłkarzom nie opłaca się już wyjeżdżać, bo w sumie po co mieliby to robić? U siebie mogą zarobić równie dużo, a i poziom nie jest paździerzowy. Doszło do tego, że piłkarze do Turcji przyjeżdżają nie tylko dla kasy. Weźmy na przykład takiego Podolskiego – Galatasaray wydaje się być klubem, który idealnie odzwierciedla jego obecny poziom sportowy. Łukasz uznał, że lepiej walczyć gdzieś o mistrza i być blisko Champions League niż grać dla jakiegoś niemieckiego średniaka – i to całkiem rozsądne założenie. 

Jeśli się wzajemnie nie pozabijają, mogą namieszać

Dziś duże nazwisko nad Bosforem to codzienność. Gomez, Quaresma, Podolski, Nani, Sneijder – to tylko część reprezentacji ligi tureckiej w poważnych zespołach na Euro. Już nie jedzie się tam, by napchać kabzę i poodcinać kupony. To taki pomost pomiędzy Chinami czy innymi Emiratami, a najlepszymi ligami. W Turcji można kapitalnie zarobić (ale nie tak jak w Chinach) i pograć na niezłym poziomie, być ciągle blisko europejskich pucharów (czego naturalnie Chiny nie zagwarantują).

Sportowo wygląda to bardzo dobrze, ale samo życie… Niby Europa, lecz w praktyce – kompletna dzicz. Wystarczy wspomnieć incydenty tylko z ostatnich dwóch lat.

– kibice Eskişehirsporu chcieli puścić stadion z dymem, po tym jak ich drużyna zagrała na nim ostatni mecz (bo miała przenosić się na inny),

tur3

Reklama

– Mehmet Topal został ostrzelany, kiedy wracał z treningu. Uratowała go kuloodporna szyba w samochodzie, która wyglądała tak:

tur4

– kilka miesięcy wcześniej bus Fenerbahce wyglądał z kolei tak (postrzelony został kierowca).

tur5

Nic dziwnego, że zimą kilka polskich klubów zrezygnowało z atrakcyjnego obozu w Turcji. Piłkarsko i finansowo bajka, mentalnie wciąż epoka kamienia łupanego.

SKŁAD

Reklama

tur

NAJWIĘKSZA ZALETA

Turcy na boisku są dokładnie tacy, jakich ich sobie wyobrażamy poza nim. Krewcy, narwani, szaleni, fanatyczni. W normalnym funkcjonowaniu w Europie wiele tych cech może przeszkadzać, ale w piłce nożnej – absolutnie nie. To – tak to ujmijmy – typowa drużyna turniejowa. Jeśli już się zakwalifikują na duży turniej, liczą się do samego końca. Weźmy pod uwagę tylko XXI wiek.

Mundiale:

2002 – III miejsce
2006 – bez kwalifikacji
2010 – bez kwalifikacji
2014 – bez kwalifikacji

Mistrzostwa Europy:

2000 – ćwierćfinał
2004 – bez kwalifikacji
2008 – półfinał
2012 – bez kwalifikacji

Sami widzicie – albo odpadnięcie w eliminacjach, albo co najmniej wyjście z grupy. O ile my w genach mamy grę z kontry i dostawanie na turniejach od wszystkich jak leci, o tyle Turcy mają w nich bycie czarnym koniem.

Nie bez powodu wspominamy o fanatycznej tureckiej zawziętości – po suchych wynikach widać, że gra do samego końca to u nich reguła. W eliminacjach wydawało się, że szybko będzie po herbacie. Dwa pierwsze mecze w czapkę, potem trzy remisy i dwie wygrane z Kazachstanem (które trzeba wkalkulować przed eliminacjami, wiadomo) i… nagłe przebudzenie. Wygrana z Holandią, Czechami i – najważniejsza – z Islandią, przyklepana dopiero w 89. minucie. Awans nawet nie za pięć, a za trzy dwunasta.

A propos grania do końca, kolejne ciekawe fakty. W takich minutach Turcy strzelali bramki dające im punkty na Euro 2008:

Szwajcarii: 90+2 na wagę zwycięstwa
Czechom: 87 na 2:2 i 89 na 3:2
Chorwacji: 120+2 na wagę rzutów karnych
Niemcom: 86 na wagę remisu (potem Niemcy wepchnęli jeszcze jedną)

Wszyscy grają, a na końcu i tak strzelają Turcy.

NAJWIĘKSZA BOLĄCZKA

Duszenie się we własnym sosie. Zdecydowana większość piłkarzy to reprezentanci rodzimej ligi. W zagranicznych grają tylko:

– Nuri Sahin (Borussia Dortmund),
– Arda Turan (FC Barcelona),
– Hakan Calhanoglu (Bayer Leverkusen),
– Emre Mor (Nordsjealland),
– Yunus Malli (Mainz),
– Burak Yilmaz (Beijing Guoan).

Żeby wyciągnąć tureckiego piłkarza z rodzimej ligi, trzeba albo dużej marki, która zagwarantuje mu zawrotną karierę, albo worków pieniędzy (tak jak w przypadku Yilmaza, który przed wyjazdem do Chin zaliczył wszystkie najważniejsze tureckie kluby). To nie jest tak, że tureccy piłkarze to byle ogórki i nikt ich nie chce. Przeciwnie, wielu z nich ma za sobą udane epizody w Europie, ale zwyczajnie wolało wrócić do kraju. Sami nie wiemy, czy uznawać to za plus, czy za minus. Problemem jest to o tyle, że może wyjść u nich brak ogrania w ważnych meczach, brak wyrachowania, doświadczenia. No bo ciężko odmówić im, że przez grę w Trucji nie nauczyli się grać pod presją. Gdzie znajdziesz bardziej fanatycznych kibiców od tych tureckich?

KLUCZOWY ZAWODNIK

Jest paru niezłych grajków, ale wybór mógł być tylko jeden. Arda Turan. To od niego będzie zależeć najwięcej. Warto podkreślić, że to nie będą dla niego najprostsze mistrzostwa. Oczekiwania wobec niego są ogromne, a przecież Turan nie przeżywa ostatnio najlepszego momentu w karierze. Ostatni rok grał mało – pierwsze pół roku pauzował ze względu na zakaz nałożony na Barcelonę, od stycznia wchodził do drużyny, ogrywał się, ale były to głównie epizody, łącznie nieco ponad 800 minut. Słychać głosy, że nie nadaje się do stylu Barcelony i że prawdopodobnie gdzieś odejdzie, póki może się jeszcze zwrócić (a przypomnijmy, że Barcelona wydała na niego 41 milionów euro).

Zaangażowany, waleczny jak lew, a i niesamowity technicznie. To gość, który umie tańczyć w niemożliwy sposób:

 

Cieszyć się jak głupek:

 

I konkretnie wkurwić się na sędziego.

 

Barwna postać. Czekamy na więcej we Francji.

TURNIEJOWY SCENARIUSZ

O optymistycznym scenariuszu będzie można mówić, kiedy

a) piłkarze nie pozabijają się wzajemnie,
b) kibice nie pozabijają piłkarzy,
c) piłkarze nie pozabijają kibiców.

Jeśli zostaną spełnione te trzy warunki, o formę Turków jesteśmy spokojni. Z racji, że budzą się zwykle w końcówkach, śmiało można przewidywać, że wygrają swój ostatni mecz w grupie z Czechami (kurs w EXPEKT – 2,55). Do przerwy to Czesi będą wygrywać, ale w drugiej połowie Turcy za pięć dwunasta przechylą szalę awansu z grupy na swoją stronę (kurs w EXPEKT – 19,0).

Pesymistyczny scenariusz? No cóż, pierwszy przegrany mecz (z Chorwacją, kurs w EXPEKT – 2,15) uśpi czujność tureckich piłkarzy (luz, i tak wygramy – jak zwykle – rzutem na taśmę!). Turcja zajmie ostatnie miejsce w grupie (kurs w EXPEKT – 2,6), kilku śmiałków na powrót swoich reprezentantów przygotuje działa przeciwlotnicze, w szarej strefie wzrośnie sprzedaż broni. Arda Turan przetrzyma w swoim barcelońskim apartamencie trzech reprezentantów, dopóki ci nie znajdą sobie nowych klubów. – Bezpieczeństwa nigdy za wiele – będą go uspokajać, gdy ten będzie chodził podenerwowany po mieszkaniu, chcąc pozbyć się niechcianych lokatorów.

KOMU BĘDZIEMY KIBICOWAĆ?

Niech będzie to Hakan Calhanoglu. Widzimy dwa powody:

a) jest kapitalnym piłkarzem, a jego wolne to jakiś zupełnie inny poziom,
b) był poszkodowanym w aferze pistoletowej w tureckiej kadrze.

Zacznijmy od wolnych. Bez większego rozpisywania się. Mistrz. Wklejamy ten najbardziej efektowny.

I już przechodzimy do strzelaniny, do której o mało nie doszło na zgrupowaniu. Nie, nie chodziło o żadne pistolety na wodę, do reprezentacji nie był też przymierzany Nicki Bille Nielsen. Głośne na całym świecie taśmy Benzemy to przy tej aferze małe miki. Było tak: Calhanoglu, Ömer Toprak  i jego kumpel po meczu z Holandią zeszli do hotelowego baru, żeby wyluzować. Tam siedział Gökhan Töre z jakimś kolesiem. Naturalne, że obie grupy zaczęły ze sobą gadać. Nienaturalne było jednak to, co stało się potem. Doszło do szamotaniny. Jak donosił niemiecki „Bild” po rozmowie z ojcem Turka: poszło o to, że Calhanoglu i spółka odmówili drinka. Podejrzewamy, że było to tylko punktem zapalnym do dalszej kłótni, powód był nieco poważniejszy. Tak czy inaczej rozpoczęła się ona w iście polskim stylu.

– No ze mną się nie napijesz?!
– Nie.

Z tym, że w Polsce w ruch poszłyby co najwyżej pięści, a w Turcji… spluwy. Trójka poszła do pokoju – bo po co się kłócić? – ale Töre z kumplem ruszyli za nimi. Przeszli bez problemu przez hotelowe drzwi – wszystkie były otwarte – i wtargnęli do pokoju Calhanoglu. A wtedy zaczęła się prawdziwa bonanza. Kolega Töre wyjął klamkę i celował. Najpierw w kolano Calhanoglu, potem wsadził ją Toprakowi w usta. Na straszeniu się skończyło, zresztą długi czas nic nie wyszło poza pokój hotelowy. Media zaczęły węszyć po tym jak Calhanoglu i Toprak nie przyjechali na następne zgrupowanie (obaj zasłaniali się kontuzją). I wywęszyły. A po czasie Calhanoglu w niemieckim ZDF-ie otwarcie opowiedział o zajściu.

– Leżałem w kącie, podszedł do mnie i powiedział: nie ruszaj się, bo cię zastrzelę. Chyba znaleźliśmy się w złym czasie w nieodpowiednim miejscu.

Co ciekawe, Töre wcale nie został odpalony z kadry (na Euro się nie załapał, ale po zdarzeniu cały czas grał). Wystarczyło, że wszystkiemu zaprzeczył, dowodów nie ma. Töre to w ogóle ciekawy typek. Parę lat temu został postrzelony pod klubem. Szybka operacja, wyszedł bez szwanku, no ale… piłkarz postrzelony? Na tym poziomie?

No cóż. Turcja.

OKIEM EKSPERTA

Łączymy się z naszym komentatorem we Francji, Dariuszem Szpakońskim:

Mamy właśnie 70. minutę spotkania, do końca pozostało równe pół godziny plus to, co doliczy arbiter. Na stadionie w Stambule, stolicy Turcji, nawałnica zespołu gospodarzy. Bramkarz Blablacar broni dziś jak z nut, kibice drżą o zdrowie świeżo upieczonego piłkarza Borussii Dortmund, Batry, ale fizykoterapeuci robią wszystko co w swojej mocy. I oto z kolejnym atakiem rusza Hamit Altintop, gwiazda Bayernu Monachium. Rusza, przed nim tylko bramkarz, a za nim już tylko ściana tureckich pragnień. Rozejrzał się, popatrzył… Aj jak niewiele brakowało!

SZALENIE ISTOTNY FAKT

W Turcji mają ciekawy sposób na nietrzeźwych kierowców. Każdy złapany pod wpływem jest wywożony 30 kilometrów od miejsca zamieszkania i musi wrócić na piechotę. Jeśli zostanie złapany w komunikacji miejskiej bądź jak ktoś go odwozi – idzie siedzieć.

OKIEM WESZŁO

Kiedy turecki piłkarz powie, że w szatni „musi powiedzieć kolegom parę mocnych słów”, traktuj to jak najbardziej serio.

SONDA WESZŁO

Odwieczne pytanie.

NAJSILNIEJSZA JEDENASTKA GRUPY D

Nie załapał się żaden Turek. Skoro w klubie Arda przegrywa rywalizację z Iniestą i Rakiticiem, nie będziemy udawać mądrzejszych od Luisa Enrique.

tur2

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
1
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...