Reklama

Jak ktoś wchodzi drzwiami, to drzwiami powinien wychodzić. Pożegnalne show Czerczesowa

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

07 czerwca 2016, 19:20 • 5 min czytania 0 komentarzy

Pożegnalne konferencje prasowe to jedne z rzadziej spotykanych wydarzeń w naszej piłce. Niby to dość przykry fakt, ale umówmy się – do cichych rozstań, którym w dodatku często towarzyszy niesmak, dawno już przywykliśmy. A mimo wszystko szkoda, bo czasami takie spotkania generują fajne sceny (ot, choćby pożegnanie Sebastiana Mili ze Śląskiem) i równie często pozwalają wyprostować niektóre niejasności, jeśli jest taka potrzeba.

Jak ktoś wchodzi drzwiami, to drzwiami powinien wychodzić. Pożegnalne show Czerczesowa

Jednak w przypadku byłego trenera Legii, Stanisława Czerczesowa, który spotkał się dziś z dziennikarzami na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej, wszystko wyglądało trochę inaczej. Oczywiście nie zabrakło pełnych lukru podziękowań zarówno ze strony trenera, jak i Michała Żewłakowa – pierwsza pozycja z listy rzeczy do zrobienia w takiej sytuacji została szybko odhaczona. A lejtmotywem reszty konferencji był… tekst, który napisaliśmy przed rozpoczęciem pracy Czerczesowa – lista zadań zadań stojąca przed nowym szkoleniowcem Legii. Jego fragment:

Nie ma co owijać w bawełnę i bawić się w niedopowiedzenia – przy Łazienkowskiej jest burdel do ogarnięcia. A że dotychczasowy trener od kilku miesięcy zabrać się za to nie potrafi – można nawet powiedzieć, że zamiast sprzątać, przyczynia się do powstania jeszcze większego rozgardiaszu – zadanie to zostanie powierzone komuś innemu. Niezależnie od tego, czy tym kimś będzie Stanisław Czerczesow, czy może ktoś inny, przygotowaliśmy listę wyzwań, z którymi będzie musiał zmierzyć się nowy szkoleniowiec Legii Warszawa.

Całość znajdziecie TYM MIEJSCU. Rosjanin przygotował sobie kopię w języku rosyjskim. Następnie tłumacza poprosił o odczyt, a dziennikarzy o wystawianie mu ocen w skali szkolnej za poszczególne pozycje z listy.

Po pierwsze: sprowadzić piłkarzy z powrotem na ziemię. 
Po drugie: dotrzeć do Ondreja Dudy. 
Po trzecie: sprawić, by piłkarzom chciało się zawsze i wszędzie.
Po czwarte: zachowanie rozsądku przy łataniu dziur. 
Po piąte: nie być przywiązanym do nazwisk. 
Po szóste: dogadać się ze współpracownikami. 
Po siódme: zadomowić się. 
Po ósme: wykreować młodego. 
Po dziewiąte: sprawić, by ligowcy znów obawiali przyjazdu do Warszawy.
Po dziesiąte: wytłumaczyć Michałowi Kucharczykowi, że szansy w aktorstwie już raczej nie dostanie. 

Reklama

Taka formuła konferencji – o której, jak stwierdził trener, nie wiedział nikt w klubie – nie przetrwała jednak próby czasu. Czerczesow bardzo szybko zrezygnował z czekania aż swoje zdanie wyrażą dziennikarze i… stopnie zaczął wystawiać sobie sam.

– Mieliśmy bardzo dużo spotkań i rozmów z piłkarzami. Na galę – po balowaniu całą noc – wyjeżdżaliśmy o 19:45. Do tego momentu nikt się nigdy nie spóźnił. Miałem wrażenie, że tym razem ktoś już musi, tymczasem wyjechaliśmy minutę przed czasem. Na początku wypracowaliśmy sobie pewne zasady i je szanowaliśmy aż do końca. Wszyscy umysłami i sercami zrozumieli, co mają robić. Że na sukces trzeba zapracować – nie słowami, ale czynami.

– Ondrej to świetny chłopak, wiele rozmawialiśmy i pracowaliśmy. Miał pięć goli i osiem asyst, a grał też na innej pozycji. Odegrał bardzo dużą rolę w zdobyciu dubletu. Jest w formie, widać to było w trakcie ostatnich meczów reprezentacji Słowacji. Jaką ocenę mogę więc za niego dostać? Szóstka. 

– Nikolić zaczął pracować w obronie, a strzelaniem podzielił się z Prijoviciem. Dzięki temu zespół stał się lepszy. Zaczęliśmy tracić mniej bramek. Po sezonie Nikolić podziękował mi za współpracę SMS-em, to dla mnie dowód, że wykonałem dobrą pracę. Za zmianę w mentalności stawiam sobie szóstkę.

– W Warszawie czułem się jak w domu. To podstawa sukcesów, inaczej pracować nie potrafię. Chyba nikt nie miał takiego wrażenia, że jestem tu tymczasowo, że się nie angażowałem. Szóstka. 

No nie zgadniecie, ile dokładnie tych szóstek. Tak, tak, dokładnie dziesięć. Ba, za nieprzywiązywanie się do nazwisk Czerczesow wystawił sobie nawet dziesiątkę. Z kolei komunikację ze współpracownikami ocenić miał obecny na sali, dyrektor sportowy Michał Żewłakow. Również przyznał trenerowi najwyższą notę.

Reklama

– Nie stawiaj mi szóstki, postaw ją nam. Razem to zrobiliśmy – odpowiedział były trener Legii.

Jeśli zapoznaliście się z powyższą listą, zapewne spostrzegliście się, że najciekawiej powinno być przy punkcie o kreowaniu młodych graczy. – Nie miałem czasu na eksperymenty. Chyba lepiej cieszyć się z dubletu niż z tego, że młody zagrał 8 meczów, a my jesteśmy na trzecim miejscu. Jeśli któryś byłby gotowy do gry, to bym o tym wiedział i nie przeszedłbym obojętnie. Piłkarzy nie powinno dzielić się na młodych i starych, a na dobrych i za słabych na grę – z takiego założenia wychodzę. Najlepszy przykład to Arek Malarz. Mówiono mi, że długo nie grał, że nie da rady. A on wygrał puchar i mistrzostwo w wieku 36 lat.

*

– I co? Zrobiłem wszystko, czego ode mnie wymagaliście. To chyba dowód, że was szanuję. Mówi się, że skromność zdobi człowieka. Ale mężczyźni nie potrzebują ozdób – w ten sposób Czerczesow podsumował fakt, że nie miał sobie kompletnie nic do zarzucenia. Z kolei dziennikarzy uprzedził, że będzie odpowiadał jedynie na pytania dotyczące pracy, którą wykonał z Legią. O różnicach w wizji budowania klubu – czyli o jednej z przyczyn zakończenia współpracy – mówić nie chciał. Zaprzeczył jedynie, że żądał od władz sprowadzenia doświadczonych piłkarzy z ligi rosyjskiej w kolejnym okienku.

Jeszcze jedne podziękowania, pożegnania, pozdrowienia i tyle. Jakkolwiek patrzeć, pożegnalna konferencja Czerczesowa dobrze oddawała jego pobyt w stołecznym klubie. Było inaczej niż zwykle, całkiem ciekawie. No i przede wszystkim – nawet jeśli z wieloma rzeczami można polemizować – to trener osiągnął dokładnie to, co osiągnąć zamierzał.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...