Jeśli ktoś po meczu Niemców ze Słowacją oszalał z radości, wyciągając przy tym zbyt optymistyczne i pochopne wnioski, to dzisiaj musiał wrócić na ziemię. Loew w sparingu z Węgrami wystawił praktycznie galową jedenastkę i od pierwszych minut sekund, było widać, że poprzedni sparing nie znaczył nic. Słaby rywal został stłamszony i właściwie po ostatnim gwizdku mógł dziękować, że wyłapał tylko dwa razy.
Niemcy gola strzelili na samiutkim początku spotkania i tylko kompromitacja sędziego sprawiła, że wynik na tablicy nie został zaktualizowany. Naprawdę wolelibyśmy, żeby asystent doznał skurczu ręki albo chciał pomachać komuś naprzeciwko – zawsze to jakieś usprawiedliwienie podniesienia chorągiewki. Ale jeśli liniowy faktycznie dostrzegł tam ofsajd, to pewnie widział też Yetiego, potwora z Loch Ness i polski zespół w Lidze Mistrzów. Z dwa metry brakowało do złamania przepisów, kompletnie niepoważne.
Seriously how wrong can you be???? Lmfao #GERHUN pic.twitter.com/xa997w1ob3
— Mushpower (@spbetting1) June 4, 2016
W ogóle sędziowanie stało na żałosnym poziomie, bo oba gole dla Niemców padły po błędach arbitrów:
– Hector dostaję piłkę na skrzydle, wrzuca w kierunku Goetzego, tego jednak uprzedza Lang i strzela swojaka. Wszystko fajnie, tylko że Hector był na spalonym. Minimalnym, ale jednak spalonym,
– Gomez strzela z głowy, Kiraly to odbija, ale przy dobitce Muellera jest bezradny. Wszystko super, ale napastnik Besiktasu spalił tę akcję;
Trzy razy piłka w siatce i trzy błędy arbitrów. Jeśli zastanawiacie się panowie, czemu w eliminacjach dali wam gwizdać tylko Bułgaria-Malta i Rumunia-Kazachstan, to macie odpowiedź.
Wracając do Niemców – grali naprawdę przyzwoicie, mimo że czasami sporo się oszczędzali. Każdy ma teraz zakodowane: nie ma sensu iść na całość, bo niefortunny upadek i mogę mięć Euro z głowy. Ale kultura gry, technika, to wszystko przeważało szalę na ich korzyść, nie musieli walczyć jak opętani, bo za szybko operowali piłką dla Węgrów. Wynik tego spotkania nie był zagrożony ani przez moment, nasi bratankowie okazali się dla mistrzów świata za słabi.
Loew inteligentnie wybrał sparingpartnera, bo my będziemy grać tak samo. To znaczy, mamy nadzieję, że nie podobnie jakościowo, ale taktycznie – tu można znaleźć punkty wspólne. Węgrzy wycofali się do tyłu i szukali kontrataków, ale nie miał kto ich przeprowadzać, jeden Dzsudzsak nie wystarczy. Błędów w obronie było za dużo, bo Niemcy stworzyli sobie z pięć setek, a w optymalnej formie potrafią wykorzystać wszystkie. Dziś na gole zamienili dwie i starczyło – mają kim kąsać. Pierwsze 45 minut wysuniętym napastnikiem był Goetze, potem na boisku pojawił się Gomez i oba warianty są piekielnie groźne dla rywala. Do gry wrócił też Schweinsteiger – jeśli ktoś jest związany emocjonalnie z tą reprezentacją, teraz może być optymistą.