Piłkarze po skończeniu karier miewają dziwne pomysły. Wiecie, brak adrenaliny, splendoru, odbija im. Na przykład taki Mehmet Scholl – ostatnio stwierdził, że przekona całe Niemcy, że jest człowiekiem niepoważnym i nie warto powierzać mu żadnej odpowiedzialnej funkcji w piłce.
O co chodzi? O wypowiedzi o Robercie Lewandowskim. Zaczęło się od tego: – Czy może mi to ktoś wytłumaczyć? Piłkarz, który ma rok kontraktu i chciałby zostać, nie jest już zbyt mile widziany w klubie i prawdopodobnie odejdzie (chodzi o Mario Goetze). Inny piłkarz, który ma trzy lata kontraktu i rozmawia z innymi klubami o transferze, jest nie na sprzedaż? To jakaś nowa logika.
Potem dziennikarz drążył temat: – Lewandowski? Wprawdzie strzelił trzydzieści goli, ale nie identyfikuje się z Bayernem. Może to jeszcze przyjdzie z czasem. Nie mam wrażenia, że czuje się tu najlepiej.
Te wypowiedzi jasno sugerują, że Scholl – było nie było legenda klubu – nie jest zadowolony z Roberta Lewandowskiego. Sprawą żyją całe Niemcy, Lewego w obronę biorą praktycznie wszystkie niemieckie media (tak, tak). Gdyby w Bayernie był napastnik, który strzela goli piętnaście, ale po każdym z nich leci pod trybuny i całuje herb, Scholl krzyczałby pewnie: – O! To jest nasz ulubieniec! Właśnie takich tu trzeba! A że strzelił dwa razy tyle, a zamiast piątek z kibicami przybijał je z księgową – zły, niedobry, najgorszy.
Dla Scholla oczywiście nie ma znaczenia, że Lewy to napastnik, który:
– strzela pięć goli w dziewięć minut,
– a łącznie w sezonie – trzydzieści,
– oczywiście tylko w lidze, bo w Lidze Mistrzów dokłada ich dziewięć,
– stał się pierwszym obcokrajowcem w historii Bundesligi, który osiągnął granicę trzydziestu bramek,
– stał się najlepszym strzelcem Bayernu od 39 lat,
– można było znaleźć takich, którzy widzieli go w na podium wyścigu o złotą piłkę. A takich, którzy umieszczali go w pierwszej piątce – bez najmniejszego problemu.
Profesjonalizm, stuprocentowe oddanie się pracy, najwyższa forma sportowa – dla Scholla to nie jest identyfikacja się z klubem. Puste gadki, ucinanie spekulacji, tanie gesty – o, to jak najbardziej. Możemy zakładać, że Scholl zakochałby się w Nickim Bille Nielsenie napastniku, który wpadłby do klubu, oznajmił, że całe życie jara się Beckenbauerem, miał w domu nagrane na wideo wszystkie jego mecze, a nad łóżkiem wisiał u niego plakat Olivera Kahna. Rzecz jasna pościel – podobnie zresztą jak samochód – ma w czerwonych barwach i mimo że wychował się w innym kraju, jego ulubioną potrawą zawsze był Weißwurst.
A że nie strzela bramek? Oj tam, oj tam. Mały szczególik.
Fot. FotoPyk