Pewne jest, że Nawałka będzie musiał zrezygnować z bramkarza i musiałby się wydarzyć cud, by do Francji pojechał Przemysław Tytoń (29 l.), a nie Artur Boruc (36 l.). (…) Nawałka zrezygnuje też z któregoś napastnika: na Euro nie pojedzie Artur Sobiech (26 l.) albo Mariusz Stępiński (21 l.). Minimalnie większe szanse na nominację ma ten drugi, choć Sobiech miał udaną końcówkę sezonu w Bundeslidze. Trzeci zawodnik, który turniej obejrzy przed telewizorem, to prawdopodobnie Filip Starzyński (25 l.) – czytamy w dzisiejszym “Fakcie”.
FAKT
Newsa o Rybusie i sprawozdanie z finału Ligi Mistrzów odpuszczamy – o tych sprawach wiemy już wszystko. Nie wiemy natomiast, kogo z listy skreśli selekcjoner. Decyzja już dziś o 21.
Pewne jest, że Nawałka będzie musiał zrezygnować z bramkarza i musiałby się wydarzyć cud, by do Francji pojechał Przemysław Tytoń (29 l.), a nie Artur Boruc (36 l.). Łukasz Fabiański (31 l.) oraz Wojciech Szczęsny (26 l.) są pewniakami i rywalizują, kto będzie podstawowym golkiperem we Francji. Nawałka zrezygnuje też z któregoś napastnika: na Euro nie pojedzie Artur Sobiech (26 l.) albo Mariusz Stępiński (21 l.). Minimalnie większe szanse na nominację ma ten drugi, choć Sobiech miał udaną końcówkę sezonu w Bundeslidze. Trzeci zawodnik, który turniej obejrzy przed telewizorem, to prawdopodobnie Filip Starzyński (25 l.).
Bogusław Wyparło zakończył w ten weekend swoją karierę trwającą… 25 lat.
Wyparło do tej pory jest najmłodszym zawodnikiem w historii ekstraklasy, który debiutował na pozycji bramkarza. Z ŁKS zdobył mistrzostwo Polski w 1998 roku, trzy razy wystąpił w reprezentacji Polski. Raz został wybrany na najlepszego bramkarza ekstraklasy, a raz pierwszej ligi. – Było solidnie, bez spektakularnych wzlotów. Uważam, że nie mam się czego wstydzić. Patrząc na obecne standardy, nikt teraz głowy bramkarzem ze wzrostem 184 cm by sobie nie zaprzątał. Mnie się jednak parę spotkań w ekstraklasie i pierwszej lidze udało rozegrać – mówi skromnie Wyparło. Po zakończeniu kariery Bodzio W. zamierza szkolić swoich następców. W Mielcu otworzył szkółkę bramkarską.
GAZETA WYBORCZA
Adam Nawałka nie popełnia grzechów poprzedników i przykłada dużą wagę do stałych fragmentów gry.
Złowrogi refren rozbrzmiewał przed każdym turniejem. Nie dość, że Polacy nie potrafią kopać z rzutów wolnych i rożnych, to jeszcze tego kopania nie ćwiczą. A jak ćwiczą, to krótko, bo nie ma czasu. Franciszek Smuda zupełnie je ignorował, jeszcze kilka miesięcy przed Euro 2012 stały fragment gry Polaków był głównie okazją do kontrataku dla rywali. Smuda tłumaczył wówczas, że zajmie się nimi dopiero na ostatnich zgrupowaniach. Ale wtedy było już za późno. U jego następcy Waldemara Fornalika zrobiło się ciut lepiej – po rogu gola na wagę remisu strzelił Anglikom Kamil Glik – ale nauka rzutów rożnych i wolnych wciąż nie stała się sprawą pierwszorzędną, nie one miały być siłą zespołu. Do historii naszej futbolowej ciemnoty przeszedł osławiony cytat z Antoniego Piechniczka, dla którego po porażce 0:2 z Czechami w 2009 r. nie miało znaczenia to, że ze stałych fragmentów gry nie mieliśmy żadnego pożytku. Ówczesny wiceszef PZPN chwalił tymczasowego selekcjonera Stefana Majewskiego (debiutował, nie zdążył wyćwiczyć z piłkarzami niczego, o wszystkim decydował przypadek), że każdy “rzut rożny miał jakąś myśl przewodnią i był bity inaczej”.
Robert Lewandowski analizuje poprzednie Euro i wyciąga wnioski.
Mówisz, że możecie, nie musicie. W 2012 r. musieliście?
Na tamte wyniki wpłynęło kilka czynników. Nie wiem, czy na to, że nie wyszliśmy z grupy, złożyły się akurat presja i brak umiejętności. Chociaż tak naprawdę mieliśmy wszystko we własnych nogach. Remis z Rosją był OK, ale powinniśmy wygrać z Czechami i Grecją. Z Grecją prowadziliśmy 1:0, graliśmy jedenastu na dziesięciu i nagle karny, czerwona kartka. Jeśli takich sytuacji nie wykorzystuje się na wielkich turniejach, to odwracają się w drugą stronę. Widocznie nie byliśmy gotowi na ten awans, bo jeśli w pierwszym meczu cos takiego się przytrafia, to o czymś to świadczy.
Masz głębsze przemyślenia na temat tego Euro? Jakiego błędu nie można powtórzyć. Co powiesz Piotrkowi Zielińskiemu?
Żeby się bawił. Żeby nie myślał, że to wielki turniej, tylko cieszył się grą. Prowadząc z Grecją 1:0, chcieliśmy, by mecz się skończył. Nie mieliśmy wtedy genu zdobywania kolejnych bramek. To się zmieniło. Mam nadzieję, że teraz w takiej samej sytuacji strzelimy kolejnego gola, by uspokoić mecz. Wtedy było tak: 1:0, fajnie, niech się mecz skończy. Zabrakło nam pazerności na coś więcej.
Robert, szaleńcu, przecież 2:0 to najbardziej niebezpieczny wynik!
„Wyborcza” bierze na warsztat drużynę triumfatora Ligi Mistrzów. Magia Zidane’a.
W Realu zawsze winny jest szkoleniowiec. Zinedine Zidane przyszedł na prezentację z całą rodziną. Mieszkają w Madrycie od lat, synowie trenują w klubie. Francuz budował swoją legendę jako piłkarz, ale jego kompetencje trenerskie budziły wątpliwości. Półtora roku pracy z drugą drużyną – bez namiastki sukcesu. Ale Pérez wiedział, że autorytet i charyzma Zizou będą dla niego tarczą. Przynajmniej przez jakiś czas. (…) Jakie są w tym zasługi trenera Zidane’a? Pytany o to Diego Simeone powiedział, że Francuz ma przywilej stać na czele grupy wielkich graczy. Ale ten sam przywilej miał Benitez. Z Zizou wróciły na Bernabeu zwyczaje z czasów Ancelottiego, nauczyciela Francuza. Zidane nie wymyślił gry Realu na nowo, nie wprowadził rewolucyjnych zmian taktycznych, ale zmotywował piłkarzy i pozwolił im pokazywać talent. Nie grali pod jego kierunkiem oszałamiająco, ale starczyło na tytuł najlepszej drużyny Europy. Gdy Zidane zdobywał swoją słynną bramkę z woleja w finale Ligi Mistrzów 2002 roku, Cristiano Ronaldo miał 17 lat lat, Sergio Ramos – 16. Obu jeszcze na Santiago Bernabéu nie było, ale Francuz był idolem dla ich generacji. I nim pozostał. Magia działa do dziś.
SUPER EXPRESS
W „SE” tylko rozmówka z Lewym. Dziwnie podobna do tej, którą czytaliśmy w “Wyborczej”. Inny fragment:
Masz poczucie, że musisz wygrać coś z kadrą, żeby zyskać miano najlepszego piłkarza w historii reprezentacji Polski?
Gra dla klubu i reprezentacji to zupełnie coś innego. Tu nie ma się co oszukiwać: w reprezentacji grasz dla kraju, kibiców, ludzi mówiących w twoim języku, wychowanych tam gdzie ty. To nie jest tak, że ja muszę. Tak zacząłem podchodzić na przykład do Ligi Mistrzów. Trudno, zdarzyło się, przegrana w półfinale boli, ale świat się nie zawalił. Może kiedyś się uda, a jak nie – to znów powiem “trudno”. Trzeba będzie żyć dalej. A wracając do reprezentacji. My chcemy, ale nie musimy. Bo jak ktoś musi, to ciężej jest coś wykonać. Nie możemy zapominać, że my nie jesteśmy nawet faworytem naszej grupy.
Ale z drugiej strony wiwatujący za twoim oknem w Arłamowie kibice wierzą, że Polska zajdzie nawet do finału.
Zdaję sobie z tego sprawę. Ale my podchodzimy do wszystkiego realnie. Kibic myśli sercem, a my musimy głową. Nie możemy zastanawiać się, co będzie za trzy tygodnie, ale jutro. My nie jesteśmy od wyobrażania sobie gry w finale. My mamy zrealizować to, co powinniśmy. Powinniśmy pozostać na ziemi.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na okładce sukces ręcznych:
Piłkarski temat numeru – powołania. Początkowo planowano uroczyste wręczenie biletów do Francji i szopkę, ale jednak z tego zrezygnowano. Będzie standardowa konferencja.
Na zawodnika, który zastąpi Rybusa, wyrasta Artur Jędrzejczyk. W wewnętrznych grach to on był ustawiony na tej pozycji w najsilniejszym zespole: Fabiański (Szczęsny) – Piszczek, Glik, Pazdan, Jędrzejczyk – Mączyński (Krychowiak leczy uraz) – Błaszczykowski, Zieliński, Grosicki – Milik, Lewandowski. Problem w tym, że w Legii, z którą na wypożyczeniu z Krasnodaru zdobył dublet, grał po przeciwnej stronie boiska. Sztab szkoleniowy dostosowuje go jednak do roli lewego obrońcy od początku – „Jędza” zagrał bardzo dobry mecz z Niemcami, a potem Szkocją i Gruzją.
Sławomir Peszko jest pewny swojego wyjazdu do Francji. Patrząc na kontuzje Rybusa i Wszołka – ta wypowiedź to nie bufonada, a realna ocena sytuacji.
Dziś wieczorem trener Adam Nawałka ogłasza nazwiska 23 zawodników, których zabiera do Francji. Obawia się pan?
Jestem spokojny. Wykorzystywałem czas na treningach i podczas gry wewnętrznej, by przekonać selekcjonera. Nie odczuwam stresu, ale może nerwy przyjdą dopiero w poniedziałek wieczorem? Wiadomo też, że nie wszyscy piłkarze są zagrożeni brakiem nominacji. Owszem, moje nazwisko przewijało się wśród ewentualnie pominiętych, ale po ostatnich kolejkach ekstraklasy w Lechii jestem spokojny. Jestem bardzo zdeterminowany. Trener Adam Nawałka zna moje możliwości, wie, że z dnia na dzień nie będę o sto procent lepszym, ani pięć razy gorszym piłkarzem. Nie wezmę piłki na swojej połowie, nie minę pięciu rywali i nie zdobędę bramki. Mam inne zalety. Bywam nieobliczalny na boisku, w każdej sytuacji mogę strzelić gola, ale i spudłować z najbliższej odległości. Część osób mnie za to lubi, część nie cierpi. Co będzie, to będzie, ale jestem przekonany, że znajdę się w kadrze na turniej. (…)
Mamy wrażenie, że macie zaleconą wstrzemięźliwość w wypowiedziach na temat tego, co będzie we Francji.
Stopniujemy napięcie. Wynika to również z tego, że zdajemy sobie sprawę, jak Polska wypadała ostatnio na wielkich turniejach. Na mistrzostwach Europy nie wygraliśmy żadnego z sześciu meczów, na mundialach zwyciężaliśmy tylko w spotkaniach o nic. Teraz więc lepiej siedzieć ciszej. Ale, jak spojrzę na eliminacje, to widzę silną drużynę, która z byle kim nie przegrywa. Z Robertem Lewandowskim, najlepszym napastnikiem świata, na czele. Mamy duży potencjał, nikogo się nie boimy.
Adam Nawałka powiększył pod kątem Euro sztab swoich analityków. Za rozpracowanie rywali odpowiada sześć osób.
Ich praca jest niewidoczna na zewnątrz, zresztą i oni unikają rozgłosu. Muszą pozostać w cieniu. Analitycy. Po udanych eliminacjach mistrzostw Europy Nawałka zdecydował się powiększyć sztab współpracowników, który nigdy wcześniej nie był w reprezentacji tak duży. Selekcjoner przykłada dużą wagę do analiz, do końca zeszłego roku były przygotowywane raporty dotyczące naszych rywali w grupie. W ostatnich dniach jego ludzie rozjechali się po Europie, żeby oglądać mecze Niemców, Ukraińców i Irlandczyków z Północy. Całość koordynuje Hubert Małowiejski, który do kadry trafił jeszcze za kadencji Franciszka Smudy. Praca analityków to nie tylko wizyty na stadionach. Odpowiadają też za zbieranie szczegółowych informacji na temat przeciwników, nawet tych dotyczących życia prywatnego. Biały wywiad ma coraz większe znaczenie w piłce. – Analizuje się szczegóły, niektórzy sporządzają profil psychologiczny piłkarzy. Czytamy ich wywiady, sprawdzamy konta na Facebooku, Twitterze i Instagramie, podobnie ja ich partnerek. Wszystko, żeby znaleźć jakiś detal, który pomoże później naszej drużynie na boisku. Interesuje nas sytuacja w domu zawodnika, bo jeżeli coś się nie układa, to może być nerwowy i chcemy to wykorzystać. Często też tacy wysłannicy kwaterują się w hotelu, udają dziennikarzy lub kibiców i obserwują treningi – zdradza kulisy pracy jeden z analityków.
Bogusław Wyparło wspomina swoją karierę.
Skąd pomysł na pseudonim Bodzio W.?
Do drużyny dołączył nowy kierownik, Jacek Żałoba. Akurat zbiegło się to z wprowadzeniem w ekstraklasie nazwisk na koszulach piłkarzy. Spytał mnie, jaki napis chcę mieć na plecach. Zażartowałem, żeby walnął Bodzio W. Zanotował, stwierdził dobra i poszedł. Na dwa dni przed pierwszym spotkaniem ligowym przychodzi sprzęt, biorę swój, a tam nadruk Bodzio W. Idę wkurzony do kierownika, a ten tłumaczy się, że przecież taki chciałem. Nie było już czasu na zmianę i tak zostało. Teraz przez to mam kłopoty, bo firmie produkującej meble nie podoba się, że tak nazwałem swoją szkółkę. Wszystko co prawda już pozmieniałem, ale gdy dalej będą ciągali mnie po sądach, to jako współwinnego wskażę pana Jacka.
Pamięta pan jeszcze jakąś zabawną historię z czasów kariery?
Mroźny listopad, murawa na stadionie ŁKS twarda jak kamień. Dzień przed meczem dzwonię do kolegi z zespołu spytać się, czy jego zdaniem zagramy. „Bodzio, na pewno nie. Ruszam w miasto”. Wrócił o piątej. Na zbiórce widać po nim, że ostro zaszalał. Sędziowie, choć po boisku chodzili z kwadrans, nie odwołali meczu. Graliśmy na betonie, a imprezowicz strzelił dwa gole i wygraliśmy 2:0. Po spotkaniu kontynuował zabawę.
Oprócz tego:
– Dramat Rybusa,
– Arkadiusz Milik rozchwytywany,
– Królewska noc w Mediolanie,
– Czerczesow nie dostał ofert,
– Tomasz Hajto może poprowadzić kielczan,
– Covilo na celowniku TSV 1860 Monachium,
– Jevtić musi być ambitniejszy,
– Bełchatów spada po ćwierć wieku.
Fot. FotoPyk