– Nic wielkiego się nie stanie, jeśli przegramy z Francją – powiedział Hugo Broos, trener Kamerunu, przed dzisiejszym sparingiem. Didier Deschamps słysząc to, mógł się niepokoić, bo nie dlatego wybrał takiego rywala na ważny sprawdzian, żeby ten pokpił sprawę. Ale kilka minut po gwizdku sędziego wszystko było jasne – Kamerun nie odpuści i będzie wymagającym egzaminatorem. Tym lepiej dla Les Bleus, że ten test zdali na przyzwoitą notę.
Deschamps wystawił dzisiaj praktycznie wszystkich najlepszych, tak naprawdę brakowało tylko Griezmanna, który potrzebuje chwili żeby dojść do siebie po finale Ligi Mistrzów. A tak, gdzie nie spojrzeć, gwiazda dużego formatu – Pogba, Payet, Coman, Lloris. No, brakowało Benzemy, ale pamiętamy, że on nie jedzie na Euro z innych powodów. W każdym razie po boisku w Nantes biegała naprawdę mocna francuska paka, która… szczególnie w pierwszej połowie miała spore kłopoty z Kamerunem. Rywale wyglądali dobrze fizycznie, narzucili wysokie tempo jak na warunki meczu towarzyskiego i zrobili to, co w futbolu najważniejsze – strzelali gole.
Nie wiemy, który z dwóch świadczy gorzej o tyłach Francji. Najpierw zostali rozklepani z lewej strony, poszło dośrodkowanie do Aboubakara, a ten z pięciu metrów pokonał Llorisa. Już w drugiej połowie bramkarz Kamerunu zagrał długim podaniem, trochę na pałę, a tam z kolei walkę przegrał Kościelny – przestraszył się rywala, piłka trafiła do Choupo-Motinga i znów stadion ucichł. W ogóle, to duet środkowych obrońców nie wyglądał za pewnie, ani piłkarz Arsenalu, ani szczególnie Rami, nie sprawiali wrażenia ludzi nie do przejściach. Zwłaszcza ten drugi miał w pierwszej połowie spore problemy fizyczne.
Ale gdzie zawodziła obrona, tam nadrabiali gracze ofensywni:
– pierwszy gol to popis Comana, który poszedł lewym skrzydłem, dorzucił do Matuidiego, a ten ładnym uderzeniem nie dał szans bramkarzowi
– druga bramka to z kolei koncert Pogby – jeny jak on ośmieszył Enoha, zaczarował go kompletnie i posłał kapitalne podanie do Giroud, a napastnik dopełnił formalności,
– zwycięstwo dał kunszt Payeta, który zrobił to, co umie najlepiej – przymierzył z dokładnością co do milimetra z rzutu wolnego.
Każdy z tych goli wysuwał Francję na prowadzenie, dwa razy Kamerun zdołał straty odrabiać. Trzecie podejście już udać się nie mogło – przybysze z Afryki byli waleczni i postawili trudne warunki, ale nawet u wciąż zmęczonych Francuzów widać sporą klasę. Pogba jest po prostu mistrzem, Payet był niezwykle aktywny (cztery wrzutki przez pierwsze 12 minut), dobrą zmianę dał Kante. Można tak dalej wymieniać, jedyną obawę budzi póki co obrona, ale gdy wrócą do formy fizycznej, będzie na pewno lepiej. Nie ma wątpliwości – to są murowani faworyci do złota.
*
Grali dzisiaj jeszcze inni finaliści Euro, czyli Szwedzi. Ale z kolei oni wystawili skład mocno rezerwowy, bo tak trzeba nazwać sytuację, gdy nie gra Zlatan. Jeśli napastnika brakuje, ta reprezentacja traci chyba z 50 % swojej wartości. I to było dzisiaj widać w meczu ze Słowenią, który raz, że nie należał do najciekawszych, a dwa, raczej trudno było powiedzieć jaka reprezentacja rzeczywiście jedzie do Francji. Wynik mógł pójść w obie strony i jak w takich przypadkach często bywa, skończyło się na nudnym 0:0.