Piłkarz Lechii już na pierwszy obóz regeneracyjny w Juracie dotarł z kontuzją – ma rozciętą nogę przy ścięgnie Achillesa. Nie pojawił się tam ani razu na boisku. Ból nie minął do czasu rozpoczęcia kolejnego zgrupowania, co przeszkadza mu normalnie trenować. Wawrzyniak próbuje ratować się jak może, wycina kawałek buta uciskającego bolące miejsce, ale widać, że wciąż go uwiera – czytamy w dzisiejszym “Fakcie” i “Przeglądzie Sportowym”. Wyjazd Wawrzyniaka do Francji stoi pod znakiem zapytania.
FAKT
Jednym z głównym kandydatów do odpalenia przez Nawałkę jest dziś Jakub Wawrzyniak, który – mimo że kontuzja wydaje się dość błaha (rozcięcie nogi) – nadal nie może normalnie trenować.
Piłkarz Lechii już na pierwszy obóz regeneracyjny w Juracie dotarł z kontuzją – ma rozciętą nogę przy ścięgnie Achillesa. Nie pojawił się tam ani razu na boisku. Ból nie minął do czasu rozpoczęcia kolejnego zgrupowania, co przeszkadza mu normalnie trenować. Wawrzyniak próbuje ratować się jak może, wycina kawałek buta uciskającego bolące miejsce, ale widać, że wciąż go uwiera. (…) W czasie gierek jest bardzo ostro, czasem dochodzi do spięć między piłkarzami mającymi świadomość, że za kilka dni selekcjoner zrezygnuje z czterech z nich, dlatego ich zawziętość jest jeszcze większa niż zwykle. Wawrzyniak nie jest w stanie aż tak się zaangażować. To może być powodem, że zabraknie dla niego miejsca w samolocie do Francji.
Stanisław Czerczesow ma oferty z kilku klubów i – zdaniem „Faktu” – szanse na jego pozostanie w Warszawie maleją. Ewentualnym kandydatem na ławkę jest Adrian Gul’a.
Słowak od 2013 roku prowadzi MSK Zilinę, z którą wywalczył wicemistrzostwo kraju w sezonie 2014/2015. Działaczom Legii podoba się styl pracy preferowany przez Gul’ę. Jego drużyna słynie z ofensywnej gry, a poza tym szkoleniowiec umie promować młodych zawodników, na czym właścicielom stołecznego klubu również bardzo zależy. Gul’a w kręgu zainteresowań szefów Legii był jeszcze przed zatrudnieniem Czerczesowa, ale wtedy ostatecznie zdecydowano się na Rosjanina, m. in. dlatego, że nie trzeba go było wyciągać z innego klubu. Umowa Gui’i z szefami Ziliny obowiązuje do czerwca 2018 roku, dlatego prezes Bogusław Leśnodorski (41 l.) i jego współpracownicy muszą negocjować warunki przejęcia szkoleniowca.
Niezły dym z transferem Sandomierskiego do Genku – białostocki Miejski Ośrodek Szkolenia Piłkarskiego domaga się ekwiwalentu za wychowanie piłkarza, który jest uzależniony od kwoty transferowej. Problem w tym, że… Jagiellonia miała celowo zaniżyć tę kwotę. Sprawa wylądowała w prokuraturze.
– Zaczął się cyrk. Najpierw Jagiellonia poinformowała, że Sandomierski odchodził jako wolny zawodnik i na jego transferze nie zarobiła nic. Jakiś absurd. Później pojawiła się informacja, że niby miał kosztować 800 tysięcy euro. Poszedłem z tą sprawą do Piłkarskiego Sądu Polubownego przy PZPN. Musiałem zapłacić 30 tysięcy złotych, by sąd w ogóle się tym zajął. Sąd nakazał Jagiellonii zapłacić nam 150 tysięcy złotych, ale Jagiellonia się odwołała, a my nie dostaliśmy nic – mówi Stanisław Bańkowski, prezes MOSP. Niedawno prokuratura w Białymstoku wznowiła rozpoznanie sprawy. – Nie mam o tym pojęcia. Suma transferu to tajemnica klubowa – odpowiada prezes Jagi Cezary Kulesza (54 l.).
GAZETA WYBORCZA
W „Wyborczej” nic stricte o zgrupowaniu w Arłamowie. Na pierwszy ogień pompka przed finałem LM.
Na jednym ze straganów przy Plaza Mayor w Madrycie wisi szalik Realu z napisem: „Mama sprawiła, że jestem przystojny, bogaty i gram w piłkę prawdopodobnie najlepiej na świecie”. Z oku podobizna Cristiano Ronaldo, najdroższego piłkarza w historii. Ironia jest aż nazbyt czytelna. We wrześniu 2011 roku, gdy Real grał mecz Ligi Mistrzów w Zagrzebiu i chorwaccy fani wygwizdywali Portugalczyka, po meczu powiedział bez ogródek, że ludzie zazdroszczą mu urody, bogactwa i talentu do piłki. – Innego wytłumaczenia nie znajduję – dodał. Ronaldo synonimem skromności nie był nigdy. Ale czy musiał? – Moje liczby mówią same za siebie, one dają mi miejsce w historii – powiedział niedawno. W tym momencie milkną najwięksi wrogowie Portugalczyka. Zdobył 94 gole w Pucharze Europy, aż o 11 więcej od drugiego w tabeli wszech czasów Leo Messiego. W 347 meczach Realu trafił do siatki 364 razy i zaliczył ponad 100 asyst. Te dane zwalają z nóg, a przecież w Madrycie jest zaledwie od siedmiu lat.
Kolejny tekst już związany z reprezentacją – Kamil Glik stoi przed nowymi wyzwaniami.
Transfer planuje cała chmara polskich piłkarzy, więc na zgrupowaniach w Juracie i Arłamowie bez przerwy słychać, jak zadręczani przez dziennikarzy powtarzają, że “teraz w ogóle o nowym klubie nie myślą” i wszelkie decyzje “odkładają na później”. Jest wśród nich lider defensywy, znajdujący się w sytuacji szczególnie niekomfortowej. O ile bowiem Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński czy Bartosz Kapustka chcą zwieńczyć zmianami znakomite sezony, o tyle Glik przeżył w turyńskim klubie swój sezon najsłabszy. I pytania o Serie A odpędza półsłówkami, rzucając tylko, że nad jego przyszłością czuwa agent. (…) Kryzys przyszedł znienacka, a kulminację osiągnął w derbach. Kiedyś to właśnie w starciach z Juventusem Glik uwiódł publikę, tej wiosny w zderzeniu z sąsiadami przeżył jeden z najgorszych meczów w ogóle. Dwukrotnie jego faule dały rzuty wolne, po których padały gole; szybko zapracował na żółtą kartkę; niewiele dzieliło go od czerwonej; notorycznie gubił krycie. Swoimi zaniedbaniami “zasłużył się” dla wszystkich bramek rywali (było 0:4) i nawet lokalni, nadzwyczaj życzliwi “Il Capitano” komentatorzy osądzili go bezlitośnie, pisząc o ukoronowaniu słabego sezonu. Sezonu, w którym nie zdołał wbić ani jednego gola – on, jeszcze przed chwilą piłkarz wyrównujący szczytowe snajperskie osiągnięcie w lidze włoskiej Zbigniewa Bońka (siedem goli w sezonie). A okazje obrońca Torino miał, statystycy wyliczyli mu 13 szans strzeleckich.
SUPER EXPRESS
W „Superaku” niewiele do czytania o piłce. Jest wzmianka o tym, że Lewy wylądował a także rozmówka ze Sławkiem Peszko, który chce zerwać z łatką imprezowicza.
Internet jest pełen prześmiewczych memów na twój temat. Masz poczucie, że ludzie się na ciebie uwzięli?
Może nie aż tak, ale sam widzisz, że jak Peszko coś zrobi, to od razu wie o tym cała Polska. A to nie jest tak, że tydzień w tydzień chodzę na imprezy. No a ja mam takie szczęście, że jak już wyjdę, to od razu wszyscy o tym wiedzą. Ale nigdy nie jest za późno, żeby się zmienić i odkleić od siebie tę złą łatkę.
Jak reagujesz na prześmiewcze memy o tobie?
Teraz już w ogóle. Kiedyś nawet to sprawdzałem, niektóre mnie naprawdę rozśmieszały. Przesyłałem je znajomym.
PRZEGLĄD SPORTOWY
„Przegląd” – co oczywiste – zdominowany przez reprezentację. Na okładce Lewy puszczający oko:
Jakub Wawrzyniak największą ofiarą urazu i filozofii Nawałki? Rozszerzona wersja tekstu z „Faktu”.
Zdrowie to jedno, ale Nawałka wymaga od powołanych przez siebie piłkarzy wielozadaniowości, spełniania kilku funkcji naraz, dyspozycyjności w chwilach meczowego kryzysu. Zawodnik idealny to taki, który może występować na kilku pozycjach lub wejść z ławki rezerwowych nawet na ostatnie minuty meczu, ale odmienić losy meczu lub wypełnić określone zadanie. Przykłady: Łukasz Szukała wszedł na końcówkę meczu z Irlandią w Warszawie na podwyższenie obrony. Sławomir Peszko po to, aby swoją szybkością i zadziornością pomóc na bokach obrony. Wypełnili nakreślone przez trenera zadania. Między innymi dlatego Peszko ma u Nawałki spory kredyt zaufania. Oprócz kłopotów ze zdrowiem, a selekcjoner cały czas podkreśla, że w samolocie do Saint-Nazaire wszyscy muszą być gotowi na sto procent, Wawrzyniak nie do końca spełnia jego wymagania co do wypełniania funkcji zastępczych. Wyjścia poza wyuczoną pozycję. Tym samym przegrywa rywalizację z innymi zawodnikami obecnymi na zgrupowaniu w Arłamowie, choć bez wątpienia jest solidnym lewym obrońcą.
Na zgrupowaniu pojawił się… Szymon Marciniak.
– W piątek mam spotkanie z piłkarzami, w sobotę prowadzę wewnętrzną gierkę. Wszystko na prośbę Zbigniewa Bońka i trenera Adama Nawałki. Zmian w przepisach jest wiele, ale to drobiazgi. Najważniejszą zmianą jest koniec z potrójnym karaniem. Podam przykład: gdyby cztery lata temu obowiązywały obecne przepisy, Wojciech Szczęsny nie wyleciałby z boiska w meczu z Grecją, tylko za faul w polu karnym dostałby żółtą kartkę. Przywiozłem wideoklipy, które pokażę zawodnikom. Obrońcy muszą pamiętać, żeby w sytuacji, kiedy napastnik biegnie sam na bramkę, nie popchnąć go ani nie złapać za koszuikę – za to jest wyrzucenie z boiska. Żółta kartka jest tylko wtedy, kiedy był ewidentny atak na piłkę. Czasem lepiej zaryzykować wślizg niż popychać. Porozmawiam też z Robertem Lewandowskim, bo sędziowie z innych krajów mówili mi, że ostatnio jakby więcej gestykulował i wywracał się na boisku. Trzeba jednak być dla niego wyrozumiałym, bo niemal zawsze jest niemiłosiernie obijany przez rywali.
Jak zawsze w przypadku dużych imprez musi pojawić się analiza, których błędów poprzednich selekcjonerów należy nie popełniać. Fragment:
Jest jeszcze jedna różnica między tym, co dzieje się teraz w Arłamowie, a wcześniejszymi przygotowaniami. To obecne jest krótsze, trwa osiem dni, a za kadencji Beenhakkera w Donaueschingen i Smudy w Lienz piłkarze spędzali ze sobą dwanaście dni. To stawiało kolejne wyzwanie przed trenerami, którzy musieli zadbać, żeby zawodnicy się sobą nie zmęczyli. Kiedy była możliwość, Holender dał im pół dni wolnego. – Tylko kilku dopadł pech, bo akurat przyjechali pracownicy komisji antydopingowej. Tych przez nich wyznaczonych musieliśmy z powrotem ściągać do hotelu – pamięta de Zeeuw. Innym razem dowodzący kadrą zorganizowali wycieczkę, ale nie powiedzieli gdzie. To miała być niespodzianka. I rzeczywiście, kiedy piłkarze wsiadali do samolotu nie wiedzieli, gdzie lecą. Wylądowali w Lipsku. Tam się domyślili się, co będą robić, bo zobaczyli podstawiony autobus z charakterystycznym znakiem Porsche. Na miejscu zwiedzili fabrykę firmy produkującej luksusowe auta, a kilka z nich mogli przetestować. Wizytą w Lipsku trenerzy chcieli oderwać ich myśli od piłki.
Adam Mójta ma ofertę z Wisły, ale priorytetem klubu jest ściągnięcie Rafała Wolskiego.
Krakowianie nie wpłacili do 15 maja Fiorentinie ustalonej kwoty – pół miliona euro. Nie mieli odpowiedniej gotówki i stracili prawo do pierwokupu. Nie znaczy to, że Wolski nie zostanie przez Białą Gwiazdę wykupiony. Działacze złożyli Włochom ofertę, w której kwota transferowa zostałaby wypłacona w dwóch ratach. Ci na razie nie odpowiedzieli na tę propozycję, ale mają to zrobić – zgodnie z ustaleniami – do końca maja. Jeśli odpowiedź będzie brzmiała „nie”, wówczas przy Reymonta skoncentrują się na pozyskaniu nowego rozgrywającego.
Fot. FotoPyk