Mundial w RPA to do dziś jedno z najczarniejszych wspomnień kibiców “Trójkolorowych”. Atmosfera wokół kadry taka, że można by ją rąbać siekierą, adekwatny do tego wynik i generalnie miesiące, o których wszyscy chcieliby zapomnieć. Teraz miało być zupełnie inaczej, bo Francuzi są gospodarzami turnieju i mają za sobą naprawdę niezły okres. Z każdym tygodniem przekonujemy się jednak, że jeśli w jakiejś kategorii są murowanym kandydatem do zwycięstwa, to przede wszystkim w wyścigu o drużynę, wokół której najłatwiej narobić czarnego PR-u.
Zamieszanie wokół drużyny narodowej zaczęło się już sporo czasu temu, a konflikt pomiędzy Karimem Benzemą a Mathieu Valbueną urósł w pewnym momencie do takiego stopnia, że żyła nim cała piłkarska Europa. Teraz jednak “Les Blues” rozkładani są nie przez wewnętrzne niesnaski, a ataki z zewnątrz. Oto bowiem selekcjoner Didier Deschamps znalazł się w ogniu krytyki Erica Cantony, który stwierdził, że brak powołania dla dwójki Benzema – Ben Arfa, to efekt… rasizmu szkoleniowca.
Parafrazując klasyka – Cantona jaki jest, każdy widzi. Kontrowersyjny, do bólu niepoprawny, lubiący często podważać autorytety. Nie dziwi nas zatem, że to akurat on, a nie kto inny wypowiedział te słowa. No bo co – wyobrażacie sobie, że Thierry Henry czy inny Lilian Thuram jedzie z jedną najważniejszych postaci w państwie jak z furą gnoju? My też nie.
– Deschamps ma bardzo francuskie nazwisko. Może nawet jest jedynym Francuzem z takim nazwiskiem? Nikt też z jego rodziny nie miesza się z obcymi nacjami. Coś jak Mormoni w Ameryce. Nie jestem więc zaskoczony, że nie bierze Benzemy i Ben Arfy – są świetnymi piłkarzami, ale mają inne korzenie – skomentował powołania.
Deschamps w ostatnim czasie został też przez Erica określony marionetką władz, po tym jak swój sprzeciw dla obecności w kadrze napastnika Realu, wyraził premier kraju, Manuel Valls. Co więcej – idol kibiców sprzed lat jasno zapowiedział, że kciuki trzymał nie za swoich rodaków, a za Anglików.
Nie wiemy jak skończy się ta cała sprawa – póki co mówi się o tym, że trafi na drogę sądowa, bo selekcjoner nie chce tolerować takich oszczerstw. Wiemy jednak jedno – Francuzi jak nikt inny potrafią spartolić atmosferę i wzajemnie się żreć. Patrzymy na te piękne obrazki z Arłamowa, obserwujemy jak Lewandowski, Milik czy Glik traktowani są niczym bogowie i nawet przestaje nam przeszkadzać ta nawałnica nic nie znaczących newsów, że Krychowiak zakrztusił się owsianką, a Szczęsny założył odwrotnie klapki. Niech będzie tak sielsko i anielsko – lepsze to niż wieczne podkopywanie dołków i pretensje.