Reklama

Błąd musi być twoim przyjacielem. Sesja z trenerem mentalnym piłkarzy

redakcja

Autor:redakcja

24 maja 2016, 10:07 • 16 min czytania 0 komentarzy

Kamil Grosicki. Mariusz Stępiński. Patryk Małecki. To tylko niektórzy z podopiecznych Pawła Frelika, trenera mentalnego, specjalizującego się w pracy z piłkarzami. Udało nam się zrobić z Pawłem nie rozmowę, a… sesję, dzięki czemu macie unikalną szansę zobaczenia na czym jego zabiegi polegają w praktyce. Poznajcie tajniki, nie ogólniki. Polecamy.

Błąd musi być twoim przyjacielem. Sesja z trenerem mentalnym piłkarzy

***

Jestem ligowcem w Ekstraklasie, siedzę na ławie. Uważam, że nieźle wyglądam na treningach, mam spory potencjał, ale nie umiem swoich atutów przełożyć na mecz.

Na podstawie tego co powiedziałeś widzę pewien kierunek, którym możemy podążać, natomiast powiedz mi najpierw dlaczego zdecydowałeś się na tę sesję.

Uważam, że moim problemem może być głowa. Umiejętności mam, to wiem, może więc to jakaś blokada mentalna.

Reklama

Okej. Bardzo ważne jest, żebyś na początku określił czego się spodziewasz po naszej rozmowie, nawet tylko tej dzisiejszej. Konkrety.

Nie powiem, że spodziewam się kontraktu w Realu. Po prostu mam nadzieję, że to mi pomoże. Nie jestem o tym w stu procentach przekonany, ale jestem gotów spróbować.

Dobrze. Pierwsza sesja służy temu, żebym namalował sobie wstępny obraz twojego sposobu myślenia, znalazł obszary, które trzeba „podkręcić”. To jest ten etap, kiedy będę zadawał sporo pytań – każda historia jest inna, muszę zrobić twój research. Przyjdzie moment, że zaczniemy wypracowywać dla ciebie kierunek, natomiast teraz potrzebuję wkładu. Okej?

Okej.

Mówisz, że coś cię blokuje. Co dokładnie?

Zjada mnie presja na meczu. Jeśli zawalę jedno zagranie, to już się spinam. Mniej ryzykuję, jest obawa i problem z wzięciem odpowiedzialności. Paradoksalnie najlepiej wychodzi mi granie przeciwko lepszym, bo nie ma presji – jak przegramy trudno, nic się nie stało. Ta zasada odnosi się też wówczas do moich indywidualnych zagrań.

Reklama

Dobre jest to, że potrafisz nazwać swoje problemy – dzięki temu na podstawie kilku zdań mam już spory obraz. W treningu mentalnym istotą jest świadomość. Nie będziesz umiał przeskoczyć przeszkody, jeśli nie wiesz co nią jest. Nie rozwiążesz problemu, o którym nie wiesz, że istnieje. Nie zmienisz swojego wadliwego schematu, jeśli nie będziesz wiedział o jaki chodzi. W treningu mentalnym chodzi też o to, by chwycić momenty, które są dobre, przeanalizować je szczegółowo, aby umieć do nich wrócić. Jeśli zapytam cię „jak mecz?”, a ty mi powiesz „bardzo dobrze”, to co mi to daje? Jaką informację? Żadną. Pozostajesz w chaosie, przypadkowości. Trening mentalny to takie zapisywanie instrukcji obsługi mózgu, a w konsekwencji też do ciała – konkretne rozkazy, konkretne ukierunkowanie, zbudowane na konkretnej analizie sytuacji. Musimy przyjrzeć się co dokładnie robisz, co dokładnie do siebie mówisz podczas meczu. Spróbujemy wypracować teraz coś, czego będziesz mógł się chwycić. Porównałbym mecz do jazdy autobusem, a to będzie poręcz, którą będziesz mógł złapać by być stabilnym. Chcę, żebyś już po naszej dzisiejszej sesji miał w głowie jedną, dwie rzeczy, które będą takim uchwytem.

Rozumiem, że to ma być jakaś konstrukcja myślowa. Niektórzy mają taką, że wychodzą na boisko z niezachwianą wiarą, że są najlepsi – to też jakaś forma wytrycha, tak?

Tak. Jeśli tego typu myślenie komuś się sprawdza, jeśli przekłada się na pożyteczność dla zespołu, to super. Ale piłkarz może też tak myśleć, wychodzić na boisko, a będzie mu to wiązać nogi. Pomyśli: jestem kozak, jestem lepszy, ale nie będzie w to naprawdę wierzył. Nawet jeśli sobie powiesz coś sto razy, ale nie odwołujesz się do tego DLACZEGO tak uważasz, to jest to równia pochyła. Co oczywiste – są niezdrowe konstrukcje myślowe, w które można się wcisnąć i jedna taka pojawiła się u ciebie, do czego zaraz przejdziemy. Jedno z twoich pierwszych zdań to: uważam, że mam umiejętności. Po pierwsze: musisz zacząć zwracać uwagę na szczegóły. Zapamiętać co dobrego zrobiłeś podczas meczu, nawet jeśli to będzie najmniejsza rzecz, dla ciebie błahostka. Musisz mi opowiedzieć wszystkie dobre zachowania, jakie wykonałeś. Na jakiej pozycji grałeś?

Lewonożny prawoskrzydłowy schodzący ze strzałem do środka. Za wiele nie pograłem w ataku, bo spiąłem się na początku, ale dobrze popracowałem w obronie.

Ile razy dobrze popracowałeś w obronie?

No, cały czas.

Nie. To zbyt ogólne. Powiedz mi ile miałeś udanych akcji defensywnych. Dwie, trzy?

Po prostu lżej mi się grało w tyłach, nie powiem ci konkretnie. Powiem natomiast tak: w obronie nie ma takiej presji, jak w grze w ataku, gdzie trzeba kreować. W obronie jest bardziej forma przeszkadzania, a ciężar wykonania zagrania, czyli aktywność, spoczywa na kimś innym. Przez to łatwiej.

A kto ma do ciebie najwięcej pretensji, że tak się spinasz?

Nikt nie ma.

Ty masz sam do siebie.

Tak.

A czego się najbardziej obawiasz, jeśli ci nie wyjdzie?

Obawiam się, że zawiodę kolegów, zmarnotrawię ich trud. Zranię zespół.

Powiem ci, że już mamy kilka tematów do pracy, ale bardzo ważną rzeczą jest metoda małych kroków. Musimy się skupić na jednej rzeczy, potem na następnej i następnej. Ja ci zasugeruję teraz w jakim kierunku bym poszedł, a ty mi powiesz, czy chcesz iść w tą stronę czy nie. Trening mentalny to dwójka kajakarska, wiosłujemy obydwaj, chodzi też o to, żebyś z zaproponowaną drogą dobrze się czuł i żebyśmy razem wiosłowali w jednym tempie. Gdzieś tam cię mogę lekko wiosłem przytrzeć, jeśli będę widział, że się ociągasz, ale tak samo do ewentualnych korekt, sugestii, zachęcam ciebie. Masz się czuć komfortowo, praca ma iść w tempie dopasowanym do ciebie. Dobra?

Okej.

Według mnie kluczowy obszar, który zrzuci wiele balastów z ciebie, rozplącze ci trochę nogi, to podejście do błędów. Błędy, nawet jeszcze niepopełnione, sprawiają, że narzucasz sobie presję, że się obawiasz. Przestajesz podejmować próby, wybierasz bardziej bezpieczne rozwiązania – dlatego na przykład skupiasz się na obronie. Błędy są twoim demonem, który wypełnia twoje myślenie w bardzo dużym stopniu i wiąże twoje ciało. Powiedz: czym dla ciebie jest błąd? Jak go postrzegasz?

Błąd – przeze mnie drużyna nie odniosła korzyści. Coś straciła. Piłkę przez moją stratę, złą decyzję. Względnie ktoś mnie przeszedł i wypracował dobrą pozycję.

Poszedłem jeden na jeden i przegrałem.

Tak.

Próbowałem dośrodkować i przerzuciłem nad bramką.

Tak.
Oddałem strzał, w ogóle nie poszedł w światło bramki.

Nie, a koledzy byli lepiej ustawieni.

Przez ciebie drużyna traci, w różnej postaci, ale traci. Czyli postrzegasz błąd jako coś złego?

Tak się z tym czuję.

Tak to odbierasz. Czyli mecz marzeń to jaki? Ile jest błędów?

Mecz marzeń: ciągnę zespół do tego stopnia, że nawet jak zrobię błąd czy dwa – nie ma to znaczenia, bo i tak bardzo dużo dałem drużynie.

Czyli, że błędów jest mniej niż dobrych zagrań.

Tracą wówczas na wadze.

Giną w morzu dobrych sytuacji.

Tak.

A kiedy jest możliwe, że ciągniesz zespół? Wtedy, kiedy będziesz produkował szeroko pojęte liczby. Wygrane dryblingi, dobre strzały, prostopadłe piłki i tak dalej. Zgadza się?

Tak.

A co byś powiedział, żebyśmy zaczęli postrzegać błąd jako przyjaciela?

Trudne. W tym momencie na pewno nim nie jest, więc jestem ciekaw jak chcesz mnie do tego przekonać.

Potraktujmy błąd jako to, czym faktycznie jest – informacją zwrotną. Jeśli dograłeś piłkę i ona nie trafiła do kolegi, wyszła poza linię, to jaka jest to informacja?

No, można to podciągnąć pod jakąś formę konstruktywnej krytyki, ale to się łatwo mówi.

Nie, nie, nie. Skupmy się na tej jednej, konkretnej akcji. Jaka to jest informacja?

Żeby inaczej dogrywać.

Co to znaczy jeszcze?

Że mogłem podjąć inną decyzję.

Co to znaczy inaczej? Lżej, precyzyjniej?

Na przykład.

Być bardziej swobodnym, mniej spiętym?

No tak, brak swobody rodzi błędy.

Jeżeli traktujesz błąd jako coś niepożądanego, a nie jako informację zwrotną, to tracisz szansę, by w kolejnym podejściu się poprawić. Michael Jordan podkreślał, że to błędy doprowadziły go do sukcesów.

Znam ten cytat. „W mojej karierze nie trafiłem ponad 9000 rzutów. Przegrałem ponad 300 meczy. 26 razy wykonywałem decydujący rzut i nie trafiłem. Wiele, wiele razy odnosiłem porażki w życiu. I dzięki temu wszystkiemu odniosłem sukces”.

Właśnie. Kto jest lepszy – ten kto popełni sto błędów, czy ten, kto popełni tysiąc błędów?

Zależy od podejścia. Dla jednego to będzie lekcja, dla drugiego ciężar, pod którym zginie.

To, że popełniasz więcej błędów, nie oznacza, że jesteś gorszy. Ktoś może popełnić sto błędów i po nich się poddać, nie podejmować dalszych prób. Co jest gorsze – tysiąc błędów czy nie podejmowanie dalszych prób?

Ale to odpowiednie podejście trzeba wypracować.

No właśnie, sam mówisz – chodzi o podejście. Podejście, by dokonywać kolejnych prób. A potem kolejnych i kolejnych. Jeśli po stu błędach pomyślisz – a, poczekam, aż poczuję się mocny i dopiero zrobię kolejną próbę, wtedy kiedy będę miał sto procent pewności, że wyjdzie, to jest to na ciebie wyrok. Jak pomagasz zespołowi, gdy przestajesz próbować?

No nie pomagasz, ale wiesz, to łatwo powiedzieć, emocje biorą górę.

Trening mentalny to nie zabawa w czary. W dziesięć minut nie zmienię twojego myślenia, które wypracowałeś sobie przez kilkanaście lat. To jest proces, którego paliwem będą cierpliwość i zaufanie. Chcę, żebyś widział to jako dłuższą podróż. Jeśli oczekujesz, że dziś poukładamy wszystkie klocki, to może być ciężko. Skupmy się dziś na tej konkretnej myśli: jeżeli nie podejmujesz prób, to drużyna zdecydowanie traci, bo przechodzisz obok meczu. Ty traktowałeś popełnianie błędów jako stratę dla drużyny, a znacznie większą stratą jest, gdy nie podejmujesz prób. Wyobrażasz sobie zawodnika teakwondo, który nie podejmuje kopnięć?

Wiesz, ja biorę udział, pomagam, tylko mniej ryzykownie. Podaję zamiast wejść w drybling.

Połóżmy sobie na wagę dwie strategie myślenia. Na lewej twoja obecna. Powiedz, przynosi ci efekty?

No wiesz, podam komuś, nie będzie straty, akcja się toczy.

Ale przynosi ci ona takie efekty, jakie byś chciał?

No nie. Chciałbym móc więcej.

Więc skoro ta strategia nie spełnia twoich oczekiwań, skoro masz niedosyt, to ją zostawmy. Po prostu. Nie działa w stu procentach tak jakbyś chciał, czyli NIE DZIAŁA.

To jest strategia o nazwie „ograniczanie szkód”.

Jak długo możesz się trzymać tej strategii? Ona nigdy nie pozwoli ci rozwinąć skrzydeł. Jak będziesz wyglądał w oczach trenera stosując ją dalej? Co będzie oznaczać w rywalizacji z innym?

On może gorzej grać.

Gdzie cię to doprowadzi? Nie tam, gdzie chcesz. Jak długo możesz sobie pozwolić, żeby ją stosować?

Nie mogę, wiem to. Ale to jest zakorzeniona obawa, że już totalnie mecz spieprzę.

Zostawiamy tę strategię. Kategorycznie. Nie przyszedłbyś do mnie, gdybyś chciał ją dalej stosować, gdyby ci przynosiła pożądane efekty. Udało nam się ją zdiagnozować, zdefiniować. Określić, że nie przynosi korzyści. Skoro tak jest, to przestaje być ona przedmiotem naszej rozmowy. Przedmiotem jest wypracowanie nowej strategii, nowego sposobu myślenia.

Jasne. Pracujmy nad nową filozofią.

Chcę cię uświadomić, że poprzez niepodejmowanie prób szkodzisz drużynie bardziej, niż robiąc błąd. Twoja asekuracja to twój największy wróg. Myślisz, że da się grać bez błędów?

Nie. Zawsze jakiś się popełni.

Czyli masz świadomość, że błędy będą, nawet jeśli będziesz grał świetnie.

No tak.

To teraz krótka historia. Idzie dwóch księży na pielgrzymkę 50km. Jeden ma 25 lat, drugi 60. Przeszli miasto, przeszli 10 km, wchodzą w las, zbliża się rzeka. Podchodzą do rzeki, a tam stoi prostytutka. Macha do nich – młody opuszcza wzrok, ale starszy podchodzi i pyta w czym może pomóc. Ona prosi, by przenieść ją na drugą stronę rzeki. Starszy chwyta ją za praktycznie nagie ciało, przenosi, ona mu dziękuje. Obaj księża kontynuują pielgrzymkę, po kilku kilometrach młodszy nie wytrzymuje i mówi: co ksiądz zrobił? Przecież to grzech taką nagą kobietę nosić! A ten starszy ksiądz uśmiechnął się i powiedział: chłopcze, ja ją zostawiłem przy rzece, a ty ją nadal niesiesz. Przed nami jeszcze 40 km ciężkiej pracy, ciężkiej drogi, musisz ją zostawić. Koniec opowieści, komentarz: nie jest grzechem popełnić błąd, grzechem jest nieść go ze sobą przez kolejne minuty. Możesz popełnić błąd w 10, 15 minucie, ale jeśli będziesz go niósł ze sobą dalej, to podejmiesz mniej prób, nie pokażesz swojego potencjału. Ty się musisz koncentrować na każdej kolejnej minucie. Jest taki wzór: X razy X = X do kwadratu. X prób = X szans = X możliwości. Jeżeli ty w pierwszej części, x prób, będziesz miał pięć, a nie dwadzieścia pięć, nawet w sensie pokazywania się do gry, to będziesz miał x mniej możliwości na pokazanie się. Zatrzymajmy się tu na chwilę: co o tym sądzisz?

Jest to czytelne.

Do tej pory dla ciebie błąd miał jedną postać: był wrogiem. Teraz może być informacją zwrotną. Dlaczego niektórzy wciąż popełniają te same błędy? Dlaczego czasem widzisz trzy razy przeczytanego w ten sam sposób piłkarza? Bo ci nie korzystają z informacji zwrotnych, nie robią w oparciu o nie korekt. A do tego musisz dołożyć, że po zrozumieniu jaką korektę trzeba wykonać, błąd należy zostawić przy rzece, a nie myśleć o nim. Jak skauci obserwują zawodnika, to dla nich nie jest katastrofą, że ktoś popełnił błąd, znacznie bardziej zwracają uwagę jak się zachowuje po popełnionym błędzie. Mecz Juventus – Bayern: kto zawala bramkę? Neuer. Kto jest potem jednym z najlepszych? Neuer. Zostawił błąd przy rzece. Teraz podsumowując na czym będzie polegała twoja praca: ile razy mijasz McDonaldsa w życiu? Setki razy. Zauważasz go?

Zauważam.

Zjeżdżasz?

Czasem zjeżdżam.

Ale nie zawsze?

Nie.

Dlaczego nie zawsze? Bo jakbyś jadł tam za często, to byłoby szkodliwe, wiesz o tym. Teraz jeśli wiesz, że postrzeganie błędu jako wroga to śmieć, który wiąże ci nogi, hamuje twój rozwój, to zauważaj błąd, ale go nie konsumuj. Twoim zadaniem jest przyłapywanie się na treningu kiedy błąd będzie chciał poszaleć w twojej głowie na zasadzie – „a, uważaj następnym razem, nie bądź taki chojrak, lepiej spróbuj w defensywie”, to masz powiedzieć: stop. Widzę cię, ale koncentruję się na następnej akcji. Ty zostań przy rzece, ja idę dalej. Następna szansa – na tym się skupiasz. Twoim celem jest produkowanie prób, to jest twój priorytet.

***

To byłaby powiedzmy zamknięta sesja na temat jednego tematu.

Tu można pogłębić, można robić ćwiczenia, nie wszystko teraz możemy. Natomiast tak, to jest duża część sesji.

Zamknijmy więc nad symulacją nawias. Powiedz, jakie jeszcze błędy u mnie zauważyłeś, które byłyby tematami na kolejne sesje?

Przyjmowanie założeń, że z lepszymi ci wychodzi, z gorszymi nie. Segregowanie rywali i uzależnianie swoje jakości od tego, z kim grasz. Masz podejmować liczne próby na każdym meczu, niezależnie z kim grasz. Wielu piłkarzy ma problem podczas gier przeciwko słabym zespołom, także na poziomie juniorskim, gdzie jest 8:0, 5:0. Mówią – nie no, to bez sensu, co mi to da? Właśnie da ci kolejne próby. Zbuduje nawyk. Próby, próby, próby, każda to twój kapitał. Dalej: dlaczego jest tak, że co rok w pucharze Anglii mali wyrzucają wielkie firmy? Pomijając losowość i słabsze składy: takie Man Utd dla kogoś z League One jest niesłychanie silnym bodźcem motywacyjnym. Grają jak nakręceni. Choć potem jak wyjdą na słabeusza, sami muszą obudzić motywację. Motywacja zewnętrzna jest łatwiejsza, ale też mniej skuteczna, bo mniej powtarzalna. Jeśli ty wypracujesz sobie procedurę na motywację wewnętrzną, to niezależnie od przeciwnika będziesz pozytywnie nabuzowany.

Da się wyjść na Termalikę jak na Man Utd?

Tak.

Na czym trzeba się skupić?

Proste myślenie zadaniowe. Przyjąć. Podać. Kiwnąć. Dzięki temu łatwiej będzie zarządzać emocjami, myślami. Poza tym skupić się znowu na próbach, wykręcaniu liczb.

Jakbyś miał wskazać najczęściej występujące problemy polskich piłkarzy, to jakie by były?

Tego jest sporo i są to kwestie bardzo zróżnicowane, natomiast powiem tak: z mentalnością polskich piłkarzy jest coraz lepiej. Świadomość rośnie, to widać w kontekście odżywiania, brania dodatkowych treningów itd. Tendencja jest coraz lepsza. Dawniej było tak, że jeżeli piłkarz nie wypił wódki, to ciężko mu się było z zespołem zbratać. Dzisiaj jest tak, że jeśli piłkarz nie jest na diecie bezglutenowej, jeśli nie zostaje po treningu, to jest traktowany jak dawniej abstynent. Możemy mówić o problemach, ale jedna z kluczowych rzeczy, to zrozumieć co dzieje się dobrze. Za często ostatnio skupialiśmy się na tym, czego nie mamy.

Czyli osobna sesja odnośnie złych stron, złych konstrukcji mentalnych, a osobna na wzmacnianiu pozytywnych.

Powiedziałeś, że jednym z twoich oczekiwań jest powtarzalność. Żeby była powtarzalność, musisz wiedzieć co robisz dobrze, w najmniejszych detalach, by potem świadomie do tego stanu wrócić. Jeśli za mocno koncentrujesz się na niedoskonałościach, to trudniej wejść w powtarzalność dobrego. Gdy pracuję z piłkarzami i zadaję im pytanie „jak oceniasz mecz?” to wielu zaczyna od „tu zmarnowałem, tu nie wykorzystałem”. Ja się nie pytam gdzie dałeś ciała, ale co zrobiłeś dobrego. Nie chodzi o to, żeby pójść w narcyzm, ale powinny być zdrowe proporcje. Jak zawodnik będzie się zadręczał swoimi brakami, to nigdy nie wyjdzie na boisko pewny siebie. Nie chodzi o to, by być idealnym, ale by sprzedać to, co się ma. Niektórzy piłkarze nie mają nie wiadomo jakich umiejętności, ale te walory, które posiadają, czasem bardzo ograniczone, potrafią przekuć bardzo efektywnie.

A co w mentalności juniora jest twoim zdaniem najistotniejsze?

Ci młodzi chłopcy muszą zrozumieć, że budują swoje nawyki. Jeśli w szkole odpuszczają, to rośnie prawdopodobieństwo, że odpuszczą na boisku. Jeżeli w szkole będą leniami, to rośnie prawdopodobieństwo, że będą się lenić na murawie. Wszystkim co robisz wypracowujesz nawyki.

Czyli powtarzalność boiskową można pośrednio wypracowywać przy książkach.

Oczywiście, że tak.

Jaka byłaby wzorowa mentalność?

Wgląd w siebie. Autorecenzja. Myślenie pytaniami: co było dobre, a co powinienem dopracować. Piłkarz, który potrafi siebie doceniać. Jest świadomy swoich mocnych stron, nawet jeśli to są tylko trzy, a bezpośredni rywal ma ich dziesięć. Jeśli nie masz świadomości swoich atutów, to ich nie pokażesz. Kolejny element to radzenie sobie z trudnymi sytuacjami, bo z nich składa się futbol: to słabsze chwile drużyny, słabsze na treningu, w szatni. Jeśli piłkarz nastawiony jest na „pomimo”, czyli pomimo, że jest zła pogoda, pomimo, że przegrywamy, pomimo, że już mnie ten obrońca przeczytał, pomimo, że mi dziś nie szło, i dalej będzie POMIMO przeciwności dążył, to jest na właściwej drodze. Powiedziałbym też o otwartości na nowe metody. Niech to będzie joga. Niech to będzie analiza wideo, niech to będzie trener mentalny, cokolwiek, liczy się szansa na danie samemu sobie impulsu. Miałem sesję, gdzie piłkarz powiedział: wiesz co, nie przekonuje mnie twoje ćwiczenie. Uważam, że jest beznadziejne, ale przetestuje je przez dwa tygodnie. Wrócił i powiedział: coś w tym jest, idziemy w tę stronę. To rozumiem przez otwartość. Najpierw spróbuj, potem oceń. Nie musi iść do mnie, ja nie będę prowadził wszystkich piłkarzy świata, nie musi iść w ogóle do trenera mentalnego, ale niech będzie otwarty na próby.

Najbardziej znanym z chłopaków, z którymi współpracujesz, jest Grosik. Jak oceniasz jego rozwój?

Gol z Finlandią, gdy strzelił po podaniu Bartka Salamona – dwa lata temu Kamil albo od razu by strzelał, albo byłaby elektryka i by się podpalił. Teraz złamał raz, drugi, i strzelił prosto do bramki. Kamil pokazuje większy spokój, więcej widzi, podejmuje lepsze decyzje. Najpierw myśli, potem działa. Jak zaczęliśmy pracować miał zerowe statystyki w Ligue1. Trudnym momentem było to, że po kilku miesiącach nie poprawiały się. Kamil rzucił hasło: czy to ma sens? Dał się przekonać, że trzeba być cierpliwym. W końcu przyszła bramka. Wiesz która to była jego próba strzału? 49. 48 prób i nie strzelił. Jeśli by się wtedy poddał, nie oddał tego kolejnego strzału, przestał próbować, to by się nie odblokował.

Z pracy z którym piłkarzem jesteś jeszcze wyjątkowo zadowolony?

Duży postęp widzę u Mariusza Stępińskiego. Ma 21 lat, zaczęliśmy pracować, gdy miał 20 i przyszedł do Wisły po nieudanej przygodzie w Norymberdze. Jestem pod mega wrażeniem jego dojrzałości, inteligencji. Mariusz ma bardzo poukładane w głowie, miał nawet zanim zaczęliśmy pracować. Jest tak nauczalny, tak dużo widzi, plus jest bardzo mocno nastawiony na rozwój. Mariusz dużo pamięta i jest systematyczny: zrobiliśmy sobie przerwę trzymiesięczną, wróciliśmy, a on wciąż sam robił nasze ćwiczenia. Idzie w kierunku napastnika, który haruje dla zespołu, jest skarbem każdej drużyny.

Rozmawiał Leszek Milewski

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...