Reklama

Liczyłem na propozycję z Korony, ale nie zaakceptowano mojego planu

redakcja

Autor:redakcja

23 maja 2016, 22:15 • 4 min czytania 0 komentarzy

Tak jak spekulowano w mediach od paru ładnych tygodni – Marcin Brosz pożegnał się z Koroną Kielce. Jeden z największych trenerskich wygranych tego sezonu wylądował na bezrobociu po tym, jak klub nie zdecydował się przedłużyć z nim kontraktu. Dlaczego? O co poszło? Jaki ma teraz plan na życie? O tym wszystkim sam zainteresowany opowiedział na gorąco w krótkiej rozmowie z Weszło.

Liczyłem na propozycję z Korony, ale nie zaakceptowano mojego planu

Żegna się pan z Koroną w nietypowych okolicznościach, bo po wyjątkowo udanym sezonie.

Zależało mi, żeby praca, którą wykonaliśmy, była początkiem czegoś więcej. Po sezonie nakreśliłem dalszy plan rozwoju na takiej bazie organizacyjno-finansowej, jaka funkcjonowała do tej pory. Przedstawiłem to tak, że przy tych możliwościach jesteśmy w stanie osiągać jeszcze lepsze wyniki. Szkoda, ale plan nie został zaakceptowany. Prezes dziś mnie poinformował, że nie zaproponuje mi kolejnej umowy.

Co nie przypadło mu do gustu? Domyślam się, że – znając tamtejsze realia – nie proponował pan piłkarzy z kosmosu.

Nie, zupełnie nie. Poznałem dobrze Koronę i wiem, jakie kryteria obowiązują. Nie proponowałem niczego ponad stan. Wszystko było w zasięgu. Pewne sprawy chciałem zreorganizować, ale widziałem po prostu większe możliwości rozwoju. Co się nie spodobało? Jaki był powód? Nie wiem. Nie dostałem konkretnej informacji, co było nie tak.

Reklama

Nie miał pan po drodze z nowymi inwestorami i z Markiem Citką, który ich próbował sprowadzić. Od dłuższego czasu mówiło się, że poszukają nowego trenera.

Nie wiem. Nie chcę się wypowiadać za innych. Mogę mówić o rozmowach, w których sam uczestniczyłem, ale jak to wyglądało od strony Marka Citki – nie mam pojęcia.

Czuje pan duży żal, prawda?

Może nie żal, ale nie ukrywam, że liczyłem na propozycję. Dla mnie ten sezon miał być dopiero początkiem tworzenia czegoś nowego. Bardzo dobrze pracowało mi się w Kielcach. Korona zasługuje, żeby iść do przodu. Żeby nie było ciągłego mówienia o walce o utrzymanie. Pokazaliśmy to przecież meczami z Wisłą, Lechią u siebie czy Legią na wyjeździe. Widziałem ogromną akceptację ze strony lokalnej społeczności – ci ludzie czekali, dali nam szansę, a my daliśmy im nadzieję. Tego właśnie mi najbardziej szkoda – że przestraszono się kolejnego kroku, czyli walki o coś więcej niż utrzymanie.

Wyjeżdża pan z Kielc z wysoko podniesioną głową i domyślam się, że nie martwi się o powrót na karuzelę.

Naszej pracy nie powinno się oceniać tylko za treningi, ale też za pokazywanie wizji rozwoju klubu. Gdy przejmujesz zespół, nie jesteś w stanie wszystkiego określić od razu. Przez pół roku przyglądasz się, jak klub wygląda i na czym drużyna ma się opierać. Zbieramy informacje, łączymy je w całość i przygotowujemy realny plan na najbliższy czas. Tego oczekują właściciele i zarządy. Tak właśnie postąpiliśmy widząc, że w przyszłości da się postawić kolejny krok. Korona ma możliwości, bazę i grupę ludzi, by stawiać jeszcze wyższe wymagania. Dlatego mówię, że w pierwszej kolejności czekałem na propozycję z Kielc, o czym zresztą poinformowałem prezesa. Pojawiały się zapytania, ale wolałem się wstrzymać. Pracodawca nie przedłużył umowy, takie jego prawo, taka też czasem kolej rzeczy. Przynajmniej wiem już, na czym stoję.

Reklama

I jaki ma pan plan? Można się spodziewać, że Marcin Brosz wróci na karuzelę już w ciągu kilku dni?

Przez rok nie było mnie w domu, więc ten tydzień chcę poświęcić rodzinie. Nie zastanawiałem się jednak, gdzie mogę pracować, bo – powtarzam – liczyłem na propozycję z Korony. Żyję więc tym, co dzieje się teraz i analizuję pracę z Kielc.

Ma pan jednak poczucie, że odbudował się jako trener? Początkowo wszyscy skazywali was na pewny spadek, a poszło zaskakująco sprawnie.

Cieszę się, że tak nas odbierają. Ten rok był dla nas ciekawy. Pamiętam początki – wydawało się, że o Koronie będzie się pisało tylko na nie. Proszę zobaczyć, jak to się zmieniło. Większość informacji była pozytywna. Udowodniliśmy, że można zrobić coś z niczego i – jeżeli ma się pomysł – można zbudować silny zespół. Przy tym wypromowaliśmy paru niezłych piłkarzy, których nikt nie znał, a o których będzie coraz głośniej. Inni się odbudowali i wrócili na właściwe tory. Pokazaliśmy Koronę w pozytywnych, żółto-czerwonych barwach, a nie czarnych, jak wydawało się przed sezonem. To ogromna satysfakcja dla nas wszystkich.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
2
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...