Reklama

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

redakcja

Autor:redakcja

23 maja 2016, 16:32 • 5 min czytania 0 komentarzy

Ale ten czas leci… Właśnie, dzisiaj, mija 10 rocznica śmierci Kazimierza Górskiego. Tak w skrócie: trzecie miejsce na świecie, mistrzostwo i wicemistrzostwo olimpijskie, wychowankowie królami strzelców (Lato, Deyna), a na liście rozgromionych Związek Radziecki, Anglia (w Chorzowie!), Argentyna, Włochy, Brazylia i Holandia, to tylko z tych ważniejszych. Na pogrzebie, pierwszy i ostatni raz po Piłsudskim – Prymas, Prezydent i Premier. No i skromny Pawełek w pierwszej ławce w kościele, dla Rodziny. Bo traktował mnie jak Syna i chyba pierwszy zauważył, że z dziennikarzy piłkę najbardziej kocham i najładniej o niej piszę. Żywił mnie wiele razy, przygarniał pod własny dach, dopuszczał do największych tajemnic. Kiedy umierał dziesięć lat temu, w strasznych mękach bowiem morfina już nie działała, pozwolił pięciu osobom się odwiedzać. Ze świata futbolu byli to Ćmikiewicz, Listkiewicz, Zarzeczny…

Jak co poniedziałek… PAWEŁ ZARZECZNY

Pisałem mu przemówienia, wystąpienia, pożegnania, książki – zawsze bezinteresownie, zawsze. Raz spotkała mnie nieoczekiwana nagroda…

– Ooo, jak ładnie tu Pawełek napisał!
– Panie Kazimierzu, to Pana wystąpienie!
– Tak, tak, ładnie Pawełek powiedział!

Wielu ludzi męczy wspominanie, cóż, życie niczego lepszego nie zafundowało, nowszego. Ja mogę powiedzieć czemu akurat Polacy pokochali tego zwyczajnego człowieka, w niemodnym garniturze – bo mówił normalnym językiem i przede wszystkim nigdy nie odwracał się do ludzi, tych – jak on – najzwyczajniejszych.

Wielu osób nie lubił, Gmocha i Piechniczka, przez ich zazdrość o sukcesy. Wielu nie docenił, na pewno Bońka, gdy skreślał go z kadry olimpijskiej.

Reklama

– Bo myślałem, że on młody i pojedzie jeszcze na niejedne igrzyska. A on nie pojechał już na żadne…

Zibi wygłosił najpiękniejsze przemówienie na odsłonięciu pomnika, bo ludzie wielcy naprawdę czuja czasem żal, lecz nie rozpamiętują urazy – tacy byli obaj.

Ja zapamiętałem tamtą ceremonię z mądrej wymiany zdań. Podchodzi do mnie człowiek, kibic, i z żalem, że Kazio nie ma na dresie orła w koronie, tylko bez!

Ja na to, że wtedy orzeł korony nie miał. I dodaję, grzecznie: – Wie pan, ja czasem chodzę w czapce a czasem bez, a przecież nie przestaję być…

– Pawłem Zarzecznym – wtrącił Włodek Szaranowicz, który tej wymianie opinii się przysłuchiwał.

No więc Kazia spotykało wiele zniewag w życiu, krzywd, za największą uważam nie przyznanie mu Orderu Orła Białego za życia, na co szansę miało kilku kolejnych prezydentów, i zlekceważeniu uchwały Sejmu, przyjętej jednogłośnie, o nadaniu jego imienia Stadionowi Narodowemu. Bo biznes wygrał…

Reklama

Kazio nigdy nie patrzył na biznes, gdy inni wokół się bogacili. Na szczęście w biedzie już poznał przyjaciół, którzy mieli podobne charaktery. Bo Kazio potrafił wybierać nie tylko piłkarzy.

Kłaniam się nisko i dziękuję. Gdyby nie On, futbol w Polsce miałby wciąż podwórkowy kształt pozbawiony ambicji i aspiracji, marzeń które się spełniają, jeżeli bardzo się tego pragnie.

Kiedyś w plebiscycie „Faktu” wybierano 10 najwybitniejszych Polaków w historii. Górski zajął trzecią lokatę. Za Janem Pawłem II i Marszałkiem.

Jak fajnie mieć takiego właśnie patrona, a szerzej – właśnie takich Rodaków.

*

Jak tak o rocznicach – nagle, bach, 95 rocznica powstania „Przeglądu Sportowego”. Boże, w takiej chwili człowiek się zastanawia czy pacjent przeżyje czy też wyzionie ducha… I w gazecie też strach jest, co dalej z papierowym wydaniem, bo przecież nie zadecydują o tym dziennikarze na zebraniu tylko znów biznes.

Nie będę doradzał co robić, zmieniać, poprawiać, choć mam to w małym paluszku. Dopóki nikt nie prosi nie wtrącam się, zresztą z boku widać bardzo niedokładnie, trzeba być w środku. Ale z racji wieku „Przeglądu” mam radę: należałoby się chyba zwrócić do ministerstwa kultury i dziedzictwa narodowego, a jest takie, by rozważyło wspieranie najstarszej polskiej gazety. To zabytek klasy zerowej, serio.

Dziennikarze w Polsce dzielili się zawsze na tych co pracowali w PS, pracują, albo będą pracować. Ja zaliczyłem tam trzy sezony, w czasie których nie próżnowałem i poza podniesieniem sprzedaży trzykrotnie oraz wychowaniem stada uczniów, którymi się chwalę, mało się tam nie ożeniłem. Ale na ofertę matrymonialną odpowiedziałem tak, jak mi się rzadko zdarza, trzeźwo…

– Nie gniewaj się, ale nie chce mi się szósty raz urządzać kuchni…

Opowieści starczyłoby na tonę wspomnień, strajk kadry, zastrzelenie ministra sportu (miałem żal do Atlasa: byłeś tam i relacji nie nadałeś? A Janusz: Paweł, ja się mało w gacie nie zesrałem!). No, ale raz pretensje zgłosił prezydent Kwaśniewski. Że jak zwykle wziął Przegląd przy śniadaniu, a tam na pierwszej stronie wywiad, że ktoś kogoś wypierdolił w powietrze! Wypierdolił w powietrze!

Biedak nie rozumiał, że kibic ma prawo do ujawniania informacji a nie ich zatajania, i poznania prawdziwego języka.

Dziwne, bo przecież znał się i na pierdoleniu, i na bluzgach, doskonale.

*

Coś o piłeczce. Jak to po sezonie, a przed następnym – każdy chce coś kupić albo sprzedać. No to zakończę Kaziem: – Ja sobie żadnych piłkarzy nie kupowałem, tylko ich sobie wychowywałem, panie Pawełku…

To jest ta subtelna różnica, dlaczego dziś wybitnych trenerów już nie ma.

*

United gratuluję, że wreszcie ich mecz, trzeci z rzędu, odbył się punktualnie. Choć kibicowałem Palace, trenerowi który z fanami pija browar w pubach i Bolasie. Jak mówił mi kumpel z Londynu – ten gość w każdym meczu chce pokazać nowa sztuczkę…

Gdyby wszyscy byli tacy jak on, mielibyśmy co spotkanie około ćwierć setki nowych trików.

A mamy klep, klep, pruuuu…

Dlatego coraz częściej na meczach się zasypia. I oby tak nie było podczas Euro. Ale myślę, że wątpię.

***

JUŻ DZIŚ WIELKA GALA WESZŁO – START 19:00, OBECNOŚĆ OBOWIĄZKOWA! 

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...