Reklama

Sukces rodzi się w cierpieniu – Barcelona triumfuje w Copa del Rey

redakcja

Autor:redakcja

22 maja 2016, 23:33 • 3 min czytania 0 komentarzy

Miały być emocje i były. Finał Pucharu Hiszpanii – jak można było się spodziewać – nie rozczarował. Barcelona potwierdziła dziś swoją dominację w Hiszpanii i do mistrzostwa dołożyła ostatecznie także krajowy puchar. Trzeba jednak przyznać, że sukces zespołu prowadzonego przez Luisa Enrique zrodził się w niesamowitym cierpieniu. 

Sukces rodzi się w cierpieniu – Barcelona triumfuje w Copa del Rey

Na przedmeczowej konferencji trener Sevilli, Unai Emery, stwierdził, że nawet jeśli jego drużyna nie będzie w tym starciu faworytem jako takim, to z pewnością będzie faworytem pod względem wolicjonalnym. I – rzeczywiście – nie rzucał słów na wiatr. Jego podopieczni od samego początku starali się udowodnić, że nie mają w zamiaru zadowolić się w tym sezonie wyłącznie triumfem w Lidze Europy.

Jasne, Barcelona od pierwszego gwizdka arbitra dłużej utrzymywała się przy piłce, próbowała przyspieszać w odpowiednim momencie, jednak nie było w tym żadnego pomysłu, żadnego elementu zaskoczenia. Rywale niemal wszystkie ataki Katalończyków gasili niczym niedopałki w kałuży. Gra obronna Sevilli naprawdę mogła się podobać. Bez problemu dało się bowiem zauważyć, że nie miała ona nic wspólnego z wybijaniem piłki na pałę i liczeniem na bożą opatrzność. Nie, był to po prostu modelowy przykład tego, jak z tyłu powinna wyglądać klasowa drużyna – umiejętne zawężanie pola gry, wzajemna asekuracja, przewidywanie ruchów rywala, a także niejednokrotnie zakładanie wysokiego pressingu. Materiał szkoleniowy. Przy tym należy też zaznaczyć, że Sevilla wcale nie rezygnowała z atakowania.

Kompletny brak pomysłu na przebicie się przez zasieki Sevilli nie był jednak jedynym problemem Barcelony. Na pupili Luisa Enrique z czasem zaczęły spadać bowiem kolejne plagi. Najpierw absolutnie zasłużona czerwona kartka dla Javiera Mascherano, który powalił wychodzącego sam na sam Gameiro, po przerwie zaś kontuzja Luisa Suáreza. Obrazek płaczącego na ławce rezerwowych Urugwajczyka z pewnością jeszcze na długo pozostanie w naszej pamięci. Podejrzewamy zresztą, że nawet tym, którzy za nim zbytnio nie przepadają, mogło się go zrobić w tamtym momencie po ludzku żal.

Czy Sevilla wobec zaistniałych okoliczności przycisnęła? Zdecydowanie. Czy Barcelonie zaczęło palić się w dupie? Owszem. Czy podopieczni Unaia Emery’ego zdołali ostatecznie zadać śmiertelny cios mocno rannemu oponentowi? Nie. Przeciwnie – zamiast wykorzystać sytuację woleli strzelić sobie w kolano. Banega wyciął w doliczonym czasie wychodzącego oko w oko z Sergio Rico Neymara, za co – tak jak jego rodak w pierwszej połowie –  całkowicie zasłużenie wyleciał z boiska. Futbol – podobnie jak wczoraj w finale Pucharu Anglii – pokazał, że gdy ktoś nie potrafi korzystać z jego hojnych darów, w pewnym momencie dochodzi do wniosku, że jeśli jedni nie chcą, to obdaruje drugich. Początek dogrywki, długa piłka w pole karne, tam odnajduje się Alba, strzał z ostrego kąta, gol.  Kompletne odwrócenie ról, dominacja Barcelony, na sam koniec jeszcze kolejna czerwień dla Andaluzyjczyków i bramka Neymara.

Reklama

Sevilla pretensje może mieć dziś tylko do siebie. Triumfatorzy Ligi Europy mieli Barcelonę na widelcu, jednak koniec końców sami sobie zrobili pod górę i słono za to zapłacili. „Dumę Katalonii” trzeba zaś niewątpliwie docenić za to, że mimo wiejącego w oczy wiatru zdołała przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. W tym sezonie złośliwi niejednokrotnie wytykali „Blaugranie” to, że najczęściej ze wszystkich drużyn La Liga grała w liczebnej przewadze. Dziś podopieczni Luisa Enrique udowodnili jednak, że jeśli zachodzi konieczność, to sukces potrafią osiągnąć także w cierpieniu.

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
2
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia
Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
9
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...