Reklama

Nawet jeśli to tylko ułuda, to wyjątkowo efektowna i sympatyczna

redakcja

Autor:redakcja

22 maja 2016, 22:43 • 5 min czytania 0 komentarzy

Życie kibica piłkarskiego to często jedno wielkie udawanie. Udajesz, że nie kryjesz wcale żalu po serii kilku porażek. Udajesz, że wciąż wierzysz w serię osiemnastu zwycięstw potrzebną do mistrzostwa. Udajesz, że kolejny gol zdobyty po jakimś farfoclu nie jest wcale gorszy od magicznych sztuczek z Barcelony czy Madrytu. Udajesz, że ta Ekstraklasa wcale nie taka zła, że w sumie to przecież ten sam futbol, co wszędzie, że ci piłkarze kochają klub, że wyprują sobie flaki dla trzech punktów…

Nawet jeśli to tylko ułuda, to wyjątkowo efektowna i sympatyczna

Wiesz, że to nie do końca szczerze, ale jednak, udajesz, bo przecież każdy z nas to kocha. Bo będąc zupełnie szczerym, pragmatycznym i do bólu uczciwym – futbol traci sens.

Dziś w Łodzi to udawanie wybijało się na pierwszy plan. W jak różny sposób można zapowiedzieć to samo wydarzenie? Relacja numer jeden, wypowiada się pan pesymista, albo po prostu: realista.

20160522_134737

Dwudziestu dwóch anonimowych piłkarzy zagra przed kilkutysięczną publiką na obiekcie z jedną trybuną w ramach rozgrywek czwartej w kolejności krajowej ligi. Oba zespoły walczą w jej czubie, ale zaznaczmy od razu, że jedni niedawno przegrali z Oskarem Przysucha, drudzy zaś polegli w starciu z Pilicą Białobrzegi. Od poważnego futbolu dzieli ich przynajmniej kilka lat, które zajmie powrót na chociaż drugi szczebel rozgrywkowy. Zasadniczo równie dobrze można się wybrać do Aleksandrowa Łódzkiego, gdzie miejscowy Sokół w tej samej lidze zmierzy się z Energią Kozienice – zauważa pan smutny.

Reklama

I zasadniczo to byłaby prawda. Ale przecież realista i pragmatyk w polskim futbolu może poszukać co najwyżej jakiegoś przewodnika po Barcelonie, który kupi mu bilety na lot do innego piłkarskiego świata. By kochać piłkę w Polsce, trzeba patrzeć przez różowe okulary już w momencie wyboru anteny, już w momencie kupna biletu. I w taki właśnie sposób dzisiejszy mecz w Łodzi stał się szlagierem, w którym wzięli udział byli mistrzowie Polski. Optymista ripostuje więc:

Niecałe dwadzieścia lat temu mistrz Polski ŁKS Łódź niemal przekazał koronę następcom z Polonii Warszawa. Prawie rok po roku, sezon po sezonie (między nich wcisnęła się mistrzowska Wisła), dzisiejsi trzecioligowcy rozdawali karty w Polsce. Teraz ich bezpośredni mecz przyciągnął niemal komplet publiczności na świeżo wybudowanym obiekcie na ŁKS-ie, zaś pochód gospodarzy przez miasto oraz oprawy kibiców obu klubów stworzyły klimat, jakiego nie powstydziliby się w Ekstraklasie.

20160522_140326

I to też jest prawda. Idąc dzisiaj ulicą Piotrkowską, wśród secesyjnych kamienic, wcale nie dało się odczuć, że maszerują kibice z czwartej ligi, z klubu, który prawdopodobnie trzeci sezon z rzędu spędzi właśnie na tym poziomie, który po spektakularnym bankructwie nie może się w pełni reaktywować i podnieść. Nie może wrócić na swoje miejsce. Patrząc na okazałą, wysoką trybunę ze strony murawy nie dało się odczuć, że obie grupy kiboli funkcjonują w warunkach kompletnie różnych od tych, do których przyzwyczaiły ich lata i sezony rozegrane w najwyższej krajowej lidze. Patrząc na radość kibiców po golach nie dało się zobaczyć różnicy między meczami ŁKS-u i Polonii w Ekstraklasie i tymi z obecnego sezonu.

Reklama

Wideo nagrano Samsungiem Galaxy S7 Edge

Ułuda, że jest normalnie. Że nic się nie zmieniło. Że lepsza jedna nowoczesna, wypasiona trybuna, niż cztery stare. Że walka o awans do II ligi nie jest znowu aż tak drastycznie różna od walki o mistrzostwo Polski. Tak, to wszystko ułuda, ale jaka… przyjemna?

20160522_143035

20160522_160144

Jeśli na moment zapomnimy, że jesteśmy w III lidze, trudno nie chłonąć tej całej atmosfery, trudno nie kupować tej całej historii, jaką zręcznie rozpisały działy marketingu w Łodzi i Warszawie. Kibice na swojej sektorówce namalowali: “na stadionie i ulicy klimat tworzą fanatycy”. Gdy boisko i jego drugą stronę zasnuł dym z ich świec, gdy nie było widać tego “wału przeciwpowodziowego”, który znajduje się za końcową linią – znów w Łodzi gościła Ekstraklasa. Ba, były nawet śpiewy o mistrzostwie, gdy w przerwie na murawie pojawiły się siatkarki ŁKS-u, świeżo po wygraniu I ligi i uzyskaniu sportowego awansu do krajowej elity w tym sporcie. Nie zabrakło dźwigów z kamerami Telewizji Polskiej, nie zabrakło postaci rozpoznawalnych w polskiej piłce – mecz komentował Artur Kościuk, na trybunach znalazł się chociażby Jerzy Engel, o łódzkich legendach regularnie odwiedzających stadion nie wspominając.


Fot. 1908

20160522_173434
20160522_173940

Zresztą, emocje to już nie była żadna ułuda – w końcu grał lider i drużyna ze ścisłej czołówki, a sytuacja w III lidze w tym sezonie jest taka, że Polonia grała o utrzymanie pozycji faworyta wyścigu po awans, ŁKS zaś o przedłużenie nadziei na II ligę, ale i o… utrzymanie w III. Zerknijcie sami na tabelę na 90minut.pl.

Polonia zdobyła bramkę jako pierwsza – i ŁKS zaczął z niepokojem spoglądać za plecy, czy nie zbliża się Świt wraz z IV ligą. ŁKS wyrównał – i korki od szampanów strzeliły w pobliskim Aleksandrowie Łódzkim, który jednocześnie zwiększał przewagę nad łodzianami i redukował stratę do lidera. Podobnie zresztą z rezerwami Legii i Lechią Tomaszów Mazowiecki. ŁKS strzelił na 2:1? Znów – najbardziej ucieszyli się chyba przy Łazienkowskiej. Rezerwy Legii muszą “tylko” wygrać wszystkie pozostałe mecze – w tym ten z Polonią w ostatniej kolejce – by świętować awans do barażu o II ligę. ŁKS? Tak, odepchnął widmo spadku, ale przecież do lidera traci tylko cztery punkty, a w ostatnich trzech meczach jedzie na mecze z dwoma outsiderami i bezpośrednim konkurentem o miejsce w szczęśliwej siódemce – ze Świtem. Nadal może nie tylko patrzeć ze strachem w dół, ale i z zamglonym spojrzeniem w górę, w kierunku Polonii, Legii i Sokoła.

 

 

Nawet opisując to można zgubić proporcje i zatracić się w tych emocjach. Dopiero po chwili da się złapać dystans – rany, przecież to czwarty poziom rozgrywkowy. Przecież to zespoły Ursusa Warszawa, Pelikana Łowicz… Kogo to w ogóle obchodzi, kogo to w ogóle grzeje? A jednak, wystarczyło, by zapełnić stadion, stworzyć świetne widowisko na trybunach, dać mnóstwo emocji kibicom i z Łodzi, i z Warszawy.

A przecież to właśnie o emocje chodzi. Wszystko może być ułudą, stadion, liga, piłkarze. Emocje są autentyczne. Śpiewy są autentyczne. Miłość do tych kilku literek, choćby i tymczasowo widniejących w tabeli kartoflanej ligi – jest jak najbardziej autentyczna.

Wszystkie multimedia wykonano Samsungiem Galaxy S7 Edge.

Najnowsze

Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
2
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...