Reklama

Zawrotne tempo, konkurs jedenastek, łzy Guardioli. Lewy z Pucharem Niemiec!

redakcja

Autor:redakcja

21 maja 2016, 22:35 • 3 min czytania 0 komentarzy

Kiedy piłkarze Bayernu cieszyli się ze zwycięstwa, Pep Guardiola… po prostu się popłakał. Nic dziwnego, w końcu dotarł do mety – mimo wszystko – magicznego, znakomitego okresu. Oczywiście, nikt nie zatrudniał go po to, żeby wygrywać tylko na krajowym podwórku, brak sukcesu w Europie będzie się Guardioli wypominać jeszcze przez długie lata. Z Bayernem Hiszpan żegna się jako przegrany, ale trzeba mu to oddać – krajowe rozgrywki po prostu zaorał.

Zawrotne tempo, konkurs jedenastek, łzy Guardioli. Lewy z Pucharem Niemiec!

Mistrzostwo Niemiec – 3/3
Puchar Niemiec – 2/3

Pięć razy na sześć wykonać plan minimum – niebywała skuteczność.

Ale dziś Bayern nie wyglądał na tyle przekonująco, by dziewięciu na dziesięciu obserwatorów powiedziało, że to jemu należało się zwycięstwo. Mimo że długimi fragmentami zamykał Borussię na jej połowie, zwyczajnie nie rzucił wszystkiego do ataku, o wszystkim zdecydowały rzuty karne. Ten element futbolu, który oddziela facetów od chłopców. Tak było i dziś, na przykład Kimmich – pomijając wszystkie karne strzelone w trybuny lub obok słupka – powalczył o tytuł najgorzej wykonanej jedenastki w historii futbolu. Ciężko to w ogóle nazwać podaniem do bramkarza – podania zwykle bywają mocniejsze. Dla kibiców Bayernu dobrze, że reszta towarzystwa – Vidal, Lewy, Mueller i Costa – swoją robotę wykonała bezbłędnie.

Jezu, co to był za szalony mecz. Jeśli obejrzeliście sam skrót nie pukajcie się w czoło, całość wyglądała o niebo lepiej niż zbitek najlepszych okazji. Setek – niestety – oglądaliśmy jak na lekarstwo, ale tempo, temperatura – wszystko się zgadzało. Gdyby przeciętny piłkarz Ekstraklasy grał w tym spotkaniu, dochodzić musiałby do siebie ze dwa tygodnie, a jaskółkę mógłby zrobić dopiero po trzech dniach. Kto założy lepszy pressing? Kto zachowa zimniejszą głowę pod naciskiem? Kto lepiej przeniesie ciężar gry? Kto skuteczniej zaryzykuje, zaprosi rywala do siebie, a potem dwoma podaniami znajdzie się pod drugim polem karnym? To był mecz dla koneserów pełną gębą – i nie, nie piszemy tego z przekąsem.

Reklama

Jeśli tak mają wyglądać finały pucharów – nie mamy nic przeciwko, żeby nie padały w nich bramki.

To Lewy wygrał, on triumfuje, ale większe wrażenie zrobił na nas dziś Piszczek. Z tyłu bez zarzutu, a przecież grał na Ribery’ego, do tego dorzucił z przodu dwie prawie-asysty (asystami by się stały, gdyby koledzy mieli mocniejszy układ nerwowy). Pierwszą, gdy główką w polu karnym zgrał do Bendera, ale ten trochę stracił głowę, drugą – gdy posłał ze skrzydła kapitalną piłkę do Aubameyanga, ale Gabończyka przerosła chyba szybkość tej akcji, bo nie bardzo wiedział, jak skutecznie złożyć się do woleja.

Borussii oddajmy – cały czas znakomicie się broniła. Długi czas ze swojego pola karnego uczyniła sobie twierdzę, ale im dalej w mecz, tym bardziej Bayern przykręcał śrubę. Druga połowa to już spora inicjatywa Bawarczyków, ale nawet mimo tego tylko szaleniec mógł postawić podczas meczu dużą kasę na którąś z drużyn. Nawet kiedy Bayern zabawiał się ze swoim rywalem w hokejowy zamek, w każdej chwili mogła przecież pójść zabójcza kontra – dortmundczycy parę razy pokazywali, że dla nich to kwestia dwóch-trzech podań. Bramką dla monachijczyków – ale tak naprawdę mocno – zapachniało  w zasadzie tylko raz, kiedy Costa podręcznikowo wyłożył piłkę Muellerowi, lecz i tym razem o ułamek sekundy szybszy był obrońca. Lewy? Raz za bardzo się odchylił i walnął nad bramką, raz w ostatniej chwili został przyblokowany. Na plus to, jak rozdzielał piłki do swoich kolegów.

Aha, Bayern wygrał po serii rzutów karnych, ale mogło zdarzyć się tak, że wcale nie musiałby wykonywać aż pięciu jedenastek, a tylko jedną. Tak wygląda skutek starcia Vidala z Sokratisem w polu karnym. Sędzia milczał.

vidal

„Przegląd” apelował dziś do Lewego i Piszczka, żeby ci uważali na siebie, ale… gdyby w takim meczu ktokolwiek pomyślał o odpuszczeniu choćby metra, szybko zostałby wypluty przez ten szalony roller-coaster. Robert został dziś piątym piłkarzem w historii Pucharu Niemiec, który sięgnął po to trofeum z dwoma różnymi ekipami. Jak na tak bogatą historię rozgrywek – w sumie dziwne, że dopiero piątym.

Reklama

Ale to już nie jego problem. Teraz wystarczy tylko podtrzymać dobrą passę.

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Polak na wylocie. Schalke chce się pozbyć Marcina Kamińskiego

Antoni Figlewicz
6
Polak na wylocie. Schalke chce się pozbyć Marcina Kamińskiego

Komentarze

0 komentarzy

Loading...