Wszystko wskazywało na to, że już na zawsze pozostanie niczym nie wyróżniającym się piłkarzem Czarnego Lądu, któremu wprawdzie udało się zrobić karierę w Europie, ale też nie można powiedzieć, by była to kariera oszałamiająca. 38-letni Roger Milla wylegiwał się na plaży i w piłkę kopał już tylko rekreacyjnie. Rozkręcił się na dobre tuż po tym jak odwiesił buty z kołka.
Brzmi to jak historia z Hollywood. Roger Milla namówiony przez samego prezydenta wznawia karierę specjalnie na mundial we Włoszech i… zostaje rewelacją turnieju. Pierwszy mecz – 1:0 z Argentyną – zakończył jeszcze bez gola, ale już w drugim z Rumunią załadował dwie sztuki, dzięki czemu jego Kamerun – nawet mimo brutalnego lania od ZSRR – bez problemu wyszedł z grupy z pierwszego miejsca. 1/8 finału? Spotkanie z Kolumbią i kolejny dwupak. Już wtedy osiągnął historyczny wynik – dotąd żadna afrykańska drużyna nie zaszła w mundialu tak daleko. Anglii przejść już się nie udało, nawet mimo prowadzenia. Staruszek z Kamerunu był na ustach całego świata i przeżywał swoją drugą młodość.
A potem przyszła jeszcze trzecia.
Do Europy już nie wrócił, wolał status local hero w rodzimej lidze. Załapał się na mundial w 1994 roku. Tam Kamerun furory już nie zrobił, ale strzelając Rosji honorową bramkę Milla i tak przeszedł do historii, stając się najstarszym zdobywcą gola na mundialu. Kiedy przykładał stopę do piłki, miał 42 lata i 39 dni.
Czy ktoś kiedykolwiek pobije ten rekord? Ciężko sobie to wyobrazić. Aż wypada zacytować słowa sympatycznego Sebastiana z Gdańska: – Mila? International level. Roger Milla, of course…
Dziś Roger obchodzi 64. urodziny. Wszystkiego najlepszego!