Zdarzyło nam się już w końcówce tego sezonu pisać o kibicowsko-piłkarskich patologiach w Ekstraklasie. Był Jacek Kiełb, który dał się rozebrać na stadionie Śląska. Był Grzegorz Kasprzik, który po wysłuchaniu sterty „kurew” z trybun, jeszcze mocniej płakał i w końcu zachęcano go, by wrócił z tymi, którzy go wyzywali. Była też cała drużyna Górnika, która usłyszała, że „ma rozbierać się ze wszystkiego i wypierdalać do szatni”. W międzyczasie, poziom rozgrywkowy niżej, doszło do pomeczowej rozmowy kibiców GKS-u Bełchatów z piłkarzami, którzy wjechali do strefy spadkowej…
Powiedzmy sobie szczerze: tym, którzy kibicują Bełchatowowi, łatwo w ostatnich latach nie jest. W sezonie 2012/13 był spadek z Ekstraklasy, rok później awans i znów spadek na zaplecze. Pamiętacie taki moment poprzedniego sezonu, kiedy GKS był liderem? Macie prawo nie pamiętać, ale w klubie, w którym zdołali zaraz potem spaść na ostatnie miejsce, tego wydarzenia z pamięci nie wymazali.
W końcu samym kibicom puściły nerwy. W drugiej połowie meczu z Zawiszą zwinęli flagi, przestali dopingować i oświadczyli na Facebooku: „Po meczu jak zapewne większość z Was widziała piłkarzom zostały zabrane koszulki, w obecnej formie niestety nie są oni godni do reprezentowania barw Górniczego Klubu Sportowego stąd podjęte zostały takie kroki”. I te koszulki po chwili wystawili na sprzedaż.
W tych rozgrywkach, podobnie jak przed rokiem, długo nic złego się nie zapowiadało. GKS – z zupełnie wymienionym, odmłodzonym i niedoświadczonym składem –radził sobie bardzo dzielnie, na koniec roku zajmował miejsce w środku tabeli. Ale od stycznia z jedenastu spotkań (tego dwunastego, z Dolcanem, nie liczymy) wygrał jedno, a przegrał osiem. Nikt w tym czasie nie zdobył mniej punktów, a GKS zjechał tak, że trzy kolejki przed końcem zawitał do strefy spadkowej.
No i po porażce z Sandecją w Nowym Sączu też doszło do spotkania kibiców z piłkarzami. Wbrew pozorom, nie było zabierania koszulek, nie było też słów krytyki. Były za to prośby, by walczyli do końca, by się nie poddawali, by nie tracili wiary w siebie, a ten najbliższy mecz może znacząco poprawić ich sytuację.
Jednym słowem: brawo. Niech podpatrują inni.
Wideo: Miłosz Jańczyk