Maj to rokrocznie czas bolesnych pożegnań – w większości krajów kibice rozstają się z weekendami przebiegającymi pod dyktando zaplanowanych od dawna spotkań, a nierzadko oznacza to też pożegnanie z klubowymi ikonami. Te albo decydują się na zmianę zespołu, albo zwyczajnie przechodzą na emeryturę. Ten weekend wyjątkowo obrodził jednak w bolesne rozstania. Zlatan Ibrahimović, Antonio Di Natale i Miroslav Klose definitywnie pewien rozdział zakończyli, a w kolejce stoją już następni, dla których najbliższe tygodnie mogą okazać się decydujące.
Król. Legenda. Z takimi tytułami na koszulkach na boisko wybiegły dzieci Szweda, gdy ten po raz ostatni trafił do siatki na Parc des Princes. Ego Zlatana od dawna szybuje na horrendalnych wysokościach, ale trudno odmówić mu zasług dla paryskiego klubu – 179 meczów, 154 gole i 60 asyst – absolutnie kosmiczne liczby. Jeśli o kimkolwiek można powiedzieć, że potrafił wywrzeć na swoją drużynę tak wielki wpływ, to na pewno o 34-latku.
Nie dziwi więc ani trochę, że gdy francuscy kibice dowiedzieli się o decyzji zawodnika, który latem zmieni klub, chcieli pożegnać go najgodniej jak to tylko możliwe. Ibrahimović grał w wielu czołowych klubach, od Juventusu po Barcelonę, ale status boga osiągnął dopiero po przenosinach nad Sekwanę. O tym świadczy choćby pomysł właściciela klubu, który jedną z trybun planuje nazwać jego nazwiskiem. Po – jakkolwiek patrzeć – raptem czterech latach spędzonych w granatowej koszulce, to niezły ewenement.
***
Myślisz Udinese, mówisz Di Natale. To nierozłączna para, bo doświadczony snajper dumnie reprezentował barwy “Zebrette” od ponad dekady. Nieważne czy w tym czasie drużyna walczyła w Lidze Mistrzów, czy broniła się przed spadkiem – Antonio zawsze w pierwszym szeregu ciągnął ją za uszy.
Rozstanie z wyczynową piłka odkładał z roku na rok, ale dopiero teraz, gdy w 23 meczach raptem dwukrotnie trafił do siatki, postanowił w końcu dać sobie na wstrzymanie. Niesamowita jest regularność z jaką dziurawił siatki w przeciętnym przecież zespole od tylu lat.
Podczas pożegnalnego spotkania z Carpi na trybunach zjawiły się więc tysiące chętnych pożegnać swojego mistrza kibiców. A on nie zawiódł i po raz ostatni w karierze dał im możliwość, by po strzelonym golu mogli zaintonować jego nazwisko.
***
Do Lazio przenosił się w wieku 32 lat i wydawało się, że trafia tam by chwilę jeszcze pokopać, wpakować parę goli z główki i godnie zakończyć swoją bogatą karierę. Czy ktoś się jednak spodziewał, że Miroslav Klose właśnie w Rzymie rozegra najwięcej spotkań ze swojej dotychczasowej przygody. Ani w Bayernie, ani w Werderze czy Kaiserlautern nie wybiegał na murawę tak często, jak miało to miejsce w Wiecznym Mieście. W 171 spotkaniach zdobył 64 gole i – podobnie jak wspominany Di Natale – na listę strzelców wpisał się także w swoim ostatnim meczu.
Rzymianie zresztą na boisko wybiegli w koszulkach z drobnym nadrukiem, właśnie na cześć bramkostrzelnego Niemca.
***
Tych trzech gości najbardziej wzruszające chwile ma już za sobą, podobnie jak choćby Luca Toni który w meczu z Juventusem niedawno pożegnał się “panenką”, a wciąż nie wiemy jak potoczą się losy innych. Pod znakiem zapytania stoją losy Francesco Tottiego, Schalke – na rzecz powrotu do Ajaxu – opuścić może Klaas-Jan Huntelaar, a w szeregu jest przecież wiele innych wiekowych dziewiątek – choćby Claudio Pizarro. Jeśli więc chcielibyśmy szukać najlepszego momentu dla młodych snajperów, by poszukać swojej drogi na szczyt, to następuje on właśnie teraz.