66. minuta meczu De Graafschap z Ajaksem. Jest remis 1:1. Ekipa z Amsterdamu na gwałt potrzebuje zwycięstwa, by zaklepać tytuł mistrzowski. Frank de Boer decyduje się na zmianę. Milika zastępuje El-Ghazi, co zarówno w Polsce jak i w Holandii wywołuje potężną konsternację. Jak można zdjąć najważniejszego napastnika w takim momencie? Kto ma w takim razie strzelać gole? Czy Frank de Boer nie zna się na piłce? Takie głosy pojawiają się z każdej strony, a rzeczywistość ma je tylko uwiarygodnić. Ajax w kuriozalnych okolicznościach traci mistrzostwo. Dzień później de Boer spotyka się z władzami klubów i ogłasza, że rezygnuje.
Cztery mistrzostwa z rzędu jako pierwszy trener w historii Eredivisie. Dziesiątki wartościowych debiutantów. Porównania do Guardioli. I nagle taki koniec. Wszystko, co de Boer zbudował przez te lata, nigdy nie zostanie podważone, ale na koniec – przez dziesiątki lat – kibice Ajaksu wiecznie będą wspominać to nieszczęsne De Graafschap. Wielu natomiast odnosi takie wrażenie, jakby – lekki absurd – trener chciał zrobić na złość naszemu reprezentantowi (grającemu w tym meczu przeciętnie). To bardzo niesprawiedliwe postawienie sprawy z jednego, banalnego powodu.
Bez Franka de Boera nie byłoby takiego Arkadiusza Milika.
Kariera w Leverkusen – niewypał. Augsburg? Tam przynajmniej grał w miarę regularnie, ale wbił tylko dwa gole w 18 meczach. I gdy właśnie wydawało się, że kariera Arka znajdzie się na zakręcie, zgłosił się po niego Ajax. De Boer i spółka dostrzegli w tym chłopaku coś, czego nie widział ani Leverkusen, ani Augsburg, ani nawet Borussia Dortmund, której skauci wydali wcześniej następujący werdykt: Milik poszedł do przodu w takim tempie i w tak młodym wieku, że… szybko przestanie się rozwijać i pozostanie na tym samym poziomie.
– Nie rozwija się w takim tempie, jak powinien i za mało pracuje nad prawą nogą. Jeśli jesteś środkowym napastnikiem i operujesz tylko jedną nogą, to na wysokim poziomie jesteś bardzo, bardzo łatwy do rozszyfrowania i jeżeli Arek chce zrobić następny krok, to musi prawą nogę poprawić. Nawet patrząc na młodzieżówkę – widać, że ten pierwszy szok ma już za sobą, idzie do przodu, ale to wciąż za mało. Mówił pan o jego warunkach fizycznych… On w wieku 16 lat wyglądał tak samo, jak teraz, ale takich zawodników jest więcej – zdradził Artur Płatek na łamach Weszło w 2013 roku.
Pamiętacie zresztą, co się działo – wielu podejrzewało, że Milik będzie musiał wrócić odbudować się w Polsce albo przynajmniej w jakiejś 2. Bundeslidze. Tymczasem de Boer wrzucił go do Eredivisie, czyli idealnej poczekalni przed Premier League, Bundesligą, pozwolił mu rozkwitnąć i wykręcać liczby, jakimi imponował wcześniej Luis Suarez. Niczego nie ujmując Adamowi Nawałce – podejrzewamy, że gdyby nie eksplozja Milika w Holandii, to i reprezentacja nie miałaby z niego takiego pożytku, trzeba byłoby znaleźć nowego partnera Lewandowskiemu i tak dalej, i tak dalej. Efekt motyla.
Dlatego – choć de Boer potwornie strzelił sobie w stopę ostatnią zmianą – to za obecnego Milika wypada mu grzecznie podziękować.