Tak wyszło, że kolejny dzień znęcamy się nad Barthezem. Wczoraj pokazywaliśmy, jak słynnego Francuza oszukał nasz Piotr Matys, dzisiaj przypominamy nieco bardziej renomowane nazwisko: Pauletę, nocny koszmar Tomasza Hajty, pierwszorzędną dziewiątkę, jakiej dziś brakuje portugalskiej kadrze.
Władał Paryżem tak, jak dziś włada nim Zlatan – zresztą, dopiero Ibra pobił jego rekordy strzeleckie. Niekwestionowana gwiazda i idol, miejsce w historii PSG ma zapewnione, choć czasy panowania Paulety na Parc de Princes nie przypadały na okres wielkich sukcesów. Niemniej regularnie swoją grą i bramkami dawał paryskim kibicom posmakować piłkarskiej wielkości.
To jedna z jego najsłynniejszych bramek. Wyrzucony poza pole karne, na ostry kąt. Każdy inny napastnik świata szukałby dogrania, zwolnił akcję. Pauleta natomiast popatrzył, przymierzył, a potem strzelił jednego z najpiękniejszych lobów historii futbolu.
Od 0:20: