162. Biorąc pod uwagę zamieszanie, jakie wywołało przejście Kaspera Hamalainena z Lecha Poznań do Legii Warszawa, mogłoby się wydawać, że właśnie tyle bardzo dobrych zagrań Fina w barwach nowej drużyny zobaczymy do tego momentu sezonu. Tymczasem liczba ta wyraża czas (oczywiście w minutach), który spędził on na ligowych boiskach po transferze. Kibice Kolejorza mieli prawo trochę pośmiać się przez łzy, bo legijny Hamalainen nie przypominał tego lechowego, a fani z Warszawy – niepokoić się. No bo to właśnie ten – jakkolwiek patrzeć – niewypał miał w kluczowych meczach sezonu zastąpić Aleksandara Prijovicia.
Po meczu z Piastem Gliwice wypada napisać jedno – panowie legioniści, można odetchnąć. Czerczesow nie musi szukać planu C na końcówkę tego sezonu. Ten oznaczony literką B sprawdził się w stu procentach.
Niby można było się spodziewać, że Hamalainen – wciąż najlepszy strzelec Lecha Poznań w tym sezonie ligowym – przez te kilka miesięcy nie zapomniał, jak się gra w piłkę. Jednak współpraca na linii Nikolić-Prijović urosła przecież do rangi czegoś więcej niż tylko kooperacji dwóch przyzwoitych zawodników. Padało słowo chemia. Dzisiejszy mecz tego nie podważył, ale trzeba też przyznać, że z minuty na minutę panowie łapali coraz lepszy kontakt. Efektem tego była chociażby sytuacja z 51. minuty – Nikolić dobrze obsłużył Fina, a tego zatrzymał dopiero Szmatuła.
5/10 – to nasza ostateczna ocena współpracy tego duetu.
7/10 – to z kolei nasza ostateczna ocena postawy samego Hamalainena.
Zrobił wiele, by jednak obronić tytuł mistrza Polski. Jakoś nie wyobrażamy sobie Ondreja Dudy – który też byłby brany pod uwagę przy ustalaniu składu, gdyby nie kontuzja – grającego przez 90 minut na takiej intensywności jak Hamalainen. Byłego lechity wszędzie było pełno, korzystał ze swobody, którą daje Czerczesow piłkarzowi ustawionemu na tej pozycji. Po drugie – mądrość, czyli jego główny atut z czasów gry w Lechu Poznań. By policzyć jego niepotrzebne straty, wystarczy użyć palców jednej ręki. A gdyby chcieć policzyć – jego zagrania, którymi dawał drużynie oddech/popychał akcje we właściwym kierunku – no to trzeba by zaangażować chyba palców u nóg.
No i po trzecie – jak się domyślamy, dla niektórych najważniejsze – skuteczność. Dużo celnych strzałów (pięć), wykończona dobra akcja zespołu i świetne dogranie Kucharczyka. No i też udział przy pierwszym golu, no bo to dzięki jego aktywności piłka po dośrodkowaniu Guilherme w ogóle minęła pierwszy słupek.
Występ-obietnica – tak to traktujemy. Obietnica tego, że w przyszłości Hamalainen nie będzie tym gościem od łatania dziur, a rzeczywistym wzmocnieniem. Choćby na eliminacje Ligi Mistrzów, które Legia właśnie sobie właściwie zaklepała.
Fot. FotoPyK