Reklama

Surma i Zieńczuk na starych śmieciach. Zabiorą Lechii puchary?

redakcja

Autor:redakcja

07 maja 2016, 14:19 • 3 min czytania 0 komentarzy

Tabuny piłkarzy przewinęły się w ostatnich latach przez Lechię i to nie tylko po zmianie właściciela, kiedy karuzela przyspieszyła do niebotycznych prędkości. Pamięta ktoś jeszcze Frane Cacicia? Opowiadał o tym, jak obserwowała go Barcelona, a potem pobiegał 45 minut i okazało się, że mógł go chcieć jedynie „bar u Celona” na zmywak. Dzieje się w Gdańsku w każdym okienku, nie zawsze dobrze. Bez żalu odpalono swego czasu Łukasza Surmę i Marka Zieńczuka, a oni pokazali, że wcale nie są materiałem odpadowym i ich miejsce jeszcze nie jest na wysypisku.

Surma i Zieńczuk na starych śmieciach. Zabiorą Lechii puchary?

Pierwszy trafił do Lechii po wojażach w Grecji i Austrii, był pewnym punktem gdańszczan, grał, nazwijmy to, po „Surmowsku”. Solidnie, prawie wszystko od dechy do dechy, bez fajerwerków z przodu, ale pewnie zabezpieczając tyły. Na pewno nie odstawał, nie był słabym ogniwem, które trzeba wskazać i powiedzieć: tego wymieniamy, bo zawala. Tak naprawdę Surma mógł skończyć karierę właśnie w Gdańsku, ale ktoś przy kolejnej przebudowie zespołu wymyślił, że pomocnika trzeba się pozbyć. Patrzy się teraz na środek pola Lechii i okej, jest solidny Kovacević, ale Łukasika trudno już za cokolwiek pochwalić. Łukasz jest od niego po prostu lepszy.

W ogóle to ciekawe, bo gdy Surma odwiedza stadion w Gdańsku, to co pół roku zastaje praktycznie inną drużynę gospodarzy – kiedy pierwszy raz przyjechał w delegacji, w wyjściowej jedenastce Lechii zagrał tylko jeden piłkarz, który dzisiaj pewnie wystąpi, czyli Rafał Janicki. Reszta nazwisk to albo trybuny (Bąk), albo zapomniana historia – Christopher Oualembo, Wojciech Zyska, Deleu, Matsui i tak dalej. Surma w nowych barwach  potrafił parę razy utrzeć nosa gdańszczanom, bo już w pierwszym sezonie skończył ligę wyżej niż były zespół i lechiści odczuli to boleśnie, chorzowianie zabrali im wtedy miejsce pucharowe.

Inna historia to Zieńczuk, on zagrał tu ledwie trzy spotkania. Wychowanek Lechii witany był z nadziejami, bo ściągano za darmo niegdyś kluczowego zawodnika Wisły, który przecież przez rok w Grecji nie mógł zapomnieć zapomnieć, jak gra się w piłkę. No i nie zapomniał, ale żeby mógł coś pokazać wypadałoby go wpuścić na boisko – pomocnik uciułał w sumie 78 minut gry, czyli tak naprawdę nie dostał szansy. Odszedł do Ruchu, gdzie dali mu chwilę, a on się po prostu odwdzięczył, od kilku lat jest tam podstawowym graczem, który regularnie asystuje przy bramkach kolegów, a czasem sam dołoży gola od siebie. Z Niebieskimi zdobył też wicemistrzostwo Polski.

*

Reklama

Jaki chcielibyśmy obejrzeć dziś mecz? Taki, na który chyba nie ma co liczyć, bo podobne zdarzają się raz od wielkiego dzwona, chodzi oczywiście o pamiętne 4:4 w Gdańsku. Cóż to było za widowisko, Ekstraklasa mówiła wtedy ludzkim głosem – Lechia przegrywała dwoma bramkami jeszcze w 90 minucie by wejść w kontakt po golu Rasiaka (!) i wyrównać strzałem Adama Dudy (!!) piętą (!!!).

Skrót tego meczu to nie jest żyleta, Full HD tu nie uświadczycie, więc dla jasności – tak, ten facet z piątką, który najpierw asystuje, a potem sam strzela bramkę, to Marek Zieńczuk.

*

To spotkanie bardziej niż pozostałe interesuje bukmacherów, prezes STS-u zapowiedział, że jeszcze dzisiaj może wycofać mecz ze swojej oferty – a jeśli on tak zdecyduje, to w jego ślady pójdzie zdecydowana większość buków zagranicznych, którzy obserwują liderów danego rynku. Wiadomo dlaczego ta gra ma być podejrzana, Lechia wycofała skargę, to zmieniło tabelę i w grupie mistrzowskiej znalazł się Ruch, a nie Podbeskidzie. Teraz, w ramach wdzięczności Niebiescy mieliby łatwo oddać trzy punkty, bo przecież o nic nie walczą. Zakłady się tego boją, kursy są naprawdę wysokie – za zwycięstwo Ruchu płaci się prawie 9 złotych, w polskiej lidze to raczej niespotykane, nawet jeśli mowa o triumfie gości.

Nie chcemy oceniać, ale to warte odnotowania – dawno już w Ekstraklasie nie pojawiała się groźba wycofania meczu z oferty, ze względu na niejasności wokół przyszłego wyniku.

Reklama

grafa2

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Papanikolaou: Przed transferem do Rakowa, nie wiedziałem, co to za klub. Słyszałem o Legii, Lechu i Wiśle Kraków

Piotr Rzepecki
0
Papanikolaou: Przed transferem do Rakowa, nie wiedziałem, co to za klub. Słyszałem o Legii, Lechu i Wiśle Kraków

Komentarze

0 komentarzy

Loading...