Michał Pazdan spotkał się z nami przed finałem Pucharu Polski. Piłkarz Legii zagra o swoje pierwsze trofeum w karierze. W dodatku na Stadionie Narodowym, gdzie rok temu na dobre wskoczył do świata wielkiej piłki.
Jest lato 2014 roku. Michał Pazdan dochodzi do siebie po kontuzji więzadeł. Siedzi w domu na kanapie i ogląda mistrzostwa świata w Brazylii. Mecz po meczu analizuje w głowie zagrania obrońców reprezentacji biorących udział w mundialu. Bardzo lubi to robić, mówić pod nosem do siebie, co zrobiłby lepiej. Wtedy jeszcze nie przeszło mu przez myśl, że dokładnie za rok wybiegnie w podstawowym składzie reprezentacji Polski na Stadionie Narodowym. W niedzielę ma szansę na wywalczenie swojego pierwszego trofeum. W barwach Legii zagra w finale Pucharu Polski przeciwko Lechowi Poznań.
– Narodowy robi niesamowite wrażenie, kiedy jesteś w centrum wydarzeń. Mogę to jedynie porównać do derbów Górnego Śląska, gdy jeszcze w barwach Górnika Zabrze grałem przeciwko Ruchowi Chorzów na Stadionie Śląskim. Ale Narodowy to Narodowy. Jeden z najpiękniejszych obiektów na świecie – mówi Pazdan, gdy stoimy na dachu…stadionu Legii Warszawa patrząc na drugą stronę Wisły, gdzie tuż przy jej brzegu wybudowano „dom biało-czerwonych”.
Michał Pazdan podczas sesji zdjęciowej dla “Przeglądu Sportowego”
Pazdan zadebiutował w kadrze jeszcze za czasów Leo Beenhakkera. Niespodziewanie pojechał wtedy na Euro 2008. Sam mówi, że była to raczej jednak wielka pomyłka, do której nie warto wracać. Przygoda. Jako młody chłopak, po rozegraniu kilku ligowych meczów niespodziewanie Holender wysłał mu zaproszenie do reprezentacji. Było to takie szaleństwo, że jeszcze kilka tygodni wcześniej jechał na mecz kadry jako kibic – obejrzeć mecz Polski z Armenią w Kielcach. Od kolegi pożyczał nawet biało-czerwony szalik. Po chwili znalazł się w centrum wielkiego zamieszania. Powołanie i bum! 800 nieodebranych połączeń. Nie był na to wszystko przygotowany.
– Na poważnie zacząłem się rozwijać jako piłkarz w wieku 20 lat. Niektórzy robią już kariery zagranicą. Musiałem nadrabiać. Wcześniej żyłem innym życiem. Ciężko przestawić się tak na szybko. Jechałem na kolejne zgrupowania i czułem się nieswojo. Nie znałem takiej piłki od środka. Nie byłem z tego towarzystwa. Nic nie wiedziałem o tym świecie. Do tego brakowało umiejętności, nadrabiałem ambicją – tłumaczy.
Potem zniknął z reprezentacyjnego radaru aż mocno postawił na niego Adam Nawałka. Pazdan z Kamilem Glikiem najprawdopodobniej będą tworzyli parę podstawowych stoperów kadry we Francji. Dziś jest piłkarzem, o wiele dojrzalszym, bardziej świadomym. Miniony rok był dla niego przełomowy. Zaczął regularnie przyjeżdżać na zgrupowania kadry, z Jagiellonii trafił do Legii, gdzie presja jest znacznie większa.
W niedzielę wybiegnie na murawę Stadionu Narodowego w innym anturażu – z elką zamiast orła na piersi, co zdarza się tylko w jednym przypadku: trzeba zagrać w finale Pucharu Polski. – W tym roku najważniejsze jest mistrzostwo, ale puchar jest zaraz po tym nadrzędnym celu. Odzyskał prestiż i dawny blask, gramy na wielkim stadionie, kibice na pewno zrobią fantastyczną atmosferę. Ostatnie miesiące mamy z Lechem na remis. Jest 2:2, bo pokonali nas w Superpucharze Polski i raz w lidze. Potem się odgryźliśmy. Finał przechyli szalę na którąś ze stron. Mam nadzieję, że naszą – mówi Pazdan.
Rok temu właściwie nie miał urlopu. Liga, mecze el. Euro 2016 i potem przenosiny do Warszawy. Podpisał kontrakt i od razu musiał jechać na zgrupowanie do Austrii. Teraz też szykuje się zajęte lato. – Wchodzę w najważniejszy etap sezonu. Nie myślę o żadnych urlopach tylko ciężkiej pracy. Mamy fajną reprezentację. Wielu chłopaków gra w silnych klubach. Atmosfera w środku jest naprawdę super. Mamy wszyscy ze sobą bardzo dobry kontakt. Dobrze to gra. Myślę, że coś we Francji możemy osiągnąć, ale wiadomo. Z deklaracjami trzeba być ostrożnym. Na razie skupiam się na udanej końcówce klubowych rozgrywek – twierdzi 28 – latek.
Rok temu właściwie nie miał urlopu. Liga, mecze el. Euro 2016 i potem przenosiny do Warszawy. Podpisał kontrakt i od razu musiał jechać na zgrupowanie do Austrii. Teraz też szykuje się zajęte lato. – Wchodzę w najważniejszy etap sezonu. Nie myślę o żadnych urlopach tylko ciężkiej pracy. Mamy fajną reprezentację. Wielu chłopaków gra w silnych klubach. Atmosfera w środku jest naprawdę super. Mamy wszyscy ze sobą bardzo dobry kontakt. Dobrze to gra. Myślę, że coś we Francji możemy osiągnąć, ale wiadomo. Z deklaracjami trzeba być ostrożnym. Na razie skupiam się na udanej końcówce klubowych rozgrywek – twierdzi 28 – latek.
#w10sekund po dachu stadionu @LegiaWarszawa a i Narodowy sie zalapal. #zostanlegendapic.twitter.com/vcyRT59zlq
— Tomasz Włodarczyk (@wlodar85) April 29, 2016
Legia gra w poniedziałek oficjalny finał, ale właściwie każdy mecz do końca rozgrywek ekstraklasy musi być traktowany w podobny sposób. Mistrzostwo Polski wciąż nie ejste pewne. Wydaje się, że kluczowym spotkaniem będzie starcie za tydzień z Piastem Gliwice.
Panorama 360 stopni wykonana telefonem Samsung Galaxy S7 Edge
Powoli schodzimy z dachu przy ul. Łazienkowskiej. – Ale mi zafundowaliście wycieczkę. Szczerze mówiąc tak bardzo skupiam się na grze, że nawet nie ma czasu poznać miasta. Siedzę na Wilanowie, spaceruję z dzieckiem, ale jeszcze specjalnie nie wypuszczałem się w inne rejony stolicy. Z takiej perspektywy miasto robi wrażenie. Po EURO może będzie więcej czasu, żeby zwiedzić coś konkretniej.
Zdjęcia wykonane telefonem Samsung Galaxy S7 Edge.
TOMASZ WŁODARCZYK