Dla Białorusinów był tym, kim dla nas jest dziś Robert Lewandowski. Wyjechał na Zachód, po czym okazało się, że nie tylko nie przepadł, ale jest wręcz lepszy od pozostałych. Stał się gwiazdą światowego futbolu – oczywiście nie taką jak dziś „Lewy”, ale jednak. Fajna ścieżka – VfB Stuttgart, Arsenal, aż w końcu trafił na sam szczyt, do TAMTEJ Barcelony. Aleksandr Hleb. Miał 27 lat i może 2-3 stopnie na schodach do wielkości do pokonania. A on ni stąd, ni zowąd obrócił się na pięcie, usiadł na tyłku i zjechał na nim kilka pięter niżej.
Minęło prawie osiem lat, dziś jego 35. urodziny. Reprezentował przez ten czas barwy ośmiu klubów – to chyba najdobitniej pokazuje skalę zjazdu.
Po latach przyznał – przejście do FC Barcelony, marzenie niemal każdego piłkarza na świecie, było jego największym błędem. W samym Arsenalu przecież też różnie mu się wiodło – często akurat gdy rozwijał skrzydła, przytrafiły mu się urazy. A gdy w końcu złapał odpowiedni rytm, uznał, że poradzi sobie w każdym miejscu na świecie.
W Hiszpanii szybko przyplątał się kolejny uraz. Ale gdy wrócił do gry, podjął rękawice. Stał się trzynastym-czternastym zawodnikiem w hierarchii Guardioli. Nie podołał, ale też nie zaakceptował tej roli. Niewiele dawał, gdy pojawiał się na boisku i zaczął głośno wyrażać niezadowolenie. Sam prosił się o postawienie na nim krzyżyka. Ogólny bilans wygląda tak: kosztował 17 milionów euro, zaliczył łącznie 36 występów we wszystkich rozgrywkach. Nie strzelił gola, zaliczył 3 asysty. Wyszło dość drogo.
Część pieniędzy zwróciła się dzięki wypożyczeniom. Ostatni mecz w Barcelonie zagrał w maju 2009, ale formalnie był zawodnikiem tego klubu aż do stycznia 2012. W tym czasie:
– wrócił do Stuttgartu, gdzie był przecież uwielbiany,
– wrócił na Wyspy, gdzie też wspominali go dobrze (konkretnie do Birmingham City),
– wylądował w mającym duże aspiracje Wolfsburgu.
I nagle okazało się, że stracił ten błysk w oku, nie chciano go zatrzymać na dłużej. Zarzucił więc worek włóczykija na plecy i ruszył w dalszą trasę. Krylja Sowietow Samara, BATE, Konyaspor, Genclerbirligi. W tym roku wystąpił w 12 spotkaniach, same puste przeloty. Ciężko znaleźć nagrania, na których choćby nawiązuje do najlepszych lat. Już niedługo będziemy mówić o nim jako o byłym piłkarzu. I jednym z największych zjazdów ostatniej dekady.