Zapewne w ostatnich dniach słyszeliście, że trener Pogoni Siedlce Marcin Sasal lekko zwariował. Zamiast zaakceptować, że prowadzi drużynę gorszą niż Miedź Legnica, zaczął opowiadać, że nie wygrał przez sędziego, a sędzia – co do czego Sasal jest pewny – otrzymał telefon z instrukcjami z samej góry.
No i zrobiło się gorąco. Bo jakże to? Z samej góry? Któż to dzwonił do arbitra i kazał mu wydrukować mecz Pogoni z Miedzią? Ktoś z PZPN?
Jak się można było spodziewać, Sasal został zaproszony przez Wydział Dyscypliny PZPN, gdzie poproszono go o więcej szczegółów.
– No to o jakich telefon z góry chodzi? – zapytano.
– Mnie chodziło o to, że do sędziego dzwonił Pan Bóg! – odparł Sasal, czym wbił członków WD w spore zdumienie.
Doceniamy spryt i próbę wyjścia z sytuacji. O dziwo, nie kupiono tej religijnej wersji i Marcin Sasal jednak poniesie konsekwencje: został zawieszony na trzy mecze oraz musi zapłacić trzy tysiące złotych kary.