Dla Wolskiego najbliższe tygodnie będą decydujące dla dalszej kariery. Jest on wciąż zawodnikiem Fiorentiny, przez którą został kupiony zimą 2013 roku za 2,7 miliona euro. Wypożyczenie do Wisły kończy się 30 czerwca i krakowski klub, jeśli chce go zatrzymać musi do tego czasu zapłacić pół milion euro i przed 15 maja ogłosić swoją decyzję. Wtedy wszedłby w życie, podpisany już, trzyletni kontrakt tego piłkarza z Białą Gwiazdą. Fiorentina jednak, choć to mało prawdopodobne, może zatrzymać Wolskiego u siebie, gdyby uznała że jest jej jednak potrzebny – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym.
FAKT
Robert Lewandowski w sobotę może zostać mistrzem. W sam tekst nie ma sensu przesadnie się zgłębiać, bo wystarczy spojrzeć na konieczne do spełnienia warunki – Bayern musi pokonać Herthę w Berlinie, a Borussia przegrać w Stuttgarcie z VfB. Jako że Dortmund raczej nie przegra, powtórzyć ten tytuł będzie można w następnej kolejce.
Dalej:
– Cudowne ozdrowienie Mączyńskiego, który być może już w poniedziałek znajdzie się w kadrze meczowej
– Krychowiak gotowy na derby
– Legia przejechała się po Pasach
– Starzyński znów był magikiem
– Z Pracusia stał się Szczęściarzem – to o Dariuszu Treli, z którego udziałem Korona nie przegrywa
Ostatnia szansa Wilusza? Te wcześniejsze marnował.
Inaczej to wszystko sobie wyobrażałem – mówi Maciej Wilusz (28 l.) o swoim zimowym powrocie z wypożyczenia do Lecha. Sobotni mecz z Pogonią w Szczecinie może zdecydować o przyszlości obrońcy w Kolejorzu. Paulus Arajuuri (28 l.) pauzuje za żółte kartki. Ma go zastąpić Wilusz. Wiele wskazuje na to, że to ostatnia szansa dla obrońcy, który kilka ostatnich miesięcy nie może zaliczyć do udanych. (…) Nie wyszło mu przede wszystkim spotkanie z Legią (0:2), kiedy zawalił gola. – Gdy nie grałem, to też traciliśmy punkty. Prawdą jest jednak, że mam niedosyt związany z moją przygodą z Lechem – twierdzi.
Rumak skuteczny jak Lenczyk.
12 punktów w pierwszych sześciu meczach – to bilans trenera Śląska Mariusza Rumaka (39 l.). W XXI wieku na poziomie ekstraklasy tak dobrze na początku poradził sobie we Wrocławiu tylko jeden trener – Orest Lenczyk (74 l.). (…) O ile jednak Śląsk Lenczyka osiągnął to ultradefensywną taktyką, ten pod kierownictwem Rumaka gra ciekawie. Jeśli wrocławianie pokonają w Bielsku-Białej Podbeskidzie, będą już bardzo blisko utrzymania, choć szkoleniowiec studzi nastroje.
W Fakcie przeczytamy też o zjeździe Góralskiego, Lechii pędzącej po rekord i grającym o życie Górniku Łęczna.
GAZETA WYBORCZA
Jak wicie, piłki nożnej tutaj nie ma. Lecimy dalej.
SUPER EXPRESS
Ryota Morioka gra jak z japońskiej bajki.
Ryota Morioka (25 l.) w ostatnich meczach był jednym z najlepszych piłkarzy w Ekstraklasie. Japończyk ze Śląska strzelił trzy gole w czterech meczach, dzięki czemu wrocławianie zdobyli 10 punktów i zajmują bezpieczne 12. miejsce w tabeli. Morioka szybko zyskał w Polsce przydomek “Tsubasa”, pochodzący od bohatera japońskiej kreskówki. I bardzo mu się to podoba. “Kapitan Jastrząb” to nazwa serialu animowanego, którego bohaterem był młody piłkarz Tsubasa Ozora. Choć bajka powstała w Kraju Kwitnącej Wiśni, to w Polsce zyskała ogromną popularność. – Dlatego jestem zaszczycony, że w Polsce mówią na mnie Tsubasa – przyznaje Morioka. – Gram z takim samym numerem jak on, mój styl gry też jest podobny do jego. Zatem wszystko się zgadza, mogę być Tsubasą. Choć najbardziej znanymi piłkarzami z Japonii są Kagawa z Dortmundu i Honda z Milanu, to ja zawsze chciałem naśladować właśnie Tsubasę – uśmiecha się bohater Śląska. Na początku sezonu Morioka miał trochę problemów, nie zawsze grał, ale ostatnio prezentuje świetną formę. Strzelił zwycięską bramkę z Lechem w Poznaniu (1:0), potem również decydującą, bo na 2:1 z Cracovią, w 89. minucie. A w ostatniej kolejce pięknym uderzeniem ustalił wynik meczu z Jagiellonią (3:1). Jak się okazuje, Morioka ma od pewnego czasu dodatkową motywację do gry. – W moim kraju niedawno znów było silne trzęsienie ziemi, w okolicach Kumamoto. Spowodowało wiele strat i smutku. Dlatego zależy mi na tym, aby dobrze grać i posyłać do Japonii dużo uśmiechów – mówi pomocnik Śląska.
Szalony Duńczyk z Lecha, jak pisze Superak, ma wystrzałową dziewczynę. Chodzi oczywiście o Nickiego Bille Nielsena i pochodzącą z Danii partnerkę – Maję Krag. No, fotki cieszą oko.
Głos zabiera również Tomasz Zawiślak, przyjaciel Roberta Lewandowskiego. Zgadnijcie, na jaki temat… 21 lat temu Robert był taki sam – mówi.
Tomasz Zawiślak i Robert Lewandowski (obaj 28 l.) znają się 21 lat, od pierwszej klasy podstawówki. Razem uczyli się piłki w Varsovii, a potem – choć ich piłkarskie drogi się rozeszły – wielka przyjaźń przetrwała. – Wtedy wydawało mi się, że to ja będę lepszym piłkarzem. Dziś współpracujemy, to ja odpowiadam za jego social media – mówi Zawiślak. Praca Tomka w teorii jest prosta. Ma regularnie wrzucać na profile społecznościowe Lewandowskiego posty, by w ten sposób piłkarz komunikował się z fanami (których na Facebooku ma prawie 8 milionów, na Instagramie 5 milionów, Twitterze 421 tysięcy obserwujących, a Weibo (chińska wersja Facebooka i Twittera) – 900 tysięcy). Jednak musi bardzo uważać, bo łatwo tu o błąd. Niedawno głośno było o tym, że na koncie “Lewego” pojawiło się zdjęcie zrobione telefonem nie tego producenta, z którym ma umowę. Do pomyłki przyznał się Zawiślak. – Błędy pojawią się zawsze. Przy okazji przejścia Roberta z Borussii do Bayernu pomyliłem swoje prywatne konto z profilem Roberta. Polubiłem na Facebooku strony Bayernu, Chelsea, Juventusu i Realu. Można było wywnioskować z tych polubień, czym Robert się interesuje. Dla normalnej osoby to mała rzecz, ale w przypadku takich gwiazd jak Robert może urosnąć do ogromnych rozmiarów – mówi “Super Expressowi” Zawiślak.
I jeszcze z jeden fragment, który świetnie pokazuje funkcjonowanie tego mechanizmu: – Oczywiście, jakieś spory zawsze są. Przecież tutaj dwie osoby dyskutują o jednym profilu. Niedawno wytknął mi na przykład, że napisałem w jego imieniu na Instagramie życzenia urodzinowe dla Wojciecha Szczęsnego, a powinienem również dla Łukasza Fabiańskiego, który obchodzi je tego samego dnia.
Tekst z wczorajszej Ekstraklasy – Legia zapięła pasy i pędzi po koronę.
100-letnia Legia Warszawa pokonała 110-letnią Cracovię 4:0 w meczu 33. kolejki Ekstraklasy i umocniła się na prowadzeniu w ligowej tabeli. W spotkaniu z “Pasami” w końcu przełamał się Nemanja Nikolić, który po czterech meczach bez strzelonego gola w końcu pokonała bramkarza rywali. Po piątkowym zwycięstwie przy Łazienkowskiej podopieczni Stanisława Czerczesowa mają już 10 punktów przewagi nad krakowskim zespołem i wykonali kolejny krok do mistrzostwa Polski.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Pokaz siły lidera – bije z okładki.
Spoglądamy w relację: Alarm odwołany, Legia w gazie.
Druga połowa w Chorzowie była chwilową słabością, wypadkiem przy pracy, który może zdarzyć się każdemu. Na krytykę legioniści odpowiedzieli na boisku. Wygrali przekonująco, momentami zdominowali Cracovię, a gdyby Nemanja Nikolić był skuteczniejszy, wynik byłby o wiele wyższy. Dzięki temu zwycięstwu Legia postawiła kolejny krok na drodze do celu, czyli odzyskania mistrzostwa Polski. (…) Cracovia była zewsząd chwalona, i słusznie, za efektowną grę jesienią. Wiosną pokazuje brzydsze oblicze. Przy Łazienkowskiej od początku była zagubiona, niezorganizowana. Jak miała piłkę, potrafiła skonstruować akcję, ale po stracie – dramat. Nielogiczne wybory, złe ustawienie. Jeśli poważnie myśli o występach w europejskich pucharach, warunkiem koniecznym jest zdecydowana poprawa w tym elemencie.
Wisła zaczyna zbiórkę pieniędzy, by wyłożyć pół miliona euro za Wolskiego.
Mimo, powszechnie spływających na Wolskiego komplementów Wdowczyk potrafi surowo spojrzeć na jego grę. W poprzednim spotkaniu z Górnikiem Zabrze (3:1), zdjął go z boiska w 68. minucie, mimo że miał na swoim koncie zdobytą bramkę. – Może z trybun było to widać inaczej, ale ja uważam, że Rafał może i powinien dawać więcej temu zespołowi – tak podsumował jego grę. (…) Dla Wolskiego najbliższe tygodnie będą decydujące dla dalszej kariery. Jest on wciąż zawodnikiem Fiorentiny, przez którą został kupiony zimą 2013 roku za 2,7 miliona euro. Wypożyczenie do Wisły kończy się 30 czerwca i krakowski klub, jeśli chce go zatrzymać musi do tego czasu zapłacić pół milion euro i przed 15 maja ogłosić swoją decyzję. Wtedy wszedłby w życie, podpisany już, trzyletni kontrakt tego piłkarza z Białą Gwiazdą. Fiorentina jednak, choć to mało prawdopodobne, może zatrzymać Wolskiego u siebie, gdyby uznała że jest jej jednak potrzebny. Działacze Wisły są zdecydowani na wykupienie piłkarza, ale znalezienie wymaganej kwoty nie będzie proste, bo klub nadal spłaca stare długi. Z drugiej jednak strony transfer Wolskiego można potraktować jako dobrą inwestycję, gdyż za rok czy dwa – jeśli utrzyma obecną dyspozycję – można będzie go sprzedać z zyskiem. Sam zawodnik podkreśla, że chciałby jeszcze raz spróbować swoich sił w mocniejszej lidze.
Teksty o Rumaku czy Wiluszu już cytowaliśmy, dlatego spoglądamy w kryzys formy Góralskiego.
Jacek Góralski nie zachwyca już tak jak jesienią. Wiosną defensywny pomocnik kilka razy usiadł nawet na ławce rezerwowych. Kiedy wracał do składu, dwukrotnie został zmieniony już w przerwie. W meczu ze Śląskiem (1:3) po błędzie 23-latka Jagiellonia straciła pierwszego gola. – Niektórych piłkarzy muszę namawiać do biegania, a Góralskiego trzeba nauczyć bardziej ekonomicznego poruszania się po boisku. On nie może brać udziału w każdej akcji – mówił trener Michał Probierz. – Zadziorność, wybieganie, czytanie gry i dynamika to jego największe atuty. Nie można mu tego pozbawić, bo Jacek traci wtedy 50 procent wartości. Wszelkie ograniczenia będą mu tylko szkodzić – mówi Mieczysław Broniszewski, szkoleniowiec który przed laty postawił na nastoletniego Góralskiego w Wiśle Płock. – Musimy pamiętać, że po awansowaniu do ekstraklasy u debiutantów zawsze przychodzi słabszy okres. Poza tym inne drużyny wiedzą już jak Jacek gra. Teraz przed Michałem Probierzem zadanie, jak umiejętnie wykorzystać Góralskiego. Nie może go jednak zbytnio ograniczać. Po jesiennych meczach wiemy przecież, że chłopak potrafi grać w piłkę – dodaje Broniszewski.
Rekordowy sezon Lechii.
Trener Piotr Nowak już zapisał się w historii gdańskiego klubu. Za jego kadencji Lechia pobiła w tym sezonie absolutny rekord strzelecki. Do końca rozgrywek jeszcze pięć kolejek, a Lechia ma 49 strzelonych goli. Do tej pory najlepszy wynik biało-zielonych to 46 bramek (ale już w 37 spotkaniach) w sezonie 2013/14. Zanim Nowak przejął Lechię, w 21 meczach zespół z Gdańska strzelił 25 goli. Za jego kadencji biało-zieloni trafiają do bramki ponad dwa razy na mecz (24 gole w 11 meczach). Żaden ze szkoleniowców pracujących z klubem w ekstraklasie nie miał takiej średniej. – Było wiadome, że w nowym systemie będziemy strzelać gole. Taktyka 1–3–5–2 daje nam dużo możliwości w ofensywie. Mocno pracujemy też w obronie, co ułatwia nam sprawne przejście do ataku – mówi trener Lechii. Skończył się czas, że drużyna Nowaka w każdym meczu rzuca się na rywala. Wcześniej takie sytuacje miały miejsce, teraz gdańszczanie prezentują bardziej rozważną i wyrachowaną grę.
Ciąg dalszy sprawy Irakliego Mesachii. Syn marnotrawny wrócił i chce grać.
Idą lepsze czasy dla Stomilu, który ogłosił pozyskanie nowego sponsora. Firma Budimex ma wspierać klub przez najbliższe dwa lata. Dokładna kwota, jaka wpłynie na konto Dumy Warmii, nie jest znana, lecz wiadomo, że dzięki temu zastrzykowi finansowemu I-ligowiec był stanie złożyć dokumenty licencyjne potrzebne do gry przyszłym sezonie. O nowym sponsorze dowiedzieć się musiał Irakli Meschia. Skrzydłowy, który w zimie opuścił Olsztyn bez porozumienia ze Stomilem, zameldował się w czwartek w klubie i wyraził chęć gry. Wcześniej próbował sił na testach w Olimpiku Donieck (ukraińska Premier Liga) i Kajsarze Kyzyłorda (II liga kazachska). Amatorów na jego usługi jednak nie było. Ukrainiec nie trenował dwa miesiące i nie wiadomo, w jakiej jest formie. Przed wyjazdem prezentował się bardzo dobrze. Z dwoma golami i czterema asystami wciąż jest drugi w klasyfikacji kanadyjskiej olsztyńskiego zespołu. Trener Mirosław Jabłoński pozytywnie odniósł się do pomysłu powrotu syna marnotrawnego do składu.
Jest również cosobotni zestaw felietonistów: Stanowski, Borek, Włodarczyk. Ten ostatni tłumaczy, że Piszczek nie jest gburem.
Za niewygodnego w tym koniecznym futbolowo-dziennikarskim związku uważany jest Łukasz Piszczek. W szybkich wywiadach wali między oczy schematem, po czym robi kilka kroków wzdłuż barierki i tym samym częstuje kolejną grupę. Wie, że musi w tym uczestniczyć, ale uczestniczy raczej niechętnie. Wydaje mi się, że traktuje to podobnie jak Łukasz Fabiański, który nie trawi korytarzowych napaści mikrofonów, kamer i aparatów, o czym oczywiście nigdy nie powie, bo jest za grzeczny. Pokornie przyjmuje to jako element swojej roboty. Obu nie znam aż tak dobrze, ale wydaje mi się, że Łukasze mają podobne charaktery. Prawdopodobnie dlatego się kumplują. Duża część środowiska ma o Piszczku wyrobioną opinię. Gbur, co nigdy pół ciekawego zdania nie powiedział. Moim zdaniem to niesprawiedliwe. Sam wie o przylepionej do niego łatce i specjalnie nie stara się jej odkleić. Może ja spróbuję, bo uważam, że w jego przypadku wina leży w sporej mierze po stronie mediów. Ostatnio w Dortmundzie przekonałem się, że to fajny człowiek, ale co najważniejsze ciekawy rozmówca. Pod jednym warunkiem, którego coraz częściej nie spełniamy: dobrego przygotowania. Oczywiste? To smutne, ale nie do końca. Lubi jakość w swojej pracy i mam wrażenie, że wymaga tego samego, aby rozmowa była na poziomie. Tylko tyle i aż tyle. O Piszczku trudno dowiedzieć się coś ciekawego. Jeśli jednak go zaskoczysz, sam z ciekawości pyta, skąd ta czy inna informacja. Na pewno nie będzie strzelał anegdotami jak z kałasznikowa. Jest zamknięty, ale jak już uchyli drzwi do siebie ma sporo do powiedzenia.
Fot.400mm.pl