Skoro gra Eredivisie, to pewne jest jedno – swój dorobek bramkowy powiększy Milik. Tak, poza jednym wyjątkiem, dzieje się już od trzech miesięcy, a dziś napastnik dwoma golami dał swojej drużynie zwycięstwo nad Heerenveen.
W piekielnie dobrej formie jest Arek. Kiedy już wydaje nam się, że w końcu musi przyjść chwilowy dołek formy lub zwyczajnie gorsza dyspozycja dnia – Polak znów ładuje do siatki i ciągnie Ajax za uszy. W dużej mierze dzięki niemu stołeczna drużyna wciąż jest na pozycji lidera, a on sam wrzucił właśnie piąty bieg w wyścigu o koronę króla strzelców. Na tę chwilę do lidera traci cztery bramki, a na odrobienie straty ma dwa mecze. W takim gazie – nie przekreślamy szans.
Rzut oka w wykaz ostatnich meczów Polaka zniewala z nóg. Od 21 stycznia strzela regularnie, a oszczędził tylko bramkarza SC Cambuur. Doliczając dzisiejszy mecz z Heerenveen – 12 goli w ostatnich dziewięciu spotkaniach. Kosmos.
Milikowi nie robi różnicy sposób w jaki ma zdobyć gola. Może być z wolnego, z karnego, głową, z woleja lub z najbliższej odległości. Za każdym razem robi to szalenie precyzyjnie. Już teraz popularna jest opinia, że Ajax jest dla napastnika za ciasny, a aż strach pomyśleć, co może dziać się na rynku transferowym, gdy Arek swoją dyspozycję utrzyma do Mistrzostw Europy. Dla nas największa nadzieja w tym, że napastnik nie wystrzela się zanim pojedzie na czempionat we Francji. Nie mamy bowiem wątpliwości, że tak grający Milik w parze z mającym równie fantastyczny sezon Lewandowskim, to jeden z najgroźniejszych duetów jaki można sobie tylko wyobrazić.