Reklama

Trzy wygrane mecze wiosną i miejsce na pudle. Takie rzeczy tylko w Ekstraklasie!

redakcja

Autor:redakcja

19 kwietnia 2016, 20:20 • 3 min czytania 0 komentarzy

Patrzymy na tabelę Ekstraklasy i trudno się nie uśmiechnąć – na pudle znalazła się drużyna, która wygrała wiosną trzy na jedenaście meczów. Dziś udało się podreperować nieco morale, w Krakowie mogą odetchnąć z ulgą po pierwszym zwycięstwie od początku marca (!), ale ten mecz niczego nie zmienia – dalej uważamy, że Cracovia ma problem. Niby są trzy punkty, ale pozwólcie, że pobawimy się w mały sąd nad zwycięzcami. Pamiętajmy o tym, że:

Trzy wygrane mecze wiosną i miejsce na pudle. Takie rzeczy tylko w Ekstraklasie!

a) bramka padła z karnego, o którym wcale nie musieliśmy pisać (sędzia może wybroni się z tej decyzji, ale raczej nie powinien go odgwizdywać),

b) Zagłębie przez większą część gry miało inicjatywę, kreowało grę. Tak, to Zagłębie, które często lubi oddawać pole. Tak, na boisku tej Cracovii, która miała jesienią największe średnie posiadanie piłki,

c) Cracovia może się cieszyć, że kończyła ten mecz w jedenastu – nieco większy impet i takie wejście jak to Jaroszyńskiego powoduje rozbrat z piłką na dłuższy czas.

Tabela sugeruje, że dziś to Cracovia jest jednym poważniejszych z kandydatów do pucharów, ale w takiej formie może tam iść mniej więcej w takim samym celu, co wegetarianin na dział mięsny. O ile w tyłach jeszcze to jakoś wygląda, o tyle z przodu jest bida z nędzą. Odszedł Rakels – nie ma ataku. Vestenicky? Bądźmy poważni. Koleś wygląda może całkiem nieźle motorycznie, umie przełożyć nogę nad piłką na dwieście różnych sposobów, ale trzeba ogłaszać święto za każdym razem, kiedy wymyśli na boisku coś mądrego. Najlepsze zagranie zaliczył wtedy, kiedy akurat mu ono nie wyszło – chciał odegrać przed pole karne, a przypadkowo wypuścił Covilo sam na sam.

Reklama

Siła ofensywna Cracovii mocno wyhamowała, a przecież – tak gwoli przypomnienia – w Europie mecze same się nie wygrywają. Trzeba czasem walnąć jakąś bramkę.

Jak wyglądał ten mecz? Jakoś się to oglądało, na plus na pewno to, że widać było jakość w obu drużynach. Na minus? Nie mieliśmy przekonania, że ktokolwiek na murawie dałby się pokroić za trzy punkty. To Zagłębie przeważało, ale większość ich ataków nie przechodziło nawet linii pomocy. Covilo górne piłki wygrywał z taką łatwością, jakby zabierał bezbronnym dzieciom zabawki, co ciekawe, na środku pomocy zagrał także Kapustka – i też wypadł bardzo pozytywnie.

Po drugiej stronie jak zwykle zabawiał się Starzyński (nawet mimo tego, że Hajto wypowiadał się o nim co najmniej tak, jakby ten zarysował mu samochód na parkingu). Oczywiście, że nie potrafił wziąć na swoje barki losów meczu. Oczywiście, że kilka jego piłek trochę minęło się z celem. Ale ten gość po prostu ma to coś – dziś zaliczył co najmniej trzy kluczowe podania, z czego dwa piętkami. Na polskich boiskach takie widoki to sprawa równie incydentalna, co występy Starzyńskiego na belgijskich boiskach. Tym bardziej należy je doceniać.

z

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...