Konflikt kibiców Korony z władzami klubu powoli zaczyna zamieniać się w festiwal głupoty. Na początku wyobraźnią błysnęli ultrasi – stwierdzili, że skoro klub nie pozwolił im na pirotechnikę, to zrobią mu na złość, siejąc na stadionie rozpierduchę, za co na klub miały posypać się kary finansowe (więcej o sprawie pisaliśmy TUTAJ). Władze na głupotę postanowiły odpowiedzieć równie dużą głupotą – gdy zobaczyły, że na meczu ze Śląskiem na trybunach pojawiły się krytyczne transparenty, zagazowały swoich kibiców.
Ale każdy poważny człowiek odpowiadanie głupotą na głupotę ma za sobą już na etapie podstawówki.
Co to za transparenty, spytacie. Pięć bluzgów na metr kwadratowy płachty? Groźby, faszystowskie hasła, niesmaczne żarty? Coś obraźliwego? Zdrożnego? Coś, po czym ojcowie wyprowadzali swoich synów, albo chociaż zakrywali im oczy? A skąd. Były tam między innymi napisy:
– 90% kibiców nie zajmuje swojego miejsca na stadionie, tylko Marek P. pilnuje swojego stołka (to odpowiedź na zakazy stadionowe, które posypały się m.in. za niezajmowanie swojego miejsca),
– Paweł J. spiker komentator na Fejsbuku,
– Marek P. = wróżbita Maciej,
– Tyle lat w E-klasie a marketing jak w B-klasie.
Wszystko napisane czarnym sprejem na białych płachtach. Gdzie tu klub zauważył coś zdrożnego?! Nie mamy pojęcia, ale fakty są takie, że nie minął kwadrans meczu, a na młyn wpadli smutni panowie w białych kaskach, popsikali gazem tu i ówdzie i transparenty zniknęły w mgnieniu oka. Głupota? Ograniczanie wolności słowa? Walka o dobre imię klubu najbardziej perfidnymi środkami? Druga Białoruś? Niestety tak.
Nie pisaliśmy o sprawie, bo czekaliśmy, aż jakoś zareaguje na nią klub. Na przykład, że zreflektuje się, jaką odwalił szopkę i… zamiast udawać, że wszystko jest pięknie
a) przeprosi i przyzna, że cała akcja wyszła dość niefortunnie,
lub:
b) wyciągnie konsekwencje wobec osoby, która tę kuriozalną decyzję podjęła, czyli wobec dyrektora ds. bezpieczeństwa Marcina Stasieczka.
Tymczasem klub wydał oświadczenie, w którym… Zresztą, przeczytajcie sami:
1. Decyzją klubu Korona S.A. związaną z usunięciem transparentów w sektorze „Młyn” w trakcie meczu rozgrywanego w dniu 16 kwietnia 2016 r. na stadionie Kolporter Arena podyktowana była powszechnie obowiązującym zakazem eksponowania transparentów o treści nie mających związku z rozgrywanym meczem. Szczegółowe wymogi w powyższym zakresie precyzuje uchwała Zarządu PZPN nr XV/372 z dnia 29 października 2009 r.
2. Korona S.A. w dalszym ciągu będzie podejmować zdecydowane działania na stadionie Kolporter Arena w przypadkach łamania przepisów obowiązującej Ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych oraz zasad określonych w cytowanej w p.1 uchwale Zarządu PZPN.
3. Ubolewamy, że w wyniku interwencji służ porządkowych organizatora w czasie meczu Korona Kielce – Śląsk Wrocław doszło do sytuacji, w której poszkodowane zostały osoby, które w żaden sposób nie przyczyniły się do wywieszenia niedozwolonych transparentów.
Czyli w skrócie: transparenty nie wiązały się z meczem, więc mieliśmy prawo je zdjąć, sorry-Gregory, takie są przepisy. Zamiast wyjść z twarzą z sytuacji, tylko potwierdzają się wszystkie zarzuty lecące w kierunku klubu. No bo czy ktokolwiek dziś uwierzy w to, że klub nie chciał się odegrać za krytyczne głosy? NIE. Czy Korona Kielce to klub, który strzela do kaczek z działa przeciwlotniczego? TAK. Czy Korona Kielce to klub, który szanuje, że trybuny mogą mieć własne zdanie? ABSOLUTNIE NIE. Pomijając, że transparenty były jednak z meczem dość mocno związane – odnosiły się do osób pracujących w klubie, odpowiedzialnych za to, kto i w jakim tempie biega po kieleckiej murawie, a przede wszystkim kto i w jakiej liczbie zasiada na trybunach.
Na głupotę jednych odpowiadaj głupotą swoją. Korona Kielce, wolność słowa, XXI wiek.
Fot. FotoPyk