Prezes Górnika Zabrze, Marek Pałus, zdaje sobie sprawę z tego, że jego klub nie wydaje pieniędzy w sposób rozsądny: – W pewnym momencie płaciliśmy nawet 69 zawodnikom! Spora ich grupa zarabiała po tysiąc czy dwa tysiące złotych, ale w sumie kwota była nieadekwatna do korzyści, jakie miał z nich Górnik. I do finansowych możliwości klubu. Wielu zawodników, nawet z tych, którzy grali w lidze, już odeszło. Wielu odejdzie latem, bo nie spędzili na boisku 10 procent czasu, ale o tym będziemy rozmawiać po sezonie – czytamy w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”.
FAKT
Na start dostajemy relacje z wczorajszych meczów, ale wam ich oszczędzimy – wszystko możecie przeczytać u nas. Dalej – Górnik Zabrze przejada pieniądze, odcinek 2367. Wciąż trzeba spłacać Roberta Warzychę i Leszka Ojrzyńskiego.
– Trener Ojrzyński zgodnie z umową do końca czerwca nadal jest naszym pracownikiem, ale bez konieczności świadczenia pracy. Nie płacimy mu całej kwoty, ale co miesiąc dostaje część – tłumaczy prezes Górnika, Marek Pałus. – Warzycha skierował sprawę do sądu, do połowy maja temat powinien być zamknięty. Od razu jednak muszę dodać, że Warzycha miał bardzo wysoki kontrakt, absolutnie nieadekwatny do możliwości Górnika. Nie mając żadnych papierów uprawniających do pracy w ekstraklasie, zarabiał więcej choćby od Adama Nawałki. Moim zdaniem to był błąd, ale oczywiście obu trenerów spłacimy – dodaje.
Z ciekawych rzeczy mamy jeszcze fragment biografii Adama Nawałki.
Po treningu mało kto spieszył się do domu, zamiast tego woleli rozmowy w swoim gronie. Nieopodal stadionu w restauracji Dniepr drzwi zawsze stały przed nimi otworem. I choć generał Wojciech Jaruzelski wprowadził w kraju zakaz sprzedaży alkoholu powyżej 4,5 procent przed godziną 13, to nie obowiązywał on piłkarzy Wisły. Znajomy kelner zawsze trzymał dla nich coś specjalnego pod ladą, gotowy wyciągnąć nawet w południe, jeśli tylko pragnienie przyprowadziło ich do Dniepru.
GAZETA WYBORCZA
„Wyborcza” tylko z jednym piłkarskim tekstem: Lech nie obroni tytułu. Coś takiego!
Rok temu Legia i Lech też spotkały się w Warszawie w 31. kolejce, czyli sześć spotkań przed końcem sezonu. Legia była w dobrej sytuacji, miała dwa punkty przewagi nad Lechem, ale na swoim stadionie sensacyjnie przegrała 1:2, tracąc prowadzenie w tabeli. Nie odzyskała go do końca, a mistrzem został Lech. Przed wczorajszym meczem przewaga Legii nad wiceliderem (Piastem) wynosiła jeden punkt, ale kluczowe spotkanie Legii udało się wygrać 1:0. Tym samym warszawska drużyna odwróciła bieg rywalizacji z Lechem. W 2015 r. Lech wygrał z Legią trzy spotkania ligowe, jedno w Superpucharze Polski. Poległ raz – w finale Pucharu Polski. Wczorajsze zwycięstwo Legii było już drugie z rzędu, drugie w 2016 r. – i to w jeden miesiąc. W połowie marca Legia w Poznaniu naprężyła muskuły, nie bawiła się w subtelności i budowę finezyjnych ataków. Zawodnicy trenera Stanisława Czerczesowa po prostu przerzucali piłkę za linię obrony Lecha, przesuwali się i dławili rywala pressingiem. Wygrali 2:0, robiąc wrażenie drużyny z ułomnościami technicznymi, ale niewiarygodnie silnej fizycznie. Wczorajszym zwycięstwem niewiele więcej nam o sobie powiedziała. Zresztą długo po żadnym z zespołów nie było widać pomysłu, jak chciały rozstrzygnąć ten mecz.
SUPER EXPRESS
Tekst o Martinie Polacku – tabloid porównuje go do… gladiatora.
– Po zdobyciu mistrzostwa Słowacji ze Slovanem Bratysława klubowy fotograf zrobił drużynie sesję zdjęciową. Wybrałem strój gladiatora. To byli wojownicy, którzy dla zwycięstwa potrafili poświęcić wszystko. Ja też ćwiczę po to, żebym na boisku był silny, szybki i skuteczny. Jak gladiator – mówi Martin. Mierzący 198 centymetrów wzrostu bramkarz wygląda jak kulturysta. – Podnoszę 135 kilogramów, najwięcej w drużynie, ale nie ćwiczę po to, by rosły mięśnie. Zajęcia w siłowni to rodzaj ogólnorozwojówki – tłumaczy Polacek.
Krychowiak wcisnął się do półfinału. Zwróćcie uwagę na świetną zabawę zdjęciem – „Superak” jak zawsze wymyślił coś nieszablonowego.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
Sprawozdania z meczów – nuda. Jacek Zieliński nie owija w bawełnę: cierpimy, bo gramy na kartoflisku a niektórym kibicom poprzepalały się bezpieczniki.
Poprzeczkę wysoko podnieśli także kibice.
Nasi fani są zawsze z nami – na dobre i na złe. Ale bardzo ubodło mnie to, co się działo w spotkaniu z Górnikiem Łęczna. Nieprzyjazne okrzyki, gwizdy z trybun… Niektórym trochę poprzepalały się bezpieczniki.
Gracie na bardzo kiepskiej murawie. Często się mówi, że obie drużyny mają takie same warunki w trakcie meczu. Ale prawda jest taka, że drużyny grające w takim stylu jak wy, tracą więcej niż zespoły stawiające choćby na długie podania.
Swoje już na ten temat powiedziałem. Kto wie, jak wygląda specyfika gry takiej drużyny jak Cracovia, rozumie co oznacza dla nas fakt, że gramy na najgorszym kartoflisku w lidze.
Interweniował pan w tej sprawie?
Wielokrotnie, natomiast poprawa stanu murawy idzie bardzo powoli. Miejmy nadzieję, że przy obecnej pogodzie będzie coraz lepiej.
„Fakt” pisał o tym, że Górnik musi opłacać trzech trenerów, ale najbardziej na wyobraźnię działa liczba piłkarzy, których w Zabrzu trzeba było opłacać. Szok.
Zabrzanie biją rekordy. Przez kub z Roosevelta przewinęła się niesamowita liczba graczy. W obecnych rozgrywkach w lidze wystąpiło aż 36 piłkarzy. – W pewnym momencie płaciliśmy nawet 69 zawodnikom! Spora ich grupa zarabiała po tysiąc czy dwa tysiące złotych, ale w sumie kwota była nieadekwatna do korzyści, jakie miał z nich Górnik. I do finansowych możliwości klubu. Wielu zawodników, nawet z tych, którzy grali w lidze, już odeszło. Wielu odejdzie latem, bo nie spędzili na boisku 10 procent czasu, ale o tym będziemy rozmawiać po sezonie – przyznaje prezes Marek Pałus, który w sierpniu ubiegłego roku został szefem zabrzańskiego klubu.
Prezydent Kielc, Wojciech Lubawski, zarzeka się, że tym razem to już na pewno sprzeda Koronę Kielce, bla, bla, bla, bla.
Ale wszystko wskazuje na to, że Lubawski jest już rzeczywiście mocno zmęczony ciągłymi i bardzo częstymi absurdalnymi atakami na swoją osobę i postanowił sprzedać pakiet aukcji. – Nadszedł czas, by klubem kierował nowy właściciel. Mam dość politycznych nalotów oraz ciągłej krytyki. (…) Jeśli boiskowa rzeczywistość sprawi, że utrzymamy się w ekstraklasie, to nowy podmiot może przejąć klub nawet od początku sezonu 2016/17. Oczywiście wszystkie kwestie merytoryczne, sprawy przekazywania klubu muszą się rozpocząć zdecydowanie wcześniej. Musimy działać tak, żeby po dwóch, góra trzech miesiącach zamknąć wszystkie kwestie związane z uczestnictwem w rozgrywkach, transferami, a przede wszystkim normalnym funkcjonowaniem klubu. Mam nadzieję, że wszystko ułoży się odpowiednio dla kieleckiej piłki – kończy prezydent, który już w najbliższy wtorek ma w tej sprawie zaplanowane spotkanie z Markiem Citko. Były reprezentant Polski wcielił się w rolę pośrednika pomiędzy klubem a polskim inwestorem.
Dziennik analizuje: dlaczego Barcelona jest w kryzysie?
1. Hibernacja Leo Messiego
2. Błędy trenera Luisa Enrique
3. Zmęczenie i… urodziny siostry Neymara, na które Brazylijczyk drugi raz z rzędu się wykartkował
4. Słaby Arda
5. Kontuzje
6. Błędy obrony
7. Brak kontroli nad meczem
Jutro ważny mecz Pawła Wszołka. Chce się utrzymać w Serie A – musi wygrać z Frosinone.
Obecnie drużyna Wszołka traci sześć punktów do bezpiecznego miejsca. W niedzielę podejmuje jednego z głównych rywali w walce o utrzymanie – Frosinone. Do zwycięstwa będzie pewnie potrzebować dobrej postawy naszego rodaka. A reprezentant Polski ostatnio nieco obniżył loty. Zimą imponował formą, dzięki czemu Verona regularnie zdobywała bramki po jego podaniach, ale w sześciu ostatnich spotkaniach nie miał asysty. A ostatnia drużyna w tabeli z tych meczów przegrała aż cztery. Z kolei gdy nasz rodak wyróżniał się asystą, to jego drużyna poniosła tylko jedną porażkę.
Fot. FotoPyk