Reklama

Guldan pomaga Lechii gonić czołówkę

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 kwietnia 2016, 19:42 • 2 min czytania 0 komentarzy

Lechia Gdańsk zgłasza aspiracje, by stać się drużyną, która najwięcej zyska na systemie ESA 37 – podziale punktów i siedmiu dodatkowych meczach w grupie. Na zakończenie sezonu zasadniczego traciła do trzeciej Pogoni osiem punktów, do drugiego Piasta – dwadzieścia. Ale te różnice mocno się zacierają. Tym bardziej, że dziś Lechia wygrała w Lubinie.

Guldan pomaga Lechii gonić czołówkę

Nie trzeba co tydzień oglądać Ekstraklasy, by wiedzieć, że Zagłębie specjalizuje się w kontratakach, a najwięcej zależy od Filipa Starzyńskiego. Piłkarze Piotra Nowaka, mimo że przyjechali w gości, na żadne kontry rywalom nie pozwalali – zepchnęli ich do bardzo głębokiej defensywy, wymieniali wiele podań i długo utrzymywali się przy piłce. Lubinianie, kiedy tylko notowali odbiór, wybijali na uwolnienie. W końcu próbując podejść trochę wyżej, sami dostali świetnie wyprowadzony szybki cios: Janicki zabrał piłkę Janusowi, uruchomił Flavio, dorzucił do Kuświka, który samym przyjęciem piłki oszukał Guldana.

A Starzyński? No cóż, kompletnie nie istniał. Był wyłączony z gry, odcięty od podań, ciągle pilnowany, więc sam nie miał, jak podawać. Do tego nie zatrzymał w kluczowym momencie atakującego Paixao – może nie było to jego główne zadanie na boisku, ale skoro już rywal był naprzeciwko… Tak, Zagłębie znacznie większy pożytek w drugiej linii miało dziś z Łukasza Piątka, który długim podaniem rozpoczął akcję na 1:1 i wypracował dogodną sytuację Janoszce, czy Kubickiego. W ofensywie nieźle wyglądał też Janoszka. Spokój, który pokazał przy golu – szacun.

Był moment, w którym Zagłębie miało szansę ten mecz wygrać. Doprowadzili do wyrównania, nie byli aż tak schowani, chcieli grać w piłkę, a sporo dało im wejście Krzysztofa Piątka. Piotr Nowak, widząc co dzieje się na boisku, przeszedł na ustawienie z czwórką obrońców. I kiedy coraz częściej gospodarze przebywali na połowie Lechii, nagle obudził się kiepski dotychczas Peszko: ruszył skrzydłem dośrodkował w pole karne, po sporym zamieszaniu wygrał jeszcze główkę z Guldanem, a Flavio pokonał Polacka przewrotką.

No właśnie, Guldan. Nie możemy przejść obok niego obojętnie, bo to on dał się Kuświkowi wyprowadzić na grzyby przy pierwszej bramce, a przy drugiej – przegrał pojedynek powietrzny z niższym o dziesięć centymetrów Peszką. Środkowy obrońca, który w powietrzu jest gorszy od Peszki… Niebywałe. Sorry, panie Guldan, ale Dąbrowski nie może wszystkiego robić sam w tyłach.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...