Mrowiec dostaje piłkę polu karnym, jest sam na sam. Nie kombinuje, nie wymyśla kwadratowych jaj, tylko wspaniale uderza z pierwszej piłki nie dając bramkarzowi żadnych szans. Problem jest tylko jeden, ale zasadniczy: golkiperem był jego kumpel z drużyny. Mrowiec, gracz Arki, daje prowadzenie Wiśle, której kiedyś był juniorem.
Oczywiście, że nie ten samobój nie ma takiej sławy jak główka Jopa, oczywiście, że nie jest to poziom kuriozalności Janusza Jojko. Ale rzadko się zdarza w Polsce tak ładny samobój, którego pozazdrościć mógłby niejeden napastnik. Patrzymy na ten strzał: jak się złożył! Jak przymierzył! Spokojnie można by go pokazywać jako materiał szkoleniowy dla juniorów.
Tak naprawdę Mrowiec może i ma niezłą reputację w Szkocji, gdzie grał w dość silnym wówczas Hearts, ale u nas będzie kojarzony na zawsze chyba właśnie z tym trafieniem. To i tak wtedy w Arce, choć był rozczarowaniem, zaistniał w Polsce najbardziej: później przemknął przez szatnie Ruchu i Miedzi, tyle go widziano.
Oscar za rolę drugoplanową dla komentatorów. “I to jest gol samobójczy moim zdaniem!” – odważnie! “I teraz, zobaczymy ten zwód!”, a Małecki przedziera się jak na podwórku – piłka odbija się od wszystkich i wszystkiego.