Jeden z najbardziej charyzmatycznych hiszpańskich trenerów. Obecnie prowadzi Rayo Vallecano, z którym walczy o utrzymanie, ale większość ekspertów na Półwyspie Iberyjskim jest zgodna – to tylko kwestia czasu, kiedy przejmie zespół pokroju Valencii lub inną ekipę, która powinna walczyć o puchary. Zdarzają się i tacy, którzy wpychają go na miejsce Vicente del Bosque w reprezentacji. Paco Jemez – dla wielu pozytywny wariat, który stawia na wyjątkowo otwarty futbol. Dla innych – szkoleniowiec o wielkiej przyszłości. Tak się też składa – świat futbolu jest mały – że Jemez miał okazję pracować z Airamem Cabrerą. Postanowiliśmy mu więc zadać kilka pytań o gwiazdora Korony Kielce.
Pierwsze skojarzenie, gdy słyszy pan nazwisko „Cabrera”, to…
Miałem to szczęście, że pracowałem z nim przez kilka miesięcy w Cordobie. Piłkarz o dużych możliwościach. Zwłaszcza, jeśli chodzi o technikę. Bardzo, bardzo dobry zawodnik. Świetnie uwalnia się od krycia i doskonale przewiduje ostatni ruch obrońcy, który ma go pilnować. To jedna z jego największych zalet.
Dlaczego nie poszło mu w hiszpańskiej piłce na wyższym poziomie?
Wiele osób, które znają Airama, pewnie się nad tym zastanawia. Na pewno miał potencjał, żeby zaistnieć w Primera División. Takich przykładów jest bardzo wiele. Niekiedy decyduje przypadek. Jeden sezon, jeden moment i nawet bardzo dobry zawodnik wypada z obiegu, a potem musi udowadniać swą wartość niżej lub za granicą. Często nie znajdziemy jednego oczywistego powodu. Cabrera ma jednak wszystko, żeby grać w Primera División.
Cabrera bardzo miło wspomina współpracę z panem. Głównie ze względu na pana charakter i otwarte podejście do piłki.
Ja też mam pozytywne wspomnienia. To fantastyczny chłopak i świetny profesjonalista. Nigdy nie mieliśmy z nim żadnych problemów. Wręcz przeciwnie – zawsze był chętny do współpracy, przychodził jako jeden z pierwszych i akceptował wszystkie ćwiczenia, bo wiedział, że to fundament do meczu. Zawsze staram się pracować nad indywidualnymi cechami zawodników – tak samo było z Airamem. Zwracaliśmy uwagę na wiele detali i mam nadzieję, że to, nad czym wtedy pracowaliśmy, pomaga mu też odnosić sukces w Polsce. Z takimi ludźmi bardzo łatwo się współpracuje.
Cabrera na dobre eksplodował dopiero w Cadiz, gdzie, na poziomie Segunda B, strzelił 35 goli. Jak trudno jest – pana zdaniem – zawodnikowi, który spadł do trzeciej ligi, wrócić do elity? To w ogóle możliwe w Hiszpanii?
Nie jest łatwo wrócić. Hiszpania ma jednak to do siebie, że w niższych ligach mamy mnóstwo przykładów zawodników, którzy zwyczajnie tam nie pasują. Ktoś może mieć ogromne możliwości, nagle zaliczy ten spadek, o którym pan mówi i trudno się wydostać. To wcale nie znaczy jednak, że jest słabym piłkarzem. Konkurencja jest po prostu zbyt duża. Niektórym jednak udaje się wracać z takiego etapu, na jakim znalazł się Airam i potem błyszczą w Primera División. Nie można przestawać wierzyć.
Z Polski nie będzie miał jednak na to większych szans.
Oby dostał kiedyś taką okazję. W piłkę gra się trudno w każdym kraju. Skoro Airam błyszczy w Polsce, to znaczy, że jest dobrym piłkarzem i warto go śledzić. A jeśli ktoś jest dobry, to może sprawdzić się wszędzie. Życzę mu, by wrócił do Hiszpanii i dostał tę szansę, na jaką nie mógł wcześniej liczyć.
Pytam pół żartem, ale wyobraża pan sobie, że mógłby jeszcze kiedyś z nim pracować?
Oczywiście. I wcale nie widzę tu powodu do żartu. To dobry chłopak, znam go od lat i jeżeli potrzebowałbym zawodnika o takiej charakterystyce, a on byłby wolny, to dlaczego nie? Do naszej filozofii w Rayo zaadaptowałby się bez problemów. Gdyby teoretycznie była taka możliwość, to spokojnie mógłby u nas grać.
Rozmawiał TOMASZ ĆWIĄKAŁA