– Można przypuszczać, że Lechia chciała mieć spokój. Mogło być tak, że nie chciała zadzierać z PZPN, mając na uwadze przyszłość. Sprawa jednak, delikatnie mówiąc, wzbudza kontrowersje. Nie wiem, czy ktoś komuś zrobił na złość, nie chcę się bawić w takie przypuszczenia. Ale nie biłbym aż tak na alarm, bo rozgrywki dalej trwają. Nie jest tak, że Lechia spuściła Podbeskidzie do niższej ligi – mówi Orest Lenczyk, który zabiera głos zarówno w Gazecie Wyborczej, jak i Super Expressie.
FAKT
Fakt apeluje: Lewy musi się przełamać. Do niedawna strzelał jak szalony, teraz nie trafił do siatki od pięciu meczów. 432 minuty. Piłkarz chce się odblokować, a prezydent klubu Rummenigge ma jedynie nadzieję, że Polak nie będzie zbyt wiele o tym myślał.
Tak kluby radzą sobie z reformą.
Komu służy reforma ekstraklasy ESA 37, a kto ma z jej powodu największe problemy? (…) Najmniej powodów do optymizmu mają piłkarze ze Szczecina. Aż trudno w to uwierzyć, ale Pogoń nie grała ani jednego z 14 meczów, jakie rozegrała w grupie mistrzowskiej! Cały dorobek to cztery remisy. Pewnym usprawiedliwieniem jest fakt, że w zeszłym sezonie trener Czesław Michniewicz (46 l.) pewny utrzymania w lidze, testował w tych meczach młodzież.
Ciąg dalszy tematów ligi. Aleksandrow nie błyszczy.
Michaił Aleksandrow rozegrał siedem meczów, w tym trzy w podstawowym składzie, nie strzelił gola, nie miał asysty, a tego wymaga się od skrzydłowych. (…) – Muszę jak najszybciej dojść do odpowiedniej formy fizycznej. Brakuje mi rytmu meczowego, potrzebuję chwilę na aklimatyzację, ale wiem, co robić, miałem już takie przypadki, kiedy wracałem po kontuzji – mówi skrzydłowy.
Obok narzekania na innego skrzydłowego – Pich nie strzelił od 8 miesięcy.
Robert Pich (28 l.) jako snajper przestał istnieć. A przecież w poprzednim sezonie Słowak zdobył dla Śląska 10 bramek. – Oczywiście nadal stać mnie na strzelanie 10 goli na sezon. Aby wypełnić tę normę w obecnych rozgrywkach, muszę zdobyć jeszcze siedem bramek do końca. Jeden gol na mecz. Trudno będzie – uśmiecha się Pich, który ostatni raz pokonał bramkarza 22 sierpnia w meczu z Podbeskidziem (1:1).
GAZETA WYBORCZA
Znów smród nad polską piłką. Rafał Stec pisze o najczarniejszym momencie Bońka.
Takiej odrazy do polskiej ligi piłkarskiej nie czułem od 1993 roku, w którym bijące się o mistrzostwo Legia i ŁKS z bezczelną ostentacją oszukiwały kibiców w ostatniej kolejce, na czym skorzystał Lech – to poznaniakom przyznano tytuł. “Przyznano”, bo przecież go nie zdobyli. Wiem, od tamtej pory wydarzyło się wiele wstrętnych historii, lista osób skazanych po wybuchu korupcyjnego szamba liczy już ponad 400 nazwisk. A teraz nikt nie popełnił przestępstwa – Lechia miała prawo zrezygnować z ubiegania się o odebrany jej punkt i z tego prawa skorzystała, więc korekta ligowej tabeli (Ruch awansował do grupy mistrzowskiej, Podbeskidzie zleciało do grupy spadkowej) była skutkiem ubocznym całkowicie legalnego działania. Fałszowanie meczów odbywało się jednak potajemnie, natomiast szefowie gdańskiego klubu pogwałcili ducha sportu otwarcie, w dodatku wycierając sobie usta podanym przez rzecznika, przepojonym hipokryzją uzasadnieniem “o rywalizacji, która powinna rozstrzygać się na boisku”. Wcześniej myśleli inaczej. Miesiącami walczyli o utracony punkt, a zrezygnowali z niego dopiero teraz, gdy go prawie odzyskali. Czekali wprawdzie jeszcze na ostateczny werdykt Trybunału Arbitrażowego przy PKOl, ale ze słów jego prezesa Zbigniewa Ćwiąkalskiego – chwalił “20 stron dobrze uargumentowanego odwołania” – mogliśmy wnioskować, że będzie on dla nich korzystny. Punkt przestał być dla Lechii niezbędny, gdy uzyskała pewność, że zagra w grupie mistrzowskiej. I gdy jej decyzja – zaskarżać wyrok PZPN czy go nie zaskarżać – wpływała już głównie na losy innych drużyn. O kolejności w tabeli nie zdecydowało bowiem “boisko”, lecz gdański prezes Adam Mandziara. To on wybrał klub, który będzie grał o europejskie puchary i ma gwarancję, że w przyszłym sezonie znów dostanie miliony od telewizji. A inny klub skazał na zagrożenie degradacją z ligi.
Podbeskidzie zasłużyło na grupę mistrzowską – mówi Orest Lenczyk, odkurzony dziś przez Wyborczą.
Lechia wycofała skargę na PZPN, który zabrał jej punkt. I zadecydowała o awansie do grupy mistrzowskiej Ruchu kosztem Podbeskidzia. Bielszczanie są najbardziej pokiereszowani po ostatniej kolejce, ale chyba wszyscy trochę jesteśmy.
– Można przypuszczać, że Lechia chciała mieć spokój. Mogło być tak, że nie chciała zadzierać z PZPN, mając na uwadze przyszłość. Sprawa jednak, delikatnie mówiąc, wzbudza kontrowersje. Nie wiem, czy ktoś komuś zrobił na złość, nie chcę się bawić w takie przypuszczenia. Ale nie biłbym aż tak na alarm, bo rozgrywki dalej trwają. Nie jest tak, że Lechia spuściła Podbeskidzie do niższej ligi.
Gdy jako dziecko kupowałem “Przegląd Sportowy”, na okładce czasami pojawiał się tytuł o tym, że kilka klubów założyło spółdzielnię przeciw innemu, który wytypowali do spadku z ligi. Punkty oddawali sobie nawzajem, aby do tego doszło. Od lat nie było podobnej sytuacji, a ta trochę tamte czasy przypomina.
– Dobrze pan trafił, bo te spółdzielnie często mnie dotykały. Dowiadywałem się o takich zdarzeniach, ale trochę później. Gdy mi się coś układało w całość. To były czasy, gdy w lidze stosowano różne chwyty poniżej pasa. Dziś w przypadku Lechii nie sądzę, żeby to było coś podobnego. Być może to tylko epizod, a o pozycji w rozgrywkach decyduje tylko forma sportowa.
Lechia i PZPN napisały w oświadczeniu: “łączy nas wszystkich piłka”, tłumacząc, że zrobiły to ze względu na “szacunek dla boiskowych rozstrzygnięć”. Podbeskidzie powinno zostać poinformowane przez Lechię?
– Trudno w całej sprawie doszukiwać się elementu elegancji… A Podbeskidzie wiosną właśnie na boisku zasłużyło na grupę mistrzowską.
Ronaldo – król Madrytu. Wiadomo, o co chodzi. Są też lęki Barcelony.
Na okładce barcelońskiego dziennika “Sport” ukazały się we wtorek płonące znicze. Trzy na pierwszym planie z nazwiskami Suáreza, Neymara i Messiego. Dopisek informował, że trio nigdy nie zawiodło swoich kibiców: przez półtora roku strzelili 231 goli i dali klubowi pięć trofeów. “Powierzamy wam swoje nadzieje” – brzmiał tytuł. W Katalonii wyczuwa się lęk w obliczu najważniejszego wyzwania wiosny. Nie tylko przed wizytą na Vicente Calderón, nie tylko przez będące w szczycie formy Atlético, ale z obawy o dyspozycję graczy Luisa Enrique. Messi nie zdobył bramki w czterech ostatnich meczach i z mieszkańca wyższej futbolowej planety spadł na ziemię. Ten sam los spotkał Neymara, który niedawno pierwszy raz wspiął się na podium plebiscytu Złota Piłka. Jesienią uzbierał 16 goli i 12 asyst w 19 meczach w lidze i Lidze Mistrzów, od stycznia zagrał 17 spotkań z bilansem ośmiu bramek i siedmiu asyst. Jeszcze niedawno koledzy z Barçy oddawali mu piłkę, by jak czarodziej wykonywał rytualne tańce między obrońcami rywali, ostatnio rzadko zdradza oznaki życia. Gaśnie w oczach. I nawet Suárez, najwaleczniejszy, najbardziej regularny z wielkiej trójki, który nie musi wyczekiwać na natchnienie, też przeżywa gorsze dni.
SUPER EXPRESS
Co ciekawe, nie tylko w Wyborczej głos zabiera Lenczyk. W Superaku mówi podobnie: Lechia nie chciała podpaść PZPN.
– Lechia miała interes w tym, żeby wycofać skargę do Trybunału Arbitrażowego, bo naraziła się piłkarskiej centrali, przecież poskarżyła się na nią. Gdyby brakowało im tego jednego punktu, na pewno nie wycofaliby skargi. Ale w ostatnim meczu wygrali z Ruchem i znaleźli się w pierwszej ósemce. Wtedy uznali, że nie ma sensu kopać się z koniem. Myślę, że prezes Boniek nie chciał mieć problemów na głowie na krótko przed finałami Euro i zasugerował Lechii, żeby wycofała wniosek.
Stronę dalej – państwo Lewandowscy. Jako zapowiedź meczu o półfinał Ligi Mistrzów zdjęcie Ani z Robertem umięśnionym brzuchem Roberta. Temat mocno tabloidowy, wrzucamy w ramach ciekawostki.
W środowy wieczór Bayern Monachium zagra w Lizbonie z Benfiką o awans do półfinału Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu rozegranym na Allianz Arena mistrzowie Niemiec odnieśli skromne zwycięstwo 1:0. Mogło być wyższe, gdyby Robert Lewandowski wykorzystał w ostatnich minutach dogodną sytuację. Jednak Polak nie martwi się słabszą dyspozycją i dzielnie trenuje, aby w końcu przełamać strzelecką niemoc. Z taką muskulaturą, jak na zdjęciu nie powinien mieć problemów w walce z piłkarzami z Estadio da Luz. (…) O to, aby nasz najlepszy napastnik miał dobrą figurę i zdrowo się odżywiał dba jego małżonka Anna Lewandowska, która nie m.in. na łamach “Super Expressu” opowiadała o słynnych kuleczkach mocy, czy dietetycznych rzeczach, które dla niego przyrządzą. W zdrowym odżywianiu równie ważne są także treingi, aby spalić niepotrzebne kalorie. Kilkanaście dni temu “Lewy” pochwalił się zdjęciem z siłowni, jak ćwiczy z Anią, a teraz ona postanowiła zamieścić fotografię, na której widać tzw. “sześciopak” napastnika Bayernu Monachium. Przy takiej muskulaturze nie straszni mu będą obrońcy Benfiki, ponieważ w Lizbonie obydwie drużyny czeka twarda walka o awans do półfinału Ligi Mistrzów.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Czas na gola! – apeluje PS już na okładce.
Wystarczy nam już tego Lewandowskiego, więc omijamy sprawy Champions League. O tym, komu służy reforma, czytaliśmy w Fakcie, natomiast tutaj zostają jeszcze wymienieni piłkarze, którzy w ostatnich dwóch sezonach błyszczeli w fazie finałowej:
– Karol Linetty
– Michał Żyro
– Paulus Arajuuri
– Łukasz Trałka
– Gerson
– Ivica Vrdoljak
Obok wypowiada się Bartosz Kapustka, że Cracovię stać na puchary.
Po przegranym 0:1 meczu z Śląskiem we Wrocławiu Bartosz Kapustka był w fatalnym nastroju. – Każdy z nas był bardzo rozgoryczony – przyznaje. – Nie ma nic gorszego, gdy się traci bramkę w ostatnich minutach i do tego nie pokazuje się na boisku zbyt wielu argumentów sportowych – dodaje. Cracovia w tym roku gra na podobnym poziomie jak jesienią, ale nie przekłada się to na zdobycze punktowe. – Wiadomo, że nie da się wszystkiego powygrywać. Czasem przychodzi w sezonie gorszy moment i my rzeczywiście go teraz mamy, choć myślę, że w sobotę wieczorem po spotkaniu z Piastem powiem, że mieliśmy – twierdzi pomocnik Pasów. (…) Po porażce ze Śląskiem Cracovia spadła na piątą lokatę w tabeli i z tego powodu w grupie mistrzowskiej tylko trzy mecze zagra na swoim stadionie. Mimo to trener Jacek Zieliński wciąż stawia przed zespołem konkretny cel – miejsce na podium, które da prawo gry w kwalifikacjach do Ligi Europy. – To jest wciąż realne, stać na to, aby znaleźć się w pierwszej trójce, bo mamy dobry skład – twierdzi Kapustka, który jest bardzo bliski powołania do kadry na zbliżające się EURO.
Na kolejnych dwóch stronach sterta ligowych tematów, w tym informacja, że Turcy chcą się pozbyć Gruzina. Czy Dzalamidze wróci do Polski?
Działacze Jagiellonii Białystok na sprzedaży w lipcu ubiegłego roku Niki Dzalamidze i Patryka Tuszyńskiego do Caykur Rizesporu zrobili niezły interes. Kasa klubu z Podlasia wzbogaciła się o około 5,5 mln zł. Tego samego nie mogą powiedzieć Turcy, którzy chcą się rozstać z Gruzinem. (…) Kontrakt pomocnika z Rizespor obowiązuje do końca czerwca 2019 roku, ale z naszych informacji wynika, że turecki klub będzie chciał się rozstać z zawodnikiem po zakończeniu tego sezonu. Skontaktowano się już nawet z agentami piłkarskimi działającymi na runku Polskim, by sondowali wśród klubów ekstraklasy, który z nich byłby zainteresowany transferem Gruzina. O możliwości powrotu Dzalamidze do Polski mówiło się już w styczniu. Wówczas wypożyczeniem piłkarza zainteresowana była Pogoń.
Korona wojuje z chuliganami.
Kilka dni przed arcyważnym spotkaniem z Górnikiem Zabrze (2:1), działacze Korony spotkali się z kibicami Stowarzyszenia „Zjednoczona Korona”, którzy organizują tzw. oprawy meczowe. Stanowiska zajmowane przez obie strony były diametralnie różne. Klub postawił sprawę jasno i nie wyraził zgody na użycie jakichkolwiek środków pirotechnicznych w trakcie spotkania. W konsekwencji stowarzyszenie jednostronnie zerwało rozmowy. Efekt był taki, że arbiter główny Paweł Raczkowski dwukrotnie (raz na pięć minut, raz na siedem) przerywał zmagania piłkarzy Korony z Górnikiem. W tym czasie na murawę – także w stronę zawodników gospodarzy – poleciały race. Zarząd klubu zareagował błyskawicznie, wydając ostre oświadczenie potępiające nieodpowiedzialne zachowanie grupy chuliganów. – Nie pozwolimy, by mecze na naszym obiekcie były przerywane przez mało odpowiedzialnych ludzi. Coś takiego nie może mieć miejsca w cywilizowanym świecie futbolu. Zapewniam, że zrobimy wszystko, by takich ludzi nie było na meczach – mówi jednoznacznie prezes Paprocki.