Dla Jakuba Błaszczykowskiego czas nie stoi w miejscu i w tej kwestii nie ma się co oszukiwać. Parę miesięcy temu został facetem z trójką na przedzie i lista potencjalnych chętnych na jego usługi będzie się stale skracać. Tyle co wypisała się z niej Fiorentina, czyli żaden tam europejski hegemon, a niebawem tą samą ścieżką może podążyć Borussia Dortmund. Wolelibyśmy się oczywiście mylić, ale skoro nie zaskoczyło w teamie teoretycznie słabszym, z mniejszą konkurencją o skład, to wedle jakiego prawa miałoby pyknąć w miejscu, gdzie walka o pierwszy plac idzie na łokcie?
Oddajmy dosłownie na parę zdań głos Wolfgangowi Voege, który parę dni temu na łamach portalu firenzeviola.it tłumaczył: – Kuba ma się obecnie dobrze pod względem fizycznym. Uporał się w końcu z kontuzjami, pokazał się znakomicie w meczu reprezentacji. Ale czy zostanie w Fiorentinie? Nie, Fioletowi już go nie chcą. Mimo to zamierza dawać z siebie wszystko do końca sezonu, bo to modelowy przykład profesjonalisty.
Sprawa jest zatem klarowna jak czerwcowe powietrze u wybrzeży Toskanii. Fajnie, Kuba, że trochę nam pomogłeś, coś strzeliłeś, dograłeś, ale możesz już powoli zacząć sprawdzać loty na Dortmund – taki komunikat płynie z Florencji. Początek miał naprawdę godny podziwu. Wdarł się do wyjściowego składu, wskazał miejsce na ławce młodemu Bernardeschiemu, poczuł od środka atmosferę wielkich meczów z Interem, Napoli i Romą, ale przyszedł listopad i… nagle bum: oddanie biletów na cotygodniowe występy w pierwszej jedenastce i ta cholerna kontuzja w sparingu z Islandią. Trochę później jednak rzeczywistość dosrała mu jeszcze bardziej.
W drugiej połowie stycznia we Włoszech przywitali Cristiana Tello. Chłopak swego czasu uchodził za talent, który wie o co w tej grze chodzi, ale było to mniej więcej w tym samym momencie, kiedy Franek Smuda przekonywał wszystkich, że na Euro 2012 to jednak wcale nie było takiej kompromitacji. Czyli w futbolu całe wieku temu. Hiszpan wtedy pukał do drzwi Barcelony, ale tam – zamiast otworzyć – jedynie lekko je uchylili, a na wyważenie ich był zwyczajnie za cienki w uszach. I tenże Tello trafił do Porto, gdzie – ze zmiennym szczęściem – ale grywał. W Fiorentinie za to w większości spotkań występuje od początku i od jego wjazdu do drużyny Błaszczykowski zaliczył tylko 201 minut (licząc również Ligę Europy).
Jeżeli zatem Błaszczykowski jest niechciany na Stadio Artemio Franchi, bo w ofensywie klub dysponuje…
1) Cristianem Tello – 9 meczów, 1 gol, 4 asysty
2) Federico Bernardeschim – 34 mecze, 5 goli, 4 asysty
3) Josipem Iliciciem – 31 meczów, 14 goli, 6 asyst
4) Matiasem Fernandezem – 23 mecze, 1 gol, 5 asyst
…to jak postrzegać perspektywę rywalizacji przykładowo z:
1) Henrichem Mchitarjanem – 45 meczów, 20 goli, 27 asyst
2) Marco Reusem – 36 meczów, 19 goli, 6 asyst
3) Shinji Kagawą – 37 meczów, 10 goli, 10 asyst
Nie jest powiedziane, że reprezentant Polski biłby się o miejsce wyłącznie z Reusem albo wyłącznie z Kagawą (bądź Mchitarjanem). Zdążyliśmy się już przekonać, że w Borussii akurat w tej formacji nie istnieje coś takiego jak przyspawanie do jednego miejsca na boisku i zdarza się, że taki Reus raz wychodzi na lewej flance, chwilę potem jest już na prawej. Zgoda – z Polakiem w kadrze Thomasowi Tuchelowi poszerza się repertuar rozwiązań taktycznych, bo żaden ze wspomnianych graczy nie posiada cech typowego skrzydłowego. Pytanie tylko, jak często wariant z Kubą byłby stosowany, skoro te dotychczasowe zdają egzamin na piątkę z plusem?
Porównanie potencjału ofensywnego w Fiorentinie i Borussii wypada na korzyść Niemców, a o tym, w jakim miejscu znajdują się obecnie oba kluby może zaświadczyć prosty przykład z tegorocznej Ligi Europy. Marsz ekipy z Włoch zakończył się już na 1/16, ale napisanie, że nie udało się przeskoczyć Tottenhamu na kilometr pachniałoby banałem, bo „Koguty” po prostu podeszły do tego dwumeczu jak po swoje i poleciały z wynikiem 4:1. Ten sam Tottenham już dosłownie w kolejnej fazie został wychłostany przez Borussię 1:5, będąc o jakieś dwie i pół klasy gorszym. Wymowne.
Oczywiście, w lecie Błaszczykowski znów wciśnie się w dresy w żółto-czarnych barwach i będzie zbierał szlify na kolejny sezon, wszakże ma umowę do 2018 roku. Ale czy czekają tam na niego, jak na zbawcę? Czy już zaczynają zdobić portal na jego wejście? Bez zbytniego ryzyka możemy rzucić „nie”. Przecież jeszcze wczoraj Michael Zorc powiedział w „Kickerze”, że póki co nikt tam nie zajmuje się tematem Kuby. A gdyby faktycznie był potrzebny Tuchelowi tak, jak niektórzy to dziś sugerują, to ten starałby się doprowadzić go do ładu od samego początku, a nie dopiero po średnio udanej rocznej przygodzie we Włoszech.
Dla jasności: nie zamierzamy go absolutnie przekreślać ani deprecjonować, bo znając charakter Błaszczykowskiego możemy się spodziewać nawet trzaśnięcia obrotowymi drzwiami. Warunek jest tylko taki, że ów mityczny charakter będzie musiał wynieść na areny Euro 2016. Bo jest to chyba jedyny taki kadrowicz, który we Francji zarówno do wygrania, jak i do stracenia ma całkiem sporo.
Fot. FotoPyK