Gdy Marek Saganowski strzelał swojego ostatniego gola w Ekstraklasie, trener Stanislaw Czerczesow świętował świetny start Dynama Moskwa w lidze rosyjskiej (cztery zwycięstwa w pięciu kolejkach), w najwyższej klasie rozgrywkowej debiutował 16-letni Krystian Bielik, a w drużynie Korony Kielce – rywala Legii – wystąpiło zaledwie czterech piłkarzy, którzy do dziś są w tym klubie. Sporo pozmieniało się od tego czasu, doświadczony napastnik 31 razy pojawiał się na ligowych boiskach, lecz przez łącznie 1430 minut nie potrafił wbić futbolówki do bramki. I wszystko wskazuje na to, że właśnie tak skończy się ta – bez dwóch zdań bogata – kariera, bo raczej trudno zakładać, że trener w kluczowych momentach sezonu nagle sięgnie po zawodnika, którego od dłuższego czasu pomija.
Tym samym „Sagan” stał się pewnym symbolem strzeleckiej nieudolności. Wiadomo – to ocena trochę niesprawiedliwa, bo mówimy przecież o gościu, który nigdy większych problemów ze strzelaniem nie miał, a przez złe wybory może być zapamiętany inaczej. Mamy jednak dobrą wiadomość dla Marka i wszystkich jego fanów – istnieje spora szansa, że w nie tak dalekiej przyszłości któryś z ligowych napastników zabierze mu żółtą koszulkę lidera tej niechlubnej klasyfikacji minut bez zdobytego gola. Może się to stać jeszcze w tym sezonie!
Jak już wspominaliśmy, jego licznik zatrzymał się na 1430 minutach posuchy w lidze – i nawet nie drgnął od końcówki października. A w tym czasie w spory dołek wpadło kilku napastników, którzy tydzień w tydzień nie potrafią odwdzięczyć się trenerom golem. Dobra, najpierw nazwiska, a potem będziemy gadać – aktualna grupa pościgowa za „Saganem”, czyli klasyfikacja snajperów z zatkaną lufą wygląda tak:
1. Michal Papadopulos (Zagłębie Lubin) – 17 spotkań – 988 minut
2. Martin Juhar (Termalica Bruk-Bet Nieciecza) – 16 spotkań – 913 minut
3. Maciej Jankowski (Wisła Kraków/Piast Gliwice) – 11 spotkań – 770 minut
4. Łukasz Zwoliński (Pogoń Szczecin) – 9 spotkań – 578 minut
5. Wladimer Dwaliszwili (Pogoń Szczecin) – 9 spotkań – 572 minuty
6. Kamil Biliński (Śląsk Wrocław) – 7 spotkań – 567 minut
7. Jose Kante (Górnik Zabrze) – 8 spotkań – 545 minut
8. Martin Nespor (Piast Gliwice) – 7 spotkań – 493 minuty
Dalej spotkamy jeszcze kilku ligowców, którzy mają swoich wiernych fanów – jak np. Piotr Grzelczak, już 435 minut bez gola! – ale nie będziemy schodzić aż tak nisko. Wnioski?
Po pierwsze, kolejny problem Pogoni Szczecin. Jesienią w tym kubie skrzydła istniały tylko teoretycznie, teraz jest ambaras na szpicy. Michniewicz ma do dyspozycji dwóch przyzwoitych snajperów, ale zacięli się oni w tym samym czasie. Dokonania Dwaliszwiliego powoli stają się dość problematyczne – ma na koncie dwa gole w tym sezonie, oba strzelił w jednym meczu. Jasne – zarówno on, jak i Zwoliński dają ważne asysty, ale i tak „Portowcom” wyraźnie brakuje ich bramek. Marcin Listkowski, który na razie gra głównie na skrzydle, ale docelowo mógłby być dziewiątką – też ciągle czeka na pierwszego gola.
Podobny problem mają w Piaście, jednak wózek ciągnie tam chociaż Josip Barisić, mocno wspomagany przez Mateusza Maka. No ale jak się sprowadza Macieja Jankowskiego…
No i nasz lider. Aż strach pomyśleć, ile goli mogłoby strzelać wiosną rozpędzone Zagłębie, gdyby na środku ataku grał tam snajper z prawdziwego zdarzenia… Ktoś, kto potrafiłby skorzystać ze świetnej formy Starzyńskiego i Janoszki, ktoś, kto potrafiłby wykorzystać dośrodkowania, które w Zagłębie od dawna są z rodzaju tych prima sort. Piotr Stokowiec miota się pomiędzy duetem Papadopulos (6 goli) – Piątek (4 gole), ale zapewne myślami wybiega już w przyszłość, w poszukiwaniu napastnika na miarę klubowych ambicji. Przecież przy takiej grze – następny król strzelców może pochodzić własnie z drużyny Zagłębia.
Ale na razie radzimy zachować spokój – zazwyczaj bywa tak, że po takich tekstach na naszych łamach, następuje fala przełamań.
Fot. FotoPyK