– Wczoraj otrzymałem bardzo fajny cytat z wypowiedzi Aleksa Fergusona do fanów Manchesteru – „Jak nie kibicujecie, gdy przegrywamy, to nie jesteście godni kibicować, kiedy wygrywamy”. Rozumiem, że ludzie byli zdenerwowani porażką, tak samo jak my, ale Jagiellonia zawsze była jak rodzina. A za rodziną, nawet jak jest źle, idzie się w ogień – mówi na łamach Super Expressu Michał Probierz. Dziś wszyscy piszą o trenerze Jagiellonii.
FAKT
Złe emocje wzięły górę – mówi Michał Probierz.
O co dokładnie poszło w trakcie scysji z kibicami? Jeden z fanów powiedział o słowo za dużo i pan stanął w obronie zespołu?
– Czasami są takie sytuacje. Złe emocje biorą górę. Zwłaszcza jak rozgrywa się takie mecze jak z Podbeskidziem. Jestem w Białymstoku piąty rok, do tej pory kibice byli z nami na dobre i na złe. Tym razem jednak po meczu pojawiły się okrzyki i zarzuty, że zawodnicy nie mają ambicji. Ja jako trener się z tym nie zgadzam. Moi piłkarze do końca walczyli o korzystny wynik. Obrażanie swoich zawodników jest ostatnią rzeczą, jaką powinni robić fani.
(…)
Czy po meczu z Podbeskidziem było whisky?
– Nie, nie. Tym razem spokojnie i kulturalnie. Czasami szklaneczka pomaga, żeby spokojnie usnąć. Teraz potrzebna była mi regeneracja, odpoczynek. Na tym się skończyło.
Do rozmowy z Probierzem jeszcze wrócimy, lecimy dalej:
– Fatalna wiosna Piasta
– Po 29 kolejkach tego sezonu frekwencja w Ekstraklasie to ponad dwa miliony widzów
– Koniec sezonu dla Michała Maka
– Walczak znowu zaczyna strzelać. Chodzi o Ondraska
Co się stanie w 30. kolejce?
Na ósmym miejscu znajduje się Wisła. Biała Gwiazda jest na fali po zatrudnieniu Dariusza Wdowczyka (54 l.). W sobotę podejmuje Zagłębie. – Dostaliśmy od Boga kilka szans: obroniony karny w meczu z Ruchem, wygrana Podbeskidzia z Jagiellonią. Teraz będzie kolejna. Jeśli nie wygramy, nie będziemy zasługiwali na pierwszą ósemkę – deklaruje pomocnik Denis Popovic (27 l.). Najmniejsze szanse na grę w górnej ósemce ma beniaminek z Niecieczy.
Na kolejnej stronie tekst o tym wszystkim, co wydarzyło się wczoraj. Czyli brak niespodzianek w Lidze Mistrzów i złoty gol Macieja Gajosa.
GAZETA WYBORCZA
Kosmiczny mecz Michała Probierza.
– Nie przeżyłem czegoś takiego ani jako zawodnik, ani jako trener – mówił szkoleniowiec Jagiellonii po porażce z Podbeskidziem 0:3. Po meczu niemal pobił się z kibicami. Fani białostoczan byli niezadowoleni z kolejnej wysokiej porażki, która ograniczyła do minimum szanse Jagiellonii na awans do grupy mistrzowskiej. W ostatniej kolejce drużyna Probierza musi wygrać z Piastem oraz liczyć na wpadki Wisły i Podbeskidzia. – Trzeba ochłonąć i walczyć o utrzymanie – mówi “Wyborczej” Probierz. W poniedziałek po ostatnim gwizdku trener z piłkarzami usłyszeli od kibiców wyzwiska i zarzuty o brak ambicji. Szkoleniowiec nie wytrzymał, staranował bandę reklamową i dążył do konfrontacji, odpychał przytrzymujących go piłkarzy. Do rękoczynów z kibicami nie doszło, ale trener na konferencji przepraszał za zachowanie. Wczoraj zamieszanie bagatelizował. – Nie stało się nic szczególnego. Taka jest piłka, emocje są w nią wkalkulowane. Ich nadmiar z obu stron wywołał taką sytuację – tłumaczy Probierz. (…) – Latem nie mieliśmy planu minimum. Albo inaczej: naszym planem było utrzymanie, ósemka byłaby super. Tyle że w porównaniu z poprzednim sezonem nie mam siedmiu piłkarzy z podstawowego składu. Przechodziliśmy etap sukcesów, teraz trzeba przełknąć porażkę – przyznaje Probierz. – Nie mogę zarzucić zawodnikom, że im się nie chciało. Mecz z Podbeskidziem był spotkaniem kosmicznym. Goście do przerwy prowadzili dwoma bramkami, choć nie oddali celnego strzału – załamuje się 44-letni szkoleniowiec.
Pasja według Atletico, czyli parę słów o wczorajszym meczu.
Teoretycznie to starcia arcymistrzów ofensywny (sami napastnicy Barcelony strzelają grubo ponad setkę goli w sezonie) z arcymistrzami defensywy (Atletico z kolei traci gole rzadziej niż ktokolwiek na świecie). Nigdy nie są to jednak klasyczne katalońskie oblężenia wrogiego pola karnego, które stoi w ogniu od pierwszego do ostatniego gwizdka. Przeciwnie, pod bramką Jana Oblaka czas upływa często zaskakująco spokojnie. We wtorek też gospodarze długo zapuszczali się tam co najwyżej bez piłki. Bo kiedy próbowali wkopać ją w pobliże madryckiego bramkarza, to perfekcyjnie kontrolujący przestrzeń goście tak przeciwników blokowali, że ta albo wypadała poza boisko, albo lądowała w rękawicach Słoweńca. Dlatego przebieg gry – i stan ducha sfrustrowanych faworytów – idealnie podsumowywała scenka sprzed przerwy. Oto na uderzenie z dystansu porwał się Javier Mascherano. Wycofany do obrony defensywny pomocnik znany z tego, że gola dla Barcelony nie strzelił nigdy. A reprezentuje ją od sześciu sezonów, we wtorek rozgrywał dla niej 273. mecz. Mascherano musiał być zaniepokojony, bo widział, co się święci. Do przerwy nikt inny w bramkę Atletico nie trafił. A ci, którzy próbowali, próbowali rozpaczliwie. Z daleka, bez szans powodzenia. Messi ocknął się dopiero po wznowieniu gry, gdy uderzał (minimalnie niecelnie) z przewrotki.
SUPER EXPRESS
Milik bije rekordy i prosi o pomoc. Jak na standardy Superaka, dość długa rozmowa.
No właśnie. A jak wytłumaczyć twoją niesamowitą serię? Dziewięć goli w sześciu meczach!
– Już jakiś czas temu zauważyłem, że “odpalam” w środku rundy. Poza tym mam więcej sytuacji bramkowych niż wcześniej. Zdjąłem też z siebie dodatkową presję. Jak? Nie czytam o sobie. W prasie i pod artykułami w internecie pojawiają się różne komentarze. Możesz sobie mówić, że cię to nie rusza, ale gdzieś w tyle głowy zostaje. Dlatego lepiej to odrzucić.
Strzelałeś gole w sześciu meczach z rzędu, ostatnio tak skuteczny w Ajaksie był Luis Suarez. Miło gdy nazwisko Milik wymienia się razem z Suarezem?
– Bardzo miło. Ale Suarez strzelił dla Ajaksu dużo, dużo więcej goli, więc nawet nie chcę się z nim równać.
Podobno Bayern i Arsenal pytają o ciebie.
– Tak? To dowiaduję się o tym w tym momencie. Na serio, nie śledzę tego, co się pisze.
Ostatnio włączyłeś się w akcję pomocy ciężko chorej żonie Roberta Haponiuka, który kiedyś też grał w Rozwoju…
– Tak, z Robertem poznaliśmy się przez Sławomira Mogilana, trenera, któremu dużo zawdzięczam. Oni kiedyś grali razem. Teraz żona Roberta potrzebuje pomocy. Zachęcam do wsparcia jej, bo walka z chorobą pochłania dużo pieniędzy. Jeśli ktoś może pomóc, to super!
Michał Probierz również tutaj. Za drużyną pójdę w ogień.
Szacunek trenerze! W starciu z kibolami pokazał pan, że ma wielkie jaja i nie pozwoli obrażać swoich zawodników.
– Są mecze, że nie ma argumentów, żeby bronić zawodników. Kiedy widzi się, że nie walczyli na boisku, gdy pogodzili się z porażką. Ale w poniedziałek rywale w pierwszej połowie nie oddali żadnego celnego strzału, a prowadzili 2:0. My uderzaliśmy na bramkę Podbeskidzia 23 razy. Nawet przy 0:3 drużyna nie odpuszczała. Dlatego nie można im zarzucić braku ambicji. A o to poszło. Nie mogłem na to pozwolić.
(…)
Ma pan świadomość, że poniedziałkowa awantura może oznaczać początek wojny kiboli z panem i drużyną?
– Wczoraj otrzymałem bardzo fajny cytat z wypowiedzi Aleksa Fergusona do fanów Manchesteru – „Jak nie kibicujecie, gdy przegrywamy, to nie jesteście godni kibicować, kiedy wygrywamy”. Rozumiem, że ludzie byli zdenerwowani porażką, tak samo jak my, ale Jagiellonia zawsze była jak rodzina. A za rodziną, nawet jak jest źle, idzie się w ogień.
(…)
Nie boi się pan, że brak awansu do grupy mistrzowskiej i zadyma z kibicami może doprowadzić do pańskiej dymisji?
– Właśnie mając na myśli takie sytuacje, powtarzałem żeby nie stawiać trenerom pomników. Bo potem bardzo szybko się je burzy… Jeśli ktoś twierdzi, że postawiono przede mną za cel awans do grupy mistrzowskiej, to kłamie. Ja miałem utrzymać zespół w Ekstraklasie i z tego się wywiążę. Od drużyny trzeba wymagać, ale teraz to są oczekiwania na wyrost. Doszło do wielu zmian i temu zespołowi potrzeba czasu. Warto o tym pamiętać, zanim zacznie się wyzywać piłkarzy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
O męczarniach faworytów na okładce.
Probierz, już po raz ostatni: Nie zamierzam się zmieniać.
Przyzna pan, że scenki, w których trenera przed podejściem do kibica powstrzymują piłkarze są dość niecodzienne. Tam mogło dojść do czegoś więcej?
– Nie no, nie przesadzajmy. Przecież ja się znam osobiście z tymi ludźmi. To była zwykła męska dyskusja. Nie wiem jak jest w innych klubach, ale akurat ci kibice nie są dla mnie anonimowi. Ich nerwy i złość pokazują, że im też zależy na drużynie. I bardzo dobrze. Najłatwiej byłoby się odciąć od wszystkiego i udawać, że się nic nie stało.
Niemal rok temu chciano panu stawiać pomniki w Białymstoku. Myśli pan, że teraz nadal by one stały?
– Trudno powiedzieć. Taka jest łaska kibica. Jest wielu trenerów, którzy byli kochani, a później odchodzili w niełasce. Mourinho był kochany w Chelsea, a jak się to skończyło wszyscy wiemy. W piłce trzeba się z tym liczyć.
Tematy bieżące nie porywają z fotela:
– W 30. kolejce emocje do ostatniej minuty
– Wiślacki wojownik wreszcie trafia
– W Bielsku mają o co grać
– Pasy na wstecznym biegu
– Zimą Piast stracił skuteczność
– Wstrząs pomoże Bilińskiemu?
Lech nie zachwycił, ale zagra w finale.
Kolejorz stracił w Sosnowcu pierwszego gola w obecnej edycji Pucharu Polski, ale i tak awansował do finału. Po raz drugi z rzędu. Wcześniej poznaniacy rozegrali pięć meczów w PP – zdobyli sześć bramek, żadnej nie stracili. Seria zakończyła się dopiero po 532 minutach. Nie miało to jednak wielkiego znaczenia. Ot, ambitnie grające Zagłębie wyrównało i dało trochę radości własnym kibicom, którzy w komplecie zapełnili w środę Stadion Ludowy. Owszem, trener Lecha Jan Urban momentami irytował się nieporadnością swoich piłkarzy – prostymi stratami, niedokładnymi podaniami, nadmierną nonszalancją. Można było jednak odnieść wrażenie, że w dwumeczu wszystko było pod kontrolą aktualnych mistrzów Polski. Jasne, w pierwszym kwadransie każdej połowy rewanżu robiło się gorąco pod bramką Jasmina Buricia, ale wychodził on obronną ręką z opresji. (…) Kolejorz miał spore problemy, żeby stworzyć okazje. Wystarczyło jednak, że na murawie pojawił się Linetty i zrobił różnicę. Reprezentant Polski po blisko miesiącu leczenia złamanego żebra wrócił do gry. – Długo czekałem ze zmianą, bo jednak Karol długo nie grał. Może gdyby wynik był inny, to wszedłby wcześniej – tłumaczył później poznański szkoleniowiec. Reprezentantowi Polski brakuje jeszcze ogrania, ale 2-3 dobre zagrania ze środka pola zaliczył. A jedno z nich zamieniło się w asystę, która wybiła Zagłębiu z głowy marzenia o grze na Stadionie Narodowym. – Nasz rywal przegrywa w lidze, ale i tak było w stanie pokazać kawałek dobrej piłki – dodał Urban.
Jago, nie krocz tą drogą – piszą Łukasz Olkowicz i Piotr Wołosik.
Wołosik: Po pierwsze, byłem nie mniej zszokowany od ciebie. Probierz często powtarza, ze drogę od miłości do nienawiści mierzy się w centymetrach. Właśnie przekonali go o tym kibice, którzy jeszcze parę miesięcy temu zastanawiali się, w którym miejscu postawić mu pomnik za sukcesy, których długo, długo nikt nie powtórzy. W poniedziałek usłyszał – przepraszam młodzież za dokładny cytat – „wypierdalaj z klubu, pedale”. Probierz nie miał zamiaru patrzeć jak szmaceni są piłkarze, więc ruszył za nimi. Nie wiem, czy koledzy z Canal+ po sezonie pokażą wyniki ankiety, w której jedno z pytań do naszych ligowców brzmi: „Z którym trenerem chciałbyś pracować?”. Sądzę, że po poniedziałkowych wydarzeniach liczba tych zwolenników Probierza znacząco wzrośnie, choć i tak była niemała. Probierz pokazał jaja, bycze jaja. Piłkarze wiedzą, że nie jest on miłym facetem, że życie pod jego ręką jest ciężkie, lecz jeśli jesteś wobec niego fair, wskoczy za ciebie w ogień lub… na trybunę pełną nienawistnych kibiców.