Reklama

Co to było? „Mamy cię”? Real obrywa w Wolfsburgu!

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

06 kwietnia 2016, 22:27 • 3 min czytania 0 komentarzy

Przed dwumeczem ćwierćfinałowym Real Madryt za punkt honoru przyjął sobie najwyraźniej pewną zasadę: nie może być za łatwo. Przyznamy się szczerze – dawno nie widzieliśmy czegoś takiego w wykonaniu „Królewskich”. Już prędzej spodziewalibyśmy się tego, że Tomaszowi Wieszczyckiemu wyrosną włosy niż tego, że Wolfsburg będzie miał cokolwiek do powiedzenia. A miał, i to nie cokolwiek, a wiele. W końcu zaczęliśmy się zastanawiać, czy przypadkiem za chwilę nie wyskoczy Szymon Majewski i krzyknie: „mamy cię!”.

Co to było? „Mamy cię”? Real obrywa w Wolfsburgu!

Wiało grozą, kiedy przed przyjazdem zespołu ze stolicy Hiszpanii w eter wypuszczono komunikat: – Nadciągamy! Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, bo w końcu zespół z Bundesligi w tym sezonie na krajowym podwórku spisuje się poniżej krytyki. Po raz kolejny jednak zwolennicy tezy, że rozgrywki krajowe swoim torem, a pucharowe swoim, mogli uśmiechnąć się pod nosem. Po piątkowym 0:3 w Leverkusen można było się zastanawiać, ile „Wilki” przyjmą od gości z Madrytu. Gości, którzy od początku marca kroczyli od zwycięstwa do zwycięstwa, w dodatku przed batalią w Lidze Mistrzów pojechali na Camp Nou i wrócili z kompletem.

Dieter Hecking hałaśliwie zapowiadał, że jego zespół nie boi się przeciwnika. W sumie nie wyobrażamy sobie, by miał powiedzieć coś innego, natomiast wszelkie futbolowe prawidła i merytoryczne argumenty były – i tu nie ma się co sprzeczać – po stronie Realu. Dla zespołu z Wolfsburga był to pierwszy w historii ćwierćfinał tych rozgrywek, a atmosferę święta budował Volkswagen, który dał dzień wolnego pracownikom wybierającym się na mecz. I teraz, po 90 minutach, chyba nikt nie żałuje takiego rozwiązania.

Jedna zasadnicza różnica, która podzieliła obie ekipy w tym meczu? Real tylko utrzymywał się przy piłce, natomiast Wolfsburg w nią grał – grał mądrze. Cofnięcie się na własną połowę (chwilami całą drużyną), a potem kontrataki okazały się trafieniem w dychę. Kiedy „Wilki” narzuciły tempo w akcji ofensywnej, obrona przyjezdnych była tak zakręcona, iż wydawało się, że chłopaki jeden po drugim tam pomdleją. Danilo miałby problem dzisiaj w rywalizacji z Miłoszem Przybeckim, Pepe był notorycznie objeżdżany, Ramos też będzie chciał szybko wymazać ten blamaż pamięci. Najmniej zastrzeżeń można kierować tylko do Marcelo (chyba że poza piłkarskich). Tak czy inaczej, momentami piłka swobodnie przecinała obszar w okolicach pola karnego i nikt nie był w stanie jej zgarnąć, ani nawet wybić. W takiej przestrzeni nawet duet Ruszard Kalisz – Wojciech Mann czułby się swobodnie, a gdyby wzięli ze sobą jeszcze Rudiego Szuberta, to pewnie też specjalnie by nie narzekali.

Reklama

Bramka na 1:0? Casemiro podciął w polu karnym Schurrle, a z jedenastu metrów na bramkę zalutował Ricardo Rodriguez. Do podwyższenia doszło w następujący sposób: Draxler rozciągnął akcję, zagrywając do Bruno Henrique na prawą stronę, ten płasko wstrzelił piłkę w pole karne, Arnold wbiegł przed Ramosa i tylko dostawił nogę. 2:0, dziękujemy, do widzenia. Real miał Ronaldo, miał Bale’a i miał Benzemę (choć tylko przez 40 minut), ale nie udzielił żadnej odpowiedzi. Większość akcji przechodziła przez Walijczyka, CR7 był mało widoczny, a w drugiej połówce przegrał w sytuacji sam na sam z Benaglio.

2:0. Wynik, który mógł pojawiać się co najwyżej w snach graczy Wolfsburga i to w tych najbardziej absurdalnych. Nie takie rzeczy były w piłce odrabiane, ale tak czy inaczej – Real ustawił się w pozycji mocno pod górkę.

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
0
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Liga Mistrzów

Anglia

Guardiola znów broni Haalanda: To raczej kwestia całej drużyny

Antoni Figlewicz
0
Guardiola znów broni Haalanda: To raczej kwestia całej drużyny

Komentarze

0 komentarzy

Loading...