Reklama

Okuka mać! „Drago” kończy 62 lata

redakcja

Autor:redakcja

02 kwietnia 2016, 06:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

Kiedy do Polski zawitał Stanisław Czerczesow, od razu zaczęły się odwołania właśnie do niego. Miał alergię na olewactwo, tumiwisizm i wszelką wyjebkę. Nie przykładałeś się – choćbyś był najlepszy w drużynie i tak nie grałeś. Dragomir Okuka to jeden z tych trenerów, którzy trzymają drużynę za twarz. Albo wytrzymywałeś tempo, albo odpadałeś. Problemy z wejściem po schodach czy wysiedzeniem przy obiedzie na krześle po treningach Okuki? Jeśli wierzyć opowieściom byłych piłkarzy – normalka.

Okuka mać! „Drago” kończy 62 lata

Stara szkoła dała radę, bo już w swoim drugim sezonie Serb zdobył z Legią mistrzostwo i puchar ligi. W dziesiątkę okazały się transfery kamratów – Stanko Svitlicy, Aleksandara Vukovicia czy Radostina Stanewa. Prowadził Legię w 99 meczach, 52 z nich zakończył zwycięstwem. Trzeba uznać to za sukces, bo choć kadra pękała od dobrych zawodników, to w klubie generalnie się nie przelewało (chyba że mówimy o wieczornych suplementach).

Dragomir Okuka: – Są zawodnicy, którzy zachowują się jak wielkie gwiazdy. Czyli 15 minut gry i 30 spaceru, jedna świetna piłka, a potem nic. To była rzecz, którą zauważyłem od razu. Jesteś gwiazdą? W porządku, ale piłkarze, którzy najwięcej zarabiają, muszą najwięcej dać z siebie na boisku. To moja zasada. Trzeba było zmienić ich mentalność (wp.pl).

Aleksandar Vuković: – Spośród wszystkich trenerów najlepiej pracowało mi się z Okuką, chociaż ta praca nie zawsze należała do najprzyjemniejszych. To był człowiek, którego wręcz się bałem, unikałem. Potrafił podejść do mnie i spytać: „kiedy, kurwa, zagrasz wreszcie dobry mecz?”. 22-letni chłopak nie marzył o tym, żeby go spotkać sam na sam na korytarzu. Z perspektywy czasu wiem, że u niego najwięcej osiągnąłem, najbardziej się rozwinąłem (footbar.org).

Tomasz Dawidowski: – Mimo że zdobył z Legią mistrzostwo, jego przygotowanie do treningów było dość… Bardzo sympatyczny facet, ale jak zajęcia odbywały się o 17.00, to on dziesięć minut wcześniej nie wiedział, co robimy. Przychodzi Kaziu Moskal, asystent: – Drago, co dzisiaj?
– Jeszcze nie wiem, jeszcze nie wiem. Ty tu, ty tu, tu wrzutka…
Ale nie zawsze warsztat decyduje o wyniku. W Legii mu się udało, w Chinach też, więc na pewno nie jest złym trenerem. Widocznie miał inne zalety. Bazował na ciężkiej pracy.

Reklama

Trzeci sezon Okuki okazał się porażką, ale nawet mimo to do dziś jest uważany za jednego z lepszych trenerów, jakiego spotkała Ekstraklasa. Potem Serb poszedł pracować do Wisły, mimo że wcześniej deklarował, że nie obejmie żadnego innego klubu poza Legią. W Krakowie już trochę złagodniał, ale… przyszedł tuż po Danie Petrescu, więc nic dziwnego, że wszyscy wzięli go za trenerskiego aniołka.

Po wyjeździe z Polski Drago sobie poradził – bez większych sukcesów prowadził Omonię Nikozja, Lokomotiw Sofia i Kavalę, ale odpalił w Jiangsu Shuntian, gdzie nie dość, że obłowił się kupę szmalu, to jeszcze zdobył wicemistrza ligi i tytuł najlepszego trenera w Serbii i w Chinach. Później objął stery Changchun Yatai, dziś prowadzi Tjanjin Tedę. Nic dziwnego, że poradził sobie w chińskim futbolu – tam nikomu nawet nie przejdzie przez myśl, że trenuje za dużo. Chyba że gwiazdom ściągniętym z Europy – ciekawe, że w wywiadach narzekał tylko na nich.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...