Reklama

Górnik się rozpędza! Być może w maju wrzuci trzeci bieg

redakcja

Autor:redakcja

01 kwietnia 2016, 20:21 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zespół Górnika z meczu na mecz zalicza coraz to większy progres i trudno w ogóle z tym dyskutować. Drużyna po raz pierwszy w sezonie (!) prowadziła po pierwszej połowie? Ano tak. Stworzyła sobie kilka naprawdę dogodnych okazji, co wcześniej nie było takie oczywiste? Prawda. Nawet pani z warzywniaka powiedziała trenerowi Żurkowi, że drużyna gra bardzo dobrze (tak przynajmniej co chwilę wspominali komentatorzy, ale my – nawet biorąc pod uwagę dzień, jaki mamy – specjalnie z niezaznajomionej kobiety byśmy się nie nabijali). W każdym razie – progres jest ewidentny. Tylko że to jak pomiar prędkości Fiata Tipo w wyścigu WRC – niby z każdą sekundą prędkość jest większa, ale reszta i tak bezlitośnie zostawia cię w tyle.

Górnik się rozpędza! Być może w maju wrzuci trzeci bieg

Górnik zaczął bardzo dobrze, cała pierwsza połowa była pod jego dyktando. Jeśli przeanalizujemy bramkę, widać, że to nie była improwizacja, a wyuczony schemat – Golański świetnie wyblokował Matrasa, przez co Kopacz znalazł się po rogu na czystej pozycji i dołożył stopę. Ha, swoją drogą obrońca Górnika plasuje się w hierarchii strzelców klubu na… drugiej pozycji. Tak, ma dwa razy tyle goli co Korzym. Tak, ma dwa razy tyle goli co Skrzypczak. Tak, ma ich o cztery więcej niż Kante.

No właśnie, Kante. Z jednej strony jego obecność na placu gry zwyczajnie zaczyna irytować (partoli wszystko, co się da), z drugiej – skoro gość jest w stanie znaleźć się w czterech naprawdę groźnych sytuacjach i do tego dołożyć soczyste i groźne uderzenie z dystansu, nie można go jednoznacznie przyporządkować do kategorii szrot. Ciekawi jesteśmy, jak poradziłby sobie w nieco innym ustawieniu – grając na dziesiątce, albo u boku innego napastnika, do którego zawsze w razie czego mógłby podać. Bo sam do wykańczania akcji nadaje się jak Miłosz Przybecki do gry w Ekstraklasie.

Albo jak Roman Gergel do gry w obronie. Gdyby Słowak poważniej potraktował Zwolińskiego, pewnie nie pozwoliłby mu wyłożyć piłki Murawskiemu. Ale go zlekceważył, a Pogoń z tego prezentu skorzystała.

Trochę się wyczekaliśmy na powrót Ekstraklasy i tak generalnie rzecz biorąc, podobał nam się ten mecz. I jednym, i drugim nie można było odmówić zaangażowania, ambicji. Cisnęli po zwycięstwo do samego końca. A że skończyło się remisem? Cóż, można było się spodziewać. Kto w ciemno przed meczem postawił na „X” ufając statystyce, ten się nie zawiódł. Górnik notował remisy w… 48% swoich meczów (statystyka po dzisiejszym spotkaniu). Pogoń – w 52%. Różnica polega na tym, że w pozostałych meczach zabrzanie zwykle zbierali oklep, a „Portowcy” triumfowali.

Reklama

Albo nie. Jednak nie jesteśmy zadowoleni z tego pojedynku. Jeśli wierzyć duetowi Lach – Terlecki, grał w nim Iron Man, Keanu Reeves, Chris Waddle i 20% Roberta Lewandowskiego. Po takiej obsadzie można się było spodziewać znacznie więcej.

O ile miejsce w tabeli Pogoni wcale (jeszcze?) na to nie wskazuje, o tyle fakty dla obu drużyn są dramatyczne. Razem mają na wiosnę szesnaście meczów i… tylko jedno zwycięstwo. O ile w przypadku szczecinian można się spodziewać, że za chwilę odpalą, o tyle w przypadku Górnika… ujmijmy to tak: na dwójce czy trójce raczej stawki się nie dogoni. Czas wejść na pełne obroty.

gor

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...