Ostatni sparing przed powołaniami to już na szczęście nie desperackie szukanie planu B, a raczej uzupełnianie planu A o klocki, które do tej pory nie wskoczyły na swoje miejsca. Adam Nawałka jest dziś natomiast jednym z niewielu ludzi w kraju, którzy po dwóch połówkach Finlandii mogą faktycznie stać się mądrzejsi. Czego jeszcze może chcieć się dowiedzieć nasz selekcjoner?
Salamon? Pazdan? Czy szukamy dalej?
To nie czas ani miejsce na eksperymenty z dwójką stoperów, która w tym momencie powinna już rozumieć się bez słów. A jednak. Największy znak zapytania trzeba w tym momencie postawić u boku Kamila Glika i niewykluczone, że dopiero na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem meczu z Irlandią Północną dowiemy się, kto zajmie to newralgiczne miejsce.
Spotkanie z Serbią pokazało, że z Salamonem nie jest najgorzej, choć o ile jego początkowa niepewność nie dała rywalom bramki, o tyle Niemcy czy Ukraińcy mogą już nie być tak łaskawi. Dziś w duecie z kapitanem Torino ma wystąpić Pazdan, ale też trudno się spodziewać, by Finowie byli najwyższej jakości papierkiem lakmusowym dla jego umiejętności. Stoper Legii więcej może tak naprawdę stracić, gdyby dał się objeżdżać Varynenowi czy Pukkiemu, niż zyskać, gdy na dobre ich zatrzyma.
Wygląda na to, że niezależnie od tego co się dziś stanie, niepewność będzie trwać nadal.
Czy Kuba ma problem ze znajomością pojęcia „mecz towarzyski”?
Dokładnie taki sam, jak obcokrajowcy z wymową jego nazwiska.
Trudno się spodziewać, by po powrocie do klubu Błaszczykowski nagle zaczął grać mecz za meczem, nawet jeśli Paulo Sousa oglądał jego popis z Serbami od deski do deski. Sprowadzenie Cristiana Tello było sygnałem, że Viola wcale nie ma zamiaru wykupić Błaszczykowskiego i że po Euro Kuba będzie musiał znów się nagimnastykować, by znaleźć nowego pracodawcę. Do Dortmundu nie ma chyba sensu wracać, tam u Tuchela od początku był spalony.
Dlatego też to spotkanie jest dla niego tak ważne. Przed ostatecznymi powołaniami pewnie nie zagra już zbyt wielu meczów w podstawowym składzie, na ten moment trudno się spodziewać choćby jednego. Dziś raz jeszcze będzie więc jeździł na tyłku, harował za dwóch, znów złapie ten luz który znamy z czasów, gdy wchodził do kadry i gdy potrafił nam w pojedynkę załatwić parę ważnych punktów. Po tym co zobaczyliśmy w środę, innego scenariusza po prostu nie dopuszczamy.
Czy w kadrze zobaczymy wreszcie Zielińskiego z Serie A?
Ci, którzy nie śledzą regularnie ligi włoskiej, mogli być z występu Zielińskiego przeciwko Serbii zadowoleni. Na pewno miejsca w składzie nie przegrał, a wręcz jeszcze je umocnił, bo trudno wśród konkurentów upatrywać kogoś tak dobrze operującego piłką w środku pola. My jednak mamy spory niedosyt, bo obserwując go regularnie na włoskich boiskach widać, że w środku tygodnia nie dał z siebie wszystkiego. To jeszcze nie był ten zawodnik, którego podobno bacznie obserwuje menedżer Liverpoolu Juergen Klopp i który zajmuje jedno z czołowych miejsc na liście klubu z Anfield.
Przeciwko Serbom wyglądał na nieco przygaszonego. Jakby w Empoli zostawił walizkę, do której schował część prezentowanego tam polotu i finezji, pozwalających mu grać we Włoszech TAKIE piłki:
Czy boki obrony można już zalewać cementem?
Euforii, która wielu osobom nakazała dopatrywać się podobieństwa Macieja Rybusa do Roberto Carlosa ulegać nie mamy zamiaru, ale trzeba przyznać że przekwalifikowanie „Ryby” na lewego obrońcę zarówno w klubie i reprezentacji wyszło mu na dobre. Marcelo czy Jordi Albą Polak nigdy nie zostanie, ale jeżeli tak jak po meczu z Serbią będzie o lewej stronie naszej obrony cicho, to będziemy usatysfakcjonowani.
Cieszy również fakt, że Łukasz Piszczek zimą wyszarpał sobie miejsce w składzie Borussii. Widać w jego poczynaniach zupełnie inną pewność siebie, gdy Polak gra regularnie w Niemczech regularnie. Tak jak można się było martwić, że Thomas Tuchel konsekwentnie będzie stawiał na Matthiasa Gintera – po pierwsze podstawowego prawego obrońcę jesienią, po drugie reprezentanta Niemiec, z którymi przecież zagramy w grupie – tak Polak swoją dobrą dyspozycją nie pozostawił trenerowi wyboru.
Dziś Piszczek i Rybus zaczną na ławce, a swoją szansę od pierwszych minut dostaną najprawdopodobniej Jędrzejczyk z Wawrzyniakiem. Jeżeli zagrają poprawnie, pozycje na bokach obrony spokojnie będzie można zalać cementem i spokojnie patrzyć jak schnie.
Czy Wszołek może być alternatywą dla bezgłowego „Grosika”?
– Taki mam styl, że czasami jest lepiej, a czasami gorzej. Nie wyszedł mi dzisiaj mecz i tyle – te słowa Grosickiego, wyraźnie przygaszonego po spotkaniu z Serbią nie napawają szczególnym optymizmem. Na Euro nie będzie drugich szans, a gra z jednym skrzydłem odłączonym od prądu nie wchodzi w grę. Dlatego dziś z pewnością cenna lekcja odnośnie tego, czy mamy dla zawodnika Rennes wartościową alternatywę na boku. Od początku zastąpić go ma Paweł Wszołek dobrze prezentujący się w Hellas Verona.
Jego występu w biało-czerwonych barwach po prawie dwuletniej przerwie jesteśmy bardzo ciekawi. Tym bardziej, że Nawałka dał się poznać jako trener, który ufa „swoim” ludziom i który raczej chce tę drużynę konsekwentnie spajać niż rozrzucać co chwilę po podłodze nowe puzzle i kombinować od nowa. Dla byłego zawodnika Polonii może to być więc najważniejszy mecz w roku, znaczący więcej niż wszystkie te bardzo dobre mecze na włoskich boiskach. Stawką jest wyjazd do Francji.
Czy należy się martwić o powrót Gliki-taki?
Skała. Ten, który do spółki ze Szczęsnym zatrzymał Niemców. Pozycja Glika w kadrze jest tak mocna, że podważanie jej byłoby głupotą. Ale już jak najbardziej zasadne jest pytanie: gdzie się podziała jego pewność siebie z eliminacji? W meczu z Serbią „El Capitano” popełnił może nawet więcej prostych błędów niż przez całe eliminacje, co zresztą nie umknęło nam przy formułowaniu dwudziestu trzech wniosków ze środowego starcia w Poznaniu.
13. Salamon miał nerwowe wejście w mecz, ale to i tak trwało krócej niż powtarzające się proste błędy Glika.
14. Patrząc, jakie niewymuszone błędy zdarzały się dziś Glikowi, jak w tym sezonie wygląda we Włoszech – za moment będziemy musieli porozmawiać o Kamilu.
Już miejsce u boku Glika to dla Nawałki spory ból głowy. Dlatego apelujemy: Kamil, obudź się!
Fot. FotoPyk