Reklama

Najwięksi wygrani meczu z Serbią? Rybus, Nawałka, Szczęsny…

redakcja

Autor:redakcja

24 marca 2016, 12:31 • 4 min czytania 0 komentarzy

Zwycięstwo z Serbią było swoistym potwierdzeniem, że reprezentacja przygotowująca się do Euro 2016 – pomimo kilku oczywistych problemów – zdaje się podążać we właściwym kierunku. Czego się wczoraj dowiedzieliśmy i kto był największym wygranym tego spotkania? Mamy czterech najpoważniejszych kandydatów.

Najwięksi wygrani meczu z Serbią? Rybus, Nawałka, Szczęsny…

Adam Nawałka

Jaki jest znak firmowy Adama Nawałki? Tu za przykład może posłużyć Bartosz Salamon. Facet u obecnego selekcjonera jest absolutnym debiutantem i wychodzi w pierwszym składzie – i to na newralgicznej pozycji – na jeden z ostatnich meczów towarzyskich przed Euro 2016. Co więcej, on radzi sobie bardzo poprawnie na tle silnej Serbii i pokazuje, że może stanowić jedno z rozwiązań w kontekście turnieju we Francji. Po wczorajszym meczu większość obserwatorów ma przeświadczenie, że ten chłopak da sobie radę, i że powinien znaleźć się w turniejowej kadrze.

Rzecz jasna Salamon jest wygranym wczorajszego meczu, ale jeszcze więcej wygrał sam Nawałka. Selekcjoner wysłał tym samym jasny sygnał do wielu innych piłkarzy, którzy nie znaleźli się w kadrze, ale wciąż nie porzucili marzeń o mistrzostwach we Francji. Pokazał, jak niewiele dzieli zawodnika notorycznie pomijanego, od mocnego kandydata do wyjazdu na turniej, a nawet piłkarza z szansami na grę w pierwszym składzie. Zarówno ci, którzy w ostatnim czasie wypadli z reprezentacji, jak i piłkarze, którzy dotychczas ocierali się o powołanie, dostali ogromny zastrzyk motywacji. Wiedzą już, że jeśli dadzą się z siebie maksa, mogą na ostatniej prostej załapać się na turniej i spełnić marzenia. A oprócz nich samych najwięcej zyska na tym właśnie selekcjoner.

Maciej Rybus

Reklama

Temat lewego obrońcy w reprezentacji Polski od wielu lat stanowił naczelny problem. Tymczasem przed meczem z Serbią większość oczu była skierowana na debiutującego u Nawałki Salamona czy niegrającego w klubie Błaszczykowskiego. Natomiast występ Rybusa przeszedł bez większego echa, co w tym kontekście musimy postrzegać jako sukces. Wydaje się, że wreszcie mamy lewego obrońcę pełną gębą, o którego nie trzeba drżeć przed meczem i rozpisywać się o jego błędach tuż po. Maciek w obronie to już norma, zarówno w klubie – gdzie wiosną został wycofany do defensywy – jak i w reprezentacji, w której zagrał na tej pozycji już po raz szósty. Co więcej, z Serbią udało się nam zagrać na zero z tyłu (po raz pierwszy od sześciu meczów), a stroną Rybusa rywalowi naprawdę trudno było się przedrzeć.

Jakkolwiek spojrzeć, wycofanie do linii obrony to ogromny pozytyw także dla samego Rybusa, który stał się pewniakiem do pierwszego składu na Euro. A przecież nie moglibyśmy tego samego powiedzieć o Rybusie-skrzydłowym, który musiałby rywalizować o miejsce w jedenastce z Grosickim i Błaszczykowskim. A jeśli dodamy do tego, że Nawałka lubi grać z Milikiem, jako fałszywym skrzydłowym, to mogłoby się okazać, że do jednego miejsca na boku pomocy rywalizowałoby trzech świetnych zawodników. Innymi słowy, Rybus w linii pomocy to potencjalny rezerwowy, a w linii obrony to absolutny pewniak, który o kilka klas wyprzedza konkurencję.

Wojciech Szczęsny

W meczu z Serbią niezbyt wiele można powiedzieć o grze Łukasza Fabiańskiego, który z pewnością nie zawiódł, ale też nie zachwycił. Najtrudniejsze zadanie miał w siódmej minucie, kiedy po strzale z rzutu wolnego udało mu się zapobiec utracie bramki. Inna sprawa, że taka interwencja w dziewięciu na dziesięć przypadków nie okazałaby się skuteczna, bo piłka nie wpadła do siatki tylko dlatego, że okrutnie pomylił się Ivanović. Z kolei Wojciech Szczęsny zdecydowanie mniej pozostawił szczęściu i bronił bardzo dobrze, a dwukrotnie nawet genialnie.

Wydaje się, że wybór pomiędzy Fabiańskim i Szczęsnym do samego końca może spędzać sen z powiek selekcjonerowi. Pierwszy gwarantuje równy, wysoki poziom i można być o niego spokojnym. Natomiast Szczęsny daje większą szansę na skrajność. Może zagrać fenomenalnie, jak w domowym starciu z Niemcami, i łapać piłki, które byłyby poza zasięgiem innych bramkarzy. Ale może też odstawić coś głupiego, jak z Grecją na Euro 2012, i swoim zachowaniem osłabić drużynę. Nie mamy jednak wątpliwości, że – pomimo umiarkowanej wiary w naszą linię obrony – we Francji możemy cokolwiek osiągnąć tylko z człowiekiem, który będzie dokonywał cudów w bramce. I, jak pokazał wczorajszy mecz, do czegoś takiego lepiej predysponowany wydaje się jednak Szczęsny.

Jakub Błaszczykowski

Reklama

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wczorajszym występem Jakub Błaszczykowski rozwiał wszelkie wątpliwości co do zasadności swojego wyjazdu do Francji. Dlaczego? Ponieważ udowodnił, że pomimo problemów w klubie potrafi dać tej reprezentacji bardzo dużo. Jeżeli nawet Kuba miałby już nie powąchać murawy w barwach Fiorentiny, to Nawałka będzie miał w pamięci właśnie mecz z Serbią, w którym – po siedmiu kolejkach siedzenia – skrzydłowy był najlepszy na placu. Mecz z Serbią to dowód ostateczny, że nawet bez gry w klubie Błaszczykowski jest tej reprezentacji potrzebny.

Inna sprawa, że Nawałka od początku wiedział co robi. Nie wpuszczał Kuby na drugą połowę, czy samą końcówkę, ale dał mu niezwykle potrzebne 90 minut. Jakkolwiek patrzeć, ten sam manewr powinien powtórzyć w meczu z Finlandią, by chociaż poprzez grę w kadrze spróbować utrzymać Błaszczykowskiego w rytmie meczowym. Wydaje się, że tego typu doraźna pomoc dla Kuby jest w tej chwili ważniejsza, niż danie szansy od pierwszych minut Kapustce czy Wszołkowi. Bo, w odróżnieniu od młodszych konkurentów, Błaszczykowski w dyspozycji zbliżonej do optymalnej jest dla tej reprezentacji niezbędny.

Michał Sadomski

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
0
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...