Reklama

Salamon pod lupą. Jaki obrońca przyjeżdża na kadrę?

redakcja

Autor:redakcja

19 marca 2016, 18:00 • 3 min czytania 0 komentarzy

Ostatnie powołania do reprezentacji przyniosły kilka ciekawych nazwisk i z pewnością Bartosz Salamon do nich należy, bo przecież nie oglądaliśmy tego chłopaka w kadrze od wyjazdowego meczu z San Marino, kiedy panował jeszcze Waldemar Fornalik. Ale skoro Adam Nawałka chce mu dać szansę, to pewnie ma swoje powody – my też chcieliśmy sprawdzić, jak ten obrońca się rozwinął i w tym celu uruchomiliśmy naszą siatkę skautów, która wzięła go pod lupę w meczu z Vicenzą.

Salamon pod lupą. Jaki obrońca przyjeżdża na kadrę?

Zawsze można się wahać, czy powoływanie faceta z drugiej ligi to dobry pomysł – poziom zaplecza, nawet włoskiego, nie może być przecież zbyt wysoki. Jednak trzeba przyznać, że spotkanie Vicenzy z Cagliari zaskoczyło pozytywnie, bo obie drużyny szukały gry, mało było pałowania na napastników, raczej spokojne rozgrywanie piłki, głównie po ziemi. Jasne, tempo nie powalało, ale za to można było zobaczyć dużo dokładności. Cagliari to naprawdę niezła drużyna: jest spory talent Nicola Murru, wypożyczeni z Juventusu Andres Tello i Alberto Cerri, strzelający wcześniej w Serie A Marco Sau, a na bramce nieśmiertelny Marco Storari. Jest kim grać, i o ile po liderze drugiej ligi można było oczekiwać pewnego poziomu, to postawa kandydata do spadku zaskakiwała.

No dobra, ale jak w tym wszystkim odnajdywał się Salamon? Pierwsze, co zwraca uwagę to fakt, że Polak ostatnie na co ma ochotę, to trzymać się kurczowo z tyłu – naprawdę wychodzi bardzo daleko za rywalem, Kilka razy przerywał akcję na 30-40 metrze od bramki przeciwnika i wynika to pewnie z tego, że gdy był jeszcze w Brescii, to zaczynał jako ofensywny pomocnik, a dopiero później cofał się bliżej własnej bramki. Dziś ciągnie go pod drugie pole karne i widać to gołym okiem. Jasne, powinien pracować nad timingiem, bo parę razy był spóźniony i interwencja kończyła się faulem, ale opisując jego akcje trzeba użyć słowa „odwaga”, a nie „brawura”. Żółta kartka jest zwyczajnie wpisana w ten zawód, nie ma co się czepiać.

Zawsze, gdy ktoś mówi o Salamonie podkreśla, jak dobrze wyprowadza piłkę. I rzeczywiście, nie trzeba być ekspertem, żeby to dostrzec – piłka Polakowi nie przeszkadza, on ją kontroluje, a nie na odwrót. Lubi rozegrać akcję. Częściej mu to wychodzi, niż nie – raz źle podał głową do bramkarza, przez co rywale mieli rzut rożny, ale poza tym, to raczej w porządku. Do dobrego rozegrania, Polak dorzucił jeszcze jeden element– widać, że w nodze ma spory młotek. Raz zdecydował się na uderzenie, ale za to bardzo konkretne – mocna bomba pod poprzeczkę i bramkarz gości ledwo przeniósł strzał nad bramkę.

Oceny we włoskich mediach za ten mecz są pozytywne, Polak punktuje na poziomie 6-6,5. Jeśli chodzi o blok defensywny, razem z Lucą Ceppitellim zebrał najlepsze noty. Dziennikarze podkreślają, że napastnikom rywali Salamon pozwalał na mało, albo w ogóle na nic.

Reklama

Ale nie myślcie, że za parę dni przyjedzie do Polski nowy Beckenbauer, czy Lucio. To nie był specjalnie wymagający dzień dla Salamona i trudno go bardzo dokładnie ocenić, traktujmy to bardziej jak zwiastun tego, co mamy oglądać na zgrupowaniu. Tak jak wspominaliśmy, Vicenza chciała grać w piłkę, ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy – blisko bramki Storariego brakowało już jakości, by podnieść ciśnienie zawodnikom Cagliari. Co więcej, całą drugą połowę gospodarze grali w 10, bo z boiska tuż przed przerwą wyleciał Marco Pinato. Skończyło się na 0:2 dla gości, a Salamon jakoś szczególnie się narobił. Mimo wszystko zobaczyliśmy zawodnika pewnego siebie, świadomego swoich umiejętności – czas pokaże, czy potrafi taki być, tylko gdy mierzy się z Osariemenem Ebaguą, czy też gdy naprzeciw stanie choćby Aleksandar Mitrović.

Najnowsze

Hiszpania

Hansi Flick niczym Xavi. “Gówniany listopad” się przedłużył

Patryk Stec
0
Hansi Flick niczym Xavi. “Gówniany listopad” się przedłużył

Komentarze

0 komentarzy

Loading...