Reklama

Cabrera nie przestaje strzelać, Piast zawodzić

redakcja

Autor:redakcja

18 marca 2016, 20:41 • 3 min czytania 0 komentarzy

Stracić punkty w Kielcach to nie wstyd. Brosz skonstruował zmotywowaną drużynę, która w razie potrzeby poszłaby z bagnetami na czołgi (i z góry byśmy jej w tym pojedynku nie skreślali). Ale tyle kolejek zasiadać na fotelu lidera, rozbudzić na całego marzenia o mistrzostwie, a potem oddawać pierwszy celny strzał na Koronie dopiero po godzinie gry? Atakować przez cały ten czas w sposób tak przewidywalny, jak przewidywalne są fabuły filmów z Seagalem? Piast w końcówce zerwał się z łańcucha, wyrównał i trochę postraszył, ale nie zmienia to faktu: wciąż w niczym nie przypomina drużyny, która jesienią wdrapała się na ligowy szczyt. Drużyna Latala przez większość meczu rozbijała się o mur Korony, a przecież umówmy się: koroniarze żadnego muru nie mają. To zespół, który stracił już wcześniej w tym roku 12 goli.

Cabrera nie przestaje strzelać, Piast zawodzić

Niektórzy liderzy gliwickiej rewelacji jesieni zagrali dzisiaj takie zawody, że powinno im być wstyd w lustro spojrzeć. Mraz irytował nieodpowiedzialnością w obronie, a w ataku bezproduktywnością, a raczej – nie owijając w bawełnę – wrzutkami na tak zwaną pałę. Nespor? Najbardziej zaznaczył swoją obecność przepełnionym frustracją chamskim faulem na dobrze grającym Diawie, notabene człowieku tysiąca imion, bo przez komentatorów Eurosportów zwanym Dżio, Djo, Dją, Dżiow, Dżjaf, Dżjaw, Czjaf – może panowie rozwikłali ligową tajemnicę, bo istotnie, chłopa widujemy równie często w wiodącej roli w ataku jak i obronie.

Szacunek dla Korony, że wyglądała nieźle w ofensywie, choć tak ważny dla niej piłkarz jak Sierpina uprawiał regularny sabotaż. Świetną robotę wykonywał Pawłowski, który grał jak za najlepszych dni: odważnie, pełni wiary w umiejętności, ale też bez gry na robienie wiatru, a całkiem efektywnie. Przekładały się te jego rajdy na konkretne, groźne sytuacje. Nie można tego powiedzieć o wszystkich koroniarzach, bo jak Cebula mało co nie zabił się na piłce w kontrze, to Cabrera tylko cisnął wiązankę polsko-hiszpańskich przekleństw. Z Cabrerą natomiast jest tak, że chciałoby się czasem od niego mniej egoistycznego zachowania, bo bywają akcje, kiedy ewidentnie powinien podać, a mimo to idzie sam, jednak nie tylko liczby go bronią, ale i meczowe doświadczenie. Zbyt często gdy odgrywa to ktoś partaczy jak dziś Cebula, więc nie ma co się dziwić, że potem wątpi w bardziej koleżeńskie rozwiązania.

Korona to zespół, który zagrał swoje. Swoje u nich oznacza: jak mecz się nie układa, to dogonimy, jak się układa, wypuścimy go z rąk. Naprawdę wyglądali tak, jakby mieli wszystko pod kontrolą, jakby założyli kaganiec Piastowi, tymczasem po godzinie oddali stery od meczu, choć tyle razy to właśnie wtedy włączali piąty bieg. Kielczanie pozostają więc jedną z ulubionych drużyn postronnych kibiców, ale wielce możliwe, że fanom z Kielc przed końcem sezonu braknie włosów do wyrywania.

graf

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...