Za nami sześć wiosennych kolejek, więc o każdej z drużyn co nieco już wiemy. O każdej z wyjątkiem Lechii Gdańsk, bo akurat o jej wynikach w największej mierze decydują sędziowie. No dobra, pośrednio sędziowie, a tak naprawdę zawodnicy, którzy dają im pretekst do wyrzucenia z boiska. W sześciu tegorocznych spotkaniach z udziałem gdańszczan panowie z gwizdkiem (a raczej z kartką) aż siedmiokrotnie sięgali po czerwień. A tylko w meczu Lechii z Zagłębiem w Lubinie obu stronom udało się dotrwać w komplecie do ostatniej minuty.
Mecze podopiecznych Piotra Nowaka to bardzo efektowne widowiska. W sześciu tegorocznych spotkaniach z ich udziałem padły aż 24 bramki, co daje średnio cztery trafienia na każde 90 minut gry. Spośród tych 24 goli aż czternaście padło jednak już po tym, jak arbiter sięgnął do kieszonki po czerwoną kartkę. Ponadto aż siedem goli Lechia wcisnęła grając w przewadze, a cztery straciła w osłabieniu. Pełny tegoroczny bilans piłkarzy Piotra Nowaka prezentuje się następująco:
– z Podbeskidziem – czerwone kartki dla Kato i Sokołowskiego, 45 minut gry z dwoma zawodnikami więcej
– z Koroną – czerwona kartka dla Gersona, 42 minuty gry z jednym zawodnikiem mniej
– z Piastem – czerwone kartki dla Krasicia i Bukaty, 38 minut gry z jednym zawodnikiem mniej, 4 minuty gry dziesięciu na dziesięciu
– z Zagłębiem – bez czerwonych kartek
– z Jagiellonią – czerwona kartka dla Góralskiego, 31 minut gry z jednym zawodnikiem więcej
– z Górnikiem Zabrze – czerwona kartka dla Gergela, 33 minuty gry z jednym zawodnikiem więcej
Jak tu obiektywnie ocenić siłę drużyny w meczach, w których – w pięciu na sześć przypadków – jedna z drużyn grała w osłabieniu przynajmniej przez pół godziny? Cholernie ciężko. Wiadomo, że podopieczni Piotra Nowaka nie są na tyle mocni, by gonić niezłe Podbeskidzie pięcioma golami i nie są na tyle słabi, by przyjmować cztery bramki od Korony Kielce. Wiadomo też, że czerwień Krasicia przeszkodziła im zademonstrować pełnię siły w meczu z Piastem, a czerwień Góralskiego nieco osłabiła wymowę demonstracji siły w meczu z Jagiellonią. Natomiast czerwień Gergela… Tu nawet nie potrafimy powiedzieć, czy ona lechistom w ogóle pomogła, czy jednak zaszkodziła.
Faktem jest jednak, że w tym roku Lechia jeszcze nie potrafiła zdobyć choćby punktu w meczu, w którym żaden z rywali nie obejrzał czerwonej kartki. A przecież w lutym i w marcu drużyna wypracowała już dziesięć oczek. Rzecz jasna sporym nadużyciem byłoby stwierdzenie, że to wyłącznie dzięki kartkom dla przeciwników Lechia punktowała, o czym najdobitniej świadczą mecze z Piastem czy Jagiellonią. Poza tym wiele z tych kar indywidualnych było pochodną dobrej gry podopiecznych Piotra Nowaka, którzy wymuszali na przeciwnikach nieodpowiedzialne interwencje. Prawda jest jednak taka, że – jak uczy rachunek prawdopodobieństwa – ostatecznie większość spotkań Lechia będzie toczyła jednak z kompletem rywali. I dopiero wtedy jasne się stanie, jaką siłą w rzeczywistości dysponuje gdańska drużyna.
Fot. FotoPyK