Reklama

Chore tempo podczas walki o Ligę Mistrzów – co za mecz w Sewilli!

redakcja

Autor:redakcja

13 marca 2016, 18:31 • 2 min czytania 0 komentarzy

Akcjami z tego meczu można byłoby nieraz obdzielić całą kolejkę Primera División. Można było podejrzewać, że w starciu pomiędzy Sevillą a Villarrealem – meczem o Ligę Mistrzów – będą ogromne emocje, ale to, co przed momentem obejrzeliśmy, przekroczyło najśmielsze oczekiwania. To nie była zwykła La Liga. To była La Liga w połączeniu z intensywnością Premier League i szaleństwem rodem z polskiej Ekstraklasy. Skończyło się 4:2 dla ekipy Unaia Emery’ego, ale równie dobrze mogło się skończyć 3:3, 5:5, 4:4… w jakikolwiek sposób. Tam po prostu było wszystko – fenomenalne gole, cudowne asysty, czerwona kartka, błędy obrońców. Aż szkoda, że taki spektakl tylko z trybun obejrzał Grzegorz Krychowiak (powinien wrócić na najbliższą kolejkę).

Chore tempo podczas walki o Ligę Mistrzów – co za mecz w Sewilli!

Przed tym meczem Villarreal zdołał sobie wypracować dość bezpieczną przewagę nad Sevillą – aż ośmiu punktów. Jeżeli więc ekipa Emery’ego faktycznie zamierzała na ostatniej prostej włączyć się o Ligę Mistrzów, to – nie ma siły – musiała dziś zwyciężyć. Argumenty za? Na Estadio Sanchez Pizjuan wygrali 12 poprzednich meczów ligowych. Argumenty przeciw? Villarreal właśnie nieoczekiwanie przerwał passę 14 kolejek bez porażki, ale chwilę później pokazał miejsce w szeregu Leverkusen. Wszystko wskazywało na zacięty mecz, ale… aż tak?

Zaczęło się idealnie dla kumpli Krychowiaka. Strzelanie rozpoczął Iborra, który wykorzystał podanie Gameiro, ale potem momentalnie do głosu doszedł Villarreal. Dwie sztuki Bakambu i porządek na boisku został wywrócony do góry nogami. Nieoczekiwanie jednak samobója, i to w samo okno wpakował Ruiz, po czym bombą sezonu popisał Konoplanka. Długo musieliśmy czekać, by Ukrainiec w pełni się zaaklimatyzował i pokazywał pełnię dyspozycji, ale dziś zademonstrował to, z czego najbardziej był znany w Dnipro – z fenomenalnego ścięcia ze skrzydła do środka i uderzenia prawą nogą. Po prostu bajka. W międzyczasie Villarreal przypuścił szturm, genialną paradą popisał się Sergio Rico, który chwilę później nieudolnie przyneuerował, ale w ostatniej chwili uratował go Rami, a dzieła zniszczenia po tysięcznym sprincie Gameiro dokonał Reyes.

Tempo, w jakim to wszystko przebiegało, było jednak PORAŻAJĄCE. Jeżeli ktoś uważał, że Primera División to tiki-taka, klepka z najbliżej ustawionym kolegą i powolne przesuwanie się pod bramkę przeciwnika, to dziś światopogląd mógł mu się delikatnie odwrócić. W jednym meczu dostaliśmy gola kolejki (Konoplanka), paradę kolejki (Rico) i akcję kolejki (Adrian-Bakambu). Sevilla nie składa więc broni, rzutem na taśmę dołącza do walki o Champions League, a my wracamy z tradycyjnym pytaniem…

… jakim cudem – przy takim poziomie – ta drużyna jeszcze nie wygrała w tym sezonie ligowym na wyjeździe?

Reklama

Zrzut ekranu 2016-03-13 o 18.19.49

Najnowsze

Hiszpania

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
2
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia
Hiszpania

Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Patryk Stec
9
Polowanie na czarownice w Realu Madryt. Kto jest winny?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...