Reklama

Urodziny szczecińskiego Valdano – sto lat!

redakcja

Autor:redakcja

29 lutego 2016, 10:28 • 3 min czytania 0 komentarzy

Wiadomo, kto w dzieciństwie miał najgorzej – ci, którzy urodzili się 29 lutego. Impreza urodzinowa co cztery lata i żarciki ze strony znajomych. Z w miarę kojarzonych zagranicznych zawodników przeżyli to Benedikt Hoewedes, Taylor Twellman czy Saphir Taider, ale i w polskiej piłce mieliśmy takich rodzynków. Pierwszy przykład z brzegu? Stary znajomy z Legii, czyli Helio Pinto, który po warszawskiej przygodzie nie potrafił wrócić do poważnej piłki. Najpierw zahaczył o katarski Al-Mesaimeer, a teraz odcina kupony w cypryjskim Anorthosisie. Prawdziwą gwiazdą naszego futbolu, która przyszła na świat 29 lutego, był jednak ktoś inny. Marek Leśniak. 

Urodziny szczecińskiego Valdano – sto lat!

Młodsi kibice z boiska mogą go nie pamiętać, bo Leśniak po raz ostatni w reprezentacji Polski wybiegł na boisku w 1994 roku. Ogółem jednak wykręcił w jej barwach 20 spotkań i 10 goli. To bilans więcej niż przyzwoity, bo Leśniak nie grywał przecież w czasach zgrupowań w Emiratach czy na innej Malcie, gdzie brano do kadry z łapanki i załapali się nawet Gliwa, Rymaniak (!!!) czy Słowik. Dla porównania – w tej epoce świetny rozgrywający, Piotr Nowak zagrał w reprezentacji zaledwie 19 spotkań. Ponad dwa razy mniej niż Tomasz Jodłowiec, dalibyście głowę?! Takich przykładów znaleźlibyśmy jeszcze multum, ale to temat na osobną historię, którą zresztą opisywaliśmy już wielokrotnie.

Wróćmy więc do Leśniaka…

Wielu będzie go kojarzyło z legendarnego: “Szansa! Aj, Jezus Maria!”. Ale poza tym to prawdziwa kariera przez duże “K”. 213 meczów, 42 gole w Bundeslidze. Do tego 65 trafień w Ekstraklasie. Leśniakowi – jak wielu innym polskim piłkarzom z tej epoki – nie udało się jednak zdyskontować marki, jaką sobie wyrobił w Niemczech. Po zawieszeniu butów na kołku wziął się za pracę nad papierami trenerskimi, ale ostatecznie nie dostał się na kurs UEFA Pro i zrezygnował z prób walki o poważniejszą piłkę. Ostatnio pracował w niejakim TuSpo Richrath, ale definitywnie wykluczył powrót do Polski. Na łamach „Przeglądu Sportowego” narzekał, że PZPN nie pomógł mu w zdobyciu uprawnień potrzebnych do pracy w naszym futbolu, dlatego zdecydował się pozostać w Niemczech, gdzie żyje cała jego rodzina. Sam Leśniak pracuje też w sklepie z częściami samochodowymi.

Reklama

A w Pogoni, gdzie stawiał pierwsze piłkarskie kroki, wspominano go jako „szczecińskiego Valdano. – Kiedy zaczynałem grać w klubie, miałem 17 lat. Kibice byli w moim wieku lub 10 czy 20 lat starsi. Połowa ludzi, którzy pamiętają mój debiut, pewnie już nie żyje. Dlatego młodsi kibice nie mogą pamiętać moich występów, oni mają swoich idoli. Cieszę się jedynie, że ktoś jeszcze mnie pamięta, że dziennikarze dzwonią. W okresie, w którym grałem, mieliśmy świetny zespół i kogo bym nie wymienił, to byli świetni zawodnicy. Mariusz Kuras, Marek Ostrowski, bracia Sokołowscy, Jerzy Hawrylewicz, Marek Szczech… Mógłbym wymienić ich wszystkich. Może mnie ludzie bardziej pamiętają, bo strzelałem bramki – opowiadał na łamach Futbolnet.

My pamiętamy, panie Marku, a dziś wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...