Zazwyczaj przy debacie na temat najbardziej niebezpiecznych miejsc świata bierze się pod uwagę przestępczość, występowanie klęsk żywiołowych czy zagrożeń ze strony zwierząt. Przedmieścia Los Angeles ze słynnym Compton czy niektóre osiedla Łodzi albo Krakowa. Australia z całym inwentarzem, czyli wężami, pająkami i innymi stworami o wyjątkowo niebezpiecznych właściwościach, tropikalne dżungle, równie groźne. Wreszcie jakieś wulkaniczne wyspy czy tereny zagrożone regularnymi lawinami. Miejsc, w których można sobie zrobić krzywdę jest zatrzęsienie, ale mamy wrażenie, że żadne i tak nie może się równać z polską pierwszą ligą.
O tym, jak łatwo się skaleczyć na zapleczu rodzimej Ekstraklasy najdobitniej świadczy lista hańby polskiego futbolu, bo tak naprawdę winę za taki stan rzeczy ponosi całe środowisko.
2006/07 – Hydrobudowa Włocławek/Bydgoszcz
2007/08 – Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, Pogoń Szczecin
2008/09 – Kmita Zabierzów
2009/10 – nikt się nie wycofał!
2010/11 – Stilon Gorzów Wielkopolski
2011/12 – Ruch Radzionków
2012/13 – ŁKS Łódź i Polonia Warszawa
2013/14 – Kolejarz Stróże
2014/15 – Flota Świnoujście
2015/16 – Dolcan Ząbki.
A to przecież nie koniec. W sezonie 2004/05 RKS Radomsko zdobył w lidze kompromitujące jedenaście punktów, nigdy już się po tym nie podniósł, spadając szczebel po szczeblu na dno, na którym tkwi praktycznie do chwili obecnej. Rok później licencji na grę na tym poziomie nie otrzymał GKS Katowice a z map zniknęły Amica i Kujawiak. W 2006/07 wymieniliśmy tylko ostatecznie pogrzebaną Hydrobudowę, ale przecież w tym sezonie przypisy w tabeli 90minut.pl wyglądały tak:
Spadku do pierwszej ligi nie przeżyły Odra Wodzisław czy Polonia Bytom, a pogłoski o problemach Stomilu Olsztyn czy prognozowany rozpad Bytovii po tym. jak Drutex przeniesie się do którejś z większych firm. zdają się sygnalizować kontynuację trendu. Porzućcie nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie. Niezależnie, czy spadasz z Ekstraklasy jak łódzkie kluby czy Polonia, czy też wchodzisz do I ligi po mozolnym wspinaniu się po niższych szczeblach – jak Flota czy Stilon. W pierwszej lidze trup ściele się gęsto, strzały padają częściej niż w filmach Guya Ritchiego, a od nowojorskiego Bronksu dzieli ją tylko kolor skóry większości jej przedstawicieli. Kiedyś wymyśliliśmy hasło: “pierwsza liga styl życia”. Dziś bardziej adekwatny byłby “styl umierania”.
I byłoby nawet śmiesznie, gdyby nie było tak strasznie.
Fot. FotoPyK