Zatrzymałem samochód, pobiegłem do tego człowieka… nawet nie dzwoniłem na policję, po chwili już tam była. Tydzień leżałem w szpitalu, bo miałem szkło w oku. Rozmawiałem z policjantką, powiedziała mi, że wiele osób by uciekło. Reagowałem instynktownie. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Od razu zaczęły się docinki ze strony policjantów, ale lekarz mnie od nich odseparował. Po powrocie do domu tydzień nie wychodziłem z pokoju – opowiada na łamach Przeglądu Sportowego Dariusz Dudka o tym, jak przed laty potrącił śmiertelnie na pasach człowieka.
FAKT
PZPN poprze Łysego z UEFA.
Dziś w Zurychu poznamy nowego prezydenta FIFA. – PZPN poprze Gianniego Infantino – zapowiedział dwa tygodnie temu prezes Zbigniew Boniek (60 l.). To 46-letni Szwajcar, od sześciu lat sekretarz generalny europejskiej federacji piłkarskiej, znany w internecie jako „Łysy z UEFA”. Infantino jest jednym z dwóch kandydatów, którym daje się największe szanse na wygraną. – Infantino to kandydat UEFA, a my podlegamy pewnemu reżimowi. Zagłosujemy na niego, choć tak naprawdę wybory szefa FIFA nie mają dla nas większego znaczenia. Wszystko, co się dla nas liczy, dzieje się w Europie – stwierdził Boniek.
Dobra informacja z krajowego podwórka, bo Legia buduje akademię za miliony.
Inwestycja będzie kosztować kilkadziesiąt milionów złotych. Kiedy władze Legii negocjowały dzierżawę terenów w Sulejówki, szacunkowy koszt budowy wynosił 40 mln. Teraz trzeba jeszcze doliczyć opłatę za zakup gruntów. – To trochę droższa opcja, ale uważamy ją za optymalną. Ośrodek będzie zlokalizowany na uboczu, ale blisko trasy szybkiego ruchu, co jest idealnym rozwiązaniem – cieszy się Mioduski.
Stronę dalej dwa teksty zapowiadające ligę. Jest o pierwszym razie bliźniaków, czyli Michał i Mateusz Makowie wystąpią przeciw sobie, jest też o powrocie Fornalika na salony.
Cztery lata temu selekcjoner kadry Waldemar Fornalik (53 l.) wyruszał do Warszawy z misją zbudowania drużyny na mundial. Zadania nie wykonał i kilkanaście miesięcy później nieufni mieszkańcy stolicy go pożegnali. W niedzielę wraca do niej na mecz Legia – Ruch. (…) Gdy wracał na ulicę Cichą, Ruch po 11 kolejkach miał żenujący bilans 1-5-5, a więc marne osiem punktów i trzecie miejsce od końca w tabeli. Ale po trzech pierwszych meczach jego bilans zmienił się na 1-5-8 i pozycję już w strefie spadkowej. Przegrał wtedy także z Legią przy ulicy Łazienkowskiej. Fatalny początek, lecz Fornalik utrzymał zespół w lidze, a przed nowym sezonem ułożył go już po swojemu. – Waldek nadaje się do pracy w każdym polskim klubie. Może poza Legią. Dlaczego? Bo Legia jest i będzie w fazie zatrudniania szkoleniowców zagranicznych. A ja tam trzymam kciuki za Waldka. Jeszcze pokaże, na co go stać – mówi były selekcjoner kadry Antoni Piechniczek.
RZECZPOSPOLITA
Piłka upadła nisko.
Dziś wybory nowego prezydenta. Będzie on miał jedno zadanie – oczyścić organizację z korupcji. Formalnie kończy się era Seppa Blattera. Formalnie, ponieważ tak naprawdę skończyła się wraz z akcją FBI i szwajcarskiej prokuratury, a także z zawieszeniem wciąż urzędującego prezydenta na osiem lat, które zostało w środę skrócone do sześciu. Po niemal dwóch dekadach – pierwszy raz od 1998 roku – najważniejszy urząd w światowej piłce obejmie ktoś inny niż Blatter. Wszystko wskazuje na to, że walka o prezydenturę rozegra się między kimś zupełnie innym niż Blatter – szejkiem Salmanem al-Khalifą z Bahrajnu a kimś, kto ma prawie taki sam życiorys jak Blatter – jego rodakiem Giannim Infantino. Jeszcze niedawno sprawa wyboru szefa FIFA interesowała wyłącznie środowisko piłkarskie. Dziś urosła do wydarzenia z pogranicza sportu, biznesu i polityki. Telewizje informacyjne mają transmitować wybory – nawet w USA, chociaż w Nowym Jorku będzie wtedy godzina szósta rano. Gdyby nie aresztowania dokonane przez FBI, nikomu w Stanach nie przyszłoby do głowy przeprowadzać relacji z nudnego wywoływania przedstawicieli kolejnych federacji, by podeszli do urny i wrzucili swoją karteczkę.
GAZETA WYBORCZA
Przemysław Zych i Bartłomiej Kubiak rozmawiają z Bogusławem Leśnodorskim: Długa zima Legii sprzyja.
Chińczycy oferowali za Nemanję Nikolicia 7 mln dolarów?
– Nie chciałbym mówić o kwotach. Propozycje dla Nikolicia mieliśmy z kilku chińskich klubów. Przy tamtejszej lidze kręci się coraz więcej agentów, którzy wyczuli szanse na interes. Robi się coraz większe zamieszanie, czasami nie wiadomo, z kim rozmawiać. Może to dla nas dobrze, bo chcemy zatrzymywać najlepszych. Nikolić z nami zostaje. Żeby było idealnie, brakuje nam jeszcze skrzydłowego, ale w Polsce można kupować do 29 lutego. Na tę pozycję bierzemy wciąż pod uwagę dziesięciu piłkarzy. Tyle że to się wszystko szybko zmienia. Jedne transfery stają się możliwe, inne przestają.
Kamil Grosicki sam zadzwonił i prosił o transfer do Legii?
– Musicie porozmawiać z Kamilem. Teraz transfer możliwy nie jest, bo Rennes odrzuciło naszą ofertę, ale już się nauczyłem, że temat dziś definitywnie zamknięty jutro rano może stać się otwarty.
1,5 mln euro za 28-letniego skrzydłowego to nie przesada?
– Nie potwierdzam tej kwoty. Ale cena jest względna. On się odnalazł w Ligue 1, tylko miał pecha. Strzela gole, ale w Rennes w ofensywie i na skrzydłach jest paru kozaków wartych kilka milionów euro.
I jeszcze Michał Szadkowski: Najważniejszy mecz FIFA.
– W Zurychu nie ma piłkarzy, sędziów i kibiców, ale zainteresowanie jest olbrzymie – mówił w czwartek po południu Sport.pl Zbigniew Boniek. W piątek prezes PZPN jako jeden z 207 szefów związków (w FIFA zrzeszonych jest 209 krajów, ale zawieszone Kuwejt i Indonezja nie mogą głosować) zdecyduje, kto zostanie nowym szefem FIFA. Do zwycięstwa w pierwszej turze potrzeba 137 głosów, w drugiej – 104. Wybory powszechnie zostały uznane za najważniejsze w dziejach organizacji, bo zakończą trwające 18 lat rządy Seppa Blattera. FIFA w tym czasie utyła (w 1998 r. miała 190 członków), wzbogaciła się (od 560 mln dol. przychodu w 1998 r. do 5,7 mld w 2014 r.) i zrujnowała własny wizerunek. Po oddaniu za łapówki organizacji mundiali w 2018 i 2022 r. – odpowiednio – Rosji i Katarowi, zatrzymaniu przez FBI i szwajcarską prokuraturę 38 działaczy oskarżanych o korupcję Blatter uchodzi dziś za capo di tutti capi, a FIFA – za organizację mafijną. Im bliżej było wyborów, tym trudniej było jednak uwierzyć w to, że organizacja naprawdę chce się zmienić. W środę FIFA zmniejszyła z ośmiu do sześciu lat dyskwalifikację Blattera i Michela Platiniego za “zasługi dla futbolu”. Obaj zostali ukarani, bo Szwajcar nielegalnie przelał na konto Francuza 1,3 mln dol. Platini – zamieszany dodatkowo w sprzedawanie MŚ Katarowi – jesienią uchodził za zdecydowanego faworyta wyborów. Gdy został zdyskwalifikowany, na najmocniejszego kandydata wyrósł oskarżany o łamanie praw człowieka Salman ibn Ibrahim al-Chalifa. Członek rodziny królewskiej rządzącej Bahrajnem miał kilka lat temu kierować komisją wyszukującą sportowców wśród demonstrantów domagających się uwolnienia więźniów politycznych i demokratyzacji kraju. Także starający się o prezesurę Ali ibn Husajn oskarżał Salmana al-Chalifę o kupowanie głosów, domagał się przełożenia wyborów (jego wniosek oddalił Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu).
SUPER EXPRESS
Wywiad z Michałem Listkiewiczem przed dzisiejszymi rozstrzygnięciami. UEFA może stracić dwóch łysych – przestrzega.
Do wyborów stanęło pięciu kandydatów. Faworytem jest podobno Salman, działacz z Bahrajnu, którego mają poprzeć Azja i Afryka.
– Z tym, kto jest faworytem, to bym uważał, medialne rewelacje nie zawsze się sprawdzają. Oczywiście, jeśli Azja i Afryka pójdą za Salmanem, to jest to bardzo duża siła. Ale głosowanie jest tajne, a kontynenty nie głosują raczej blokami. Mam nadzieję, że wygra Europejczyk, bo tylko Europejczyk zagwarantuje rozwój FIFA i odpowiednie standardy.
Z europejskich kandydatów mamy Infantina i Champagne’a. Za kim pan jest?
– Najbardziej spodobał mi się program Champagne’a, który zwrócił uwagę na ciekawą rzecz. Pisze, że mamy do czynienia z czymś a la neokolonializm piłkarski. Mocne państwa i kluby drenują inne, zagarniają dużo dla siebie. Champagne pracował już w FIFA, ma doświadczenie. Ale jeśli wygra Infantino, to też dobrze, bo on także gwarantuje określony poziom.
Masz, marsz Dąbrowski do kadry Polski. Pomysłowy nagłówek Superaka.
Damian Dąbrowski (24 l.) z Cracovii to jedno z odkryć tego sezonu Ekstraklasy. Coraz odważniej i głośniej puka do drzwi z napisem “reprezentacja Polski”. – Kadra to dla mnie bajka, marzenie, ale… możliwe do spełnienia – ocenia. (…) W tym sezonie Dąbrowski jest pewnym punktem Cracovii. – Kadra kusi, czuję, że jestem w dobrej dyspozycji – zaznacza. – Staram się rzetelnie wykonywać robotę i liczę, że zostanie to zauważone. Po poprzedniej rundzie miałem telefoniczną rozmowę z trenerem Nawałką, jej treść zostawię jednak dla siebie. Z asystentem selekcjonera, Bogdanem Zającem, rozmawiałem kilka razy po meczach w lidze. – Refren polskiego hymnu zaczyna się słowami “Marsz, marsz, Dąbrowski…” – zagadujemy piłkarza.
– Czyli wszystko jest ustawione pode mnie (śmiech).
PRZEGLĄD SPORTOWY
Ruch nie pęka przed Legią.
Zaczyna się materiałami o kongresie FIFA, ale tyle już się dziś naczytaliśmy o wyborach – wystarczy. Kierujemy się od razu do Ligowego Weekendu: najpierw jest tekst o Fornaliku przed Legią, potem o Sisim. Piłkarz Lecha mógł być weterynarzem.
Hiszpan wyłamuje się całkowicie ze stereotypu piłkarza spędzającego całe dnie przy konsoli. Opowiada o swoich pasjach, szczególnie o zamiłowaniu do zwierząt. – Może gdybym był lepszym uczniem, pomyślałbym o weterynarii. Kiedy trzeba było wybierać, postawiłem na piłkę – tłumaczy. Jak przyznaje, Hiszpania jest zróżnicowana kulturowo, co bardzo mu się podoba, ale właśnie dla nowych doświadczeń przeniósł się do Korei Południowej. W Polsce również stawia sobie ambitniejsze cele, nie tylko piłkarskie. Zaraz po naszym spotkaniu udał się na lekcję polskiego. Choć uczy się już w klubie, postanowił poszukać dodatkowych zajęć na własną rękę. Świat wielkiej piłki nie ominął Sisiego całkowicie, bo wiele przeżył i ma co wspominać. – Z Davidem Silvą jesteśmy kumplami od czasów juniorów. Kilka razy w tygodniu albo ja spałem u niego, albo on u mnie. On od dzieciństwa był profesjonalistą, nie chciał wychodzić z domu – wspomina.
W Hiszpanii gra się spokojniej – mówi Airam Cabrera.
Z aklimatyzacją w drużynie było znacznie trudniej.
– W Polsce więcej jest siły fizycznej, biegania, walki bark w bark. Liga hiszpańska pod tym względem spokojniejsza. Tam dłużej gra się piłką. Inna jest też mentalność kibiców. Polscy są bardziej wyrozumiali. Potrafią bić brawo po porażce, docenić silniejszego rywala. Hiszpańscy socios są zdecydowanie bardziej żądni zwycięstw! I jeszcze jedno: kluby polskiej ekstraklasy mają przepiękne, nowoczesne obiekty. Miło jest grać na takich stadionach.
Początek rundy wiosennej ma pan wprost wymarzony: dwa mecze, cztery gole.
– Nie patrzę w statystyki. Dla mnie są mało ważne. W każdym meczu chcę coś strzelić. Przepracowałem solidnie zimę, poznałem mentalność zespołu.
Nietypowy, defensywny napastnik. Czyli Erik Jendrisek.
Rundę wiosenną Erik Jendrisek zaczął od mocnego uderzenia. O golu, którego strzelił w meczu z Górnikiem Zabrze, było głośno przez kilka dni. Wejście w pole karne, szybki zwód i strzał rogalem w górny róg bramki. – Dla piłkarza to ważne, kiedy się o nim mówi. Muszę podziękować Cristiano Ronaldo. Bo dzięki temu, że w meczu z Athletic Bilbao strzelił niemal takiego samego gola, o mojej bramce było jeszcze głośniej – mówi Jendrisek. (…) Zieliński zwraca uwagę na wielkie zaangażowanie Słowaka w grę defensywną zespołu. – Pewnych rzeczy nikt nie dostrzega, a spośród zawodników ofensywnych Erik wykonuje w tyłach największą pracę – mówi Zieliński i zaczyna sypać przykładami. – W końcówce rundy jesiennej, w meczu z Lechem, Śląskiem, Pogonią, to właśnie Erik rozpoczynał nasze kontrataki, które kończyły się bramkami. Szkoda, że o tym się nie mówi. To naprawdę kawał zawodnika. Nie tylko trzeba pogra z przodu, ale też jako pierwszy zakłada pressing, potrafi zagonić przeciwnika w pułapkę – tłumaczy.
Dalej:
– Za wcześnie na zmiany na skrzydłach Zagłębia
– Brutal Widanow uniknął kary
– W Zabrzu konieczny jest wstrząs
– Śląsk bierze gwiazdę młodzieżowego mundialu
– Piłkarze Pogoni wystawiają laurkę Rafałowi Murawskiemu
– Pietrzak, czyli nowy żołnierz Białej Gwiazdy
Mila? Lekki zgrzyt był, ale jest OK. Opowiada Marco Paixao.
O Sebastianie Mili: Wielki piłkarz. Drugi najlepszy, z jakim grałem. Oczywiście po moim bracie (śmiech). Seba rozumie na czym polega nowoczesny futbol. Dobrze buduje relacje wewnątrz zespołu. Gdy przyszedłem do Lechii, zareagował podobnie jak w Śląsku. Zaopiekował się mną i wprowadził do drużyny. Mila jednym podaniem może zmienić losy meczu. Dużo mówiło się o moim konflikcie z Sebastianem w Śląsku, kością niezgody miała być opaska kapitańska, ale to nie ja decydowałem, kto będzie pełnił tę funkcję. Rozumiem, co w tej sytuacji czuł Mila. Żaden polski piłkarz nie skakałby ze szczęścia, jeśli nowy obcokrajowiec, decyzją trenera, odebrałby mu opaskę. Może lekki zgrzyt był, ale to normalne. Niektóre rzeczy trzeba zaakceptować, taki jest futbol. Z Milą mamy bardzo dobre relacje.
W kolejnym odcinku „Chwila z…” gościem Izy Koprowiak jest Dariusz Dudka. Mówi, że z pechem już dawno się pogodził.
I nagle wszystko legło w gruzach. Rano wsiadł pan za kółko jeszcze pod wpływem alkoholu, potrącił śmiertelnie na pasach człowieka. Pijanego, który wszedł na czerwonym świetle, ale końca tej historii to nie zmieniło, mężczyzna zginął.
– To była właśnie ta sodówka. Sądziłem, że mogę robić wszystko. Tamten okres był dla mnie trudny, bo rok nie grałem, leczyłem kontuzję kostki. Na trzy miesiące pojechałem do Schalke na rehabilitację. Wróciłem, wyciągnęli mi śruby, noga wciąż mnie bolała. Musiałem odreagować: imprezy, alkohol. Myślałem: „Jestem młody, co może mi się stać?”.
Pamięta pan ten wypadek?
– Wszystko pamiętam. Zatrzymałem samochód, pobiegłem do tego człowieka… nawet nie dzwoniłem na policję, po chwili już tam była. Tydzień leżałem w szpitalu, bo miałem szkło w oku. Rozmawiałem z policjantką, powiedziała mi, że wiele osób by uciekło. Reagowałem instynktownie.
Czego bał się pan najbardziej?
– Wszystkiego. Spotkania z rodzicami, reakcji klubu… Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Od razu zaczęły się docinki ze strony policjantów, ale lekarz mnie od nich odseparował. Po powrocie do domu tydzień nie wychodziłem z pokoju. Amica walczyła wtedy o mnie, żebym mógł wrócić do piłki, jak tylko czegoś potrzebowałem, mogłem na nią liczyć.
Był pan w stanie skonfrontować się z rodziną zmarłego, jakoś przeprosić?
– Prawnik mi to odradził. Nie wiadomo, jakby zareagowali. Pomagałem im jednak finansowo.
(…)
Trudno jednak nie pytać, skoro Grzegorz Król przywołał tamto wydarzenie w swojej książce. Napisał: „Wszyscy stanęliśmy za Darkiem murem, a on obiecał, że przystopuje z piciem. Słowa nie dotrzymał. Już na następnej wspólnej imprezie moja żona serwowała „Dudziowi” wódkę”.
– Bzdura, bo dwa miesiące siedziałem w domu, nigdzie nie wychodziłem. Nie było też sytuacji, by jego żona polewała mi alkohol. Nie wiem, po co Król to wymyślił. Nic z tym nie zrobiłem, nie podałem do sądu, by jego książki nie promować. Kłamie, tak jak kłamał przez całe życie.